nasze ostatnie zdjęcie, kilka dni przed jego śmiercią. Bob chciał wypróbować łapkę do selfie. Ciągle tak trudno uwierzyć, że go nie ma... |
Żyj tak, jakby każdy dzień miał być ostatnim…
Wiemy, że życie szybko upływa, że jest ulotne, kruche… i że kiedyś się skończy.
Kiedyś…
W codziennym zabieganiu, planowaniu, zamartwianiu się o
przyszłość, nie myślimy, że przyszłość może nie nadejść…, że to kiedyś może
stać się teraz.
I chociaż wiemy, że
tak się czasem zdarza, nikt z nas na takie zdarzenie nie jest przygotowany. Na
to nie da się przygotować.
Doświadczyłam tego…
Szok! Ogromny...
Świadomość nie
przyjmowała tej informacji. Umysł nie rozumiał, nie obejmował tego, co słyszały
uszy:
- Robiliśmy wszystko, co w naszej mocy…
- Co oni mówią!? Co to znaczy robiliśmy!? Dlaczego mówią
takie dziwne słowa!? – pytał zburzony, zmącony, zagubiony umysł… Ale komórki
ciała już to wiedziały. Ciało drżało z taką mocą, jakby miało się rozpaść lub
ulecieć…
Mój mąż miałby dzisiaj sześćdziesiąte urodziny…
Dzisiaj mijają trzy miesiące od jego śmierci…
Wyszedł do pracy tak jak zwykle, kilka godzin później już nie żył…
Po tym zdarzeniu, moje życie wywróciło się do góry nogami.
Mieszkałam w rodzinnych stronach męża tylko ze względu na
niego…
Kiedy odszedł, wszystko inne stamtąd straciło sens…
Wyjechałam, aby być blisko moich dzieci, wnuków.
Odnaleźć się na nowo…
Życie trwa cały czas. To samo życie… Niezmiennie. Bez względu na ludzkie dramaty. Wydarzenia nie
zatrzymują życia, stają się tylko jego częścią… Stają się częścią nas. Śmierć mojego męża stała się w pewnym sensie częścią
mnie.
Zatrzymanie.
Życie pulsuje, tętni nadal, ale ja się zatrzymałam…
Przyglądam się życiu bardziej niż przedtem. Wiem jakie jest
cenne…
Wspominanie, przeglądanie zdjęć… Refleksje. Modlitwa.
Czy żyję tak jakby każdy dzień miał być ostatnim… Staram
się… Wiem, że życie potrafi zgasnąć w jednej chwili.
Życie to ocean doświadczeń. To one nas kształtują, uczą
ciągle, coś pokazują, nie ważne ile ma się lat…
Czasami nadal nie dowierzam, że to się stało, i mam
wrażenie, że mąż wróci z pracy albo, że ja wrócę do niego z rodzinnej wizyty.
Dziękuję Wam Wszystkim za wsparcie. Za szczere, ciepłe, bliskie słowa - dziękuję:)
Dziękuję Wam Wszystkim za wsparcie. Za szczere, ciepłe, bliskie słowa - dziękuję:)
Łapię się na tym, że coraz częściej myślę o śmierci. Nie, żebym jej chciała, ale staram się z nią jakoś oswoić. Nie wiem, czy się da?
OdpowiedzUsuńMarysiu, tak mi smutno.Przypominam sobie Wasze szczęśliwe zdjęcia. Tak ciężko zaakceptować fakt, że juz nigdy. Trzymaj się Kochana. Tulę do serducha.
OdpowiedzUsuńTeresa
Masz rację, na to nie można się przygotować... jedni odgradzają się od świata, inni rzucają się w wir pracy.
OdpowiedzUsuńCzasami mówimy - gdybym wiedziała, ale to już Nałkowska mówiła: rzeczywistość jest do zniesienia, bo jest niecała wiadoma.
Trzymaj się, kochana.
Marysiu trzymaj się, trudno się pogodzić z utratą bliskiego człowieka. U mnie też gorzej chyba po 50 mnie dopadło, bo coraz więcej rozmyślam o śmierci. Jakieś wspomnienia, sny. Trzeba iść dalej i uczyć siebie , tyle ile można, bo to jest lekcja wieczności, bez tego nie będzie potem. Wróciłam do malowania, nie chce już od tego uciekać, bo ono mnie uspokaja i otwiera pamięć, uściski.
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że masz bliskich...tak trudno jest dobrać słowa no bo mogę wiedzieć co przeżywasz??Mogę tylko domyślać się jak Ci ciężko..a tu jeszcze piszesz ,że zaczynasz życie od nowa..Bardzo bardzo bardzo ciepło pozdrawiam i ślę słoneczne promyki:):
OdpowiedzUsuńWiem Marysiu co przeżywasz. Tez stracilam męża. Siedem lat po slubie. I choc minelo juz 29 lat od jego śmierci to jeszcze czasami sni mi się tak bardzo realistycznie. Czas na szczęście leczy ból. Pozdrawiam cieplutko i mocno m ocno przytulam.
OdpowiedzUsuńMarysiu - bardzo serdecznie przytulam Cię do siebie...
OdpowiedzUsuńChoć śmierć bliskiej osoby zawsze boli, to Twój Mąż odszedł tak niespodziewanie... nie wrócił z pracy - to musiał być wielki szok dla Ciebie i na pewno trudno sie z tego otrząsnąć. Marysiu, choć to banał - tylko czas może osłabić ten ból, wyciszyć na tyle, by życie wciąż miało sens. Oby to stało się jak najszybciej. Pozdrawiam cię ciepło...
OdpowiedzUsuńPrzytulam serdecznie , bo tak na prawdę wszystko inne traci sens. I nagle pojawia się słowa KONIEC, NIGDY - one jednak istnieją...
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro, Mario... Nie mogę pomóc, ale wiedz, że jestem z Tobą.
OdpowiedzUsuńMarysiu ,miło ,że się odezwałaś.
OdpowiedzUsuńKiedy odchodzi ktoś bliski,doznajemy pustki,takiej bez dna ,nie można się odbić i ciągle w tym smutku tkwimy.
Ale musimy też pomyśleć o tym ,że dane nam jest dalej żyć .A jeżeli żyjemy ,to musimy jakoś tak normalnie na spokojnie żyć .Jest jeszcze rodzinka,Marysiu żałobę trzeba przeżyć.Ale też musisz nabrać energii na dalsze życie,bo masz dla kogo.
Ale faktycznie człowiek planuje na lata ,co będzie,a tu tylko chwila i gwiazda gaśnie.Dlatego ja od kilku lat niczego nie planuję.Żyje każdym dniem ,o jutro sie nie zamartwiam.
Pozdrawiam Marysiu bardzo Serdecznie.
Witaj Marysiu! Tak bardzo mi przykro. Tym bardziej, że to stało się nagle. Przytulam Cię bardzo mocno. Dobrze, że masz bliskich.
OdpowiedzUsuńMarysiu wróciłam do blogowania. Zapraszam, oczywiście, jak będziesz miała ochotę. Teresa.
Ech, życie niestety pisze nie zawsze do końca przewidywalne scenariusze... ściskam Cię bardzo mocno!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Pamiętaj, że Bob patrzy teraz na Ciebie z wysoka i, czego jestem pewien, uśmiecha się do Ciebie.
OdpowiedzUsuńPiszesz samą prawdę- takie właśnie jest nasze życie. Jest nietrwałe i nieprzewidywalne. Trudno jest się pogodzić ze śmiercią tych, których kochamy, choć w głębi duszy wiemy, że kiedyś taki moment musi nadejść.Czasem nawet gdy wiemy, że ten moment wkrótce nadejdzie też nie możemy się z tym pogodzić, a co dopiero wtedy, gdy odejście jest jest zupełnie niespodziewane. Trudno mi znaleźć słowa, które mogłyby Ci przynieść ulgę, ale pomyśl- energia nie ginie , może zmienić swą formę, ale trwa nadal. A że wszyscy zmierzamy od chwili narodzin w jedną stronę, kiedyś znów nastąpi spotkanie, znów ktoś odnajdzie swa drugą dawno utraconą połowę, tylko imiona będą inne i..."obudowa". Przytulam;)
OdpowiedzUsuńOczywiście, mąż nie odszedł na zawsze, bo żyje obok i w tych wspomnieniach, a życie toczy się nadal, choć jest takie kruchutkie. Nie mamy wyboru - musimy godzić się z losem.
OdpowiedzUsuńSerdeczności zasyłam
Dobrze, że ze stron "mężowskich" mogłaś wrócić do dzieci i wnuków,bo najgorzej jest wtedy, gdy po stracie ukochanej osoby zdajemy sobie sprawę, że zostaliśmy sami. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDobrze, że już jesteś Marysiu.
OdpowiedzUsuńNiestety nasze życie jest kruche, nieprzewidywalne. Trudno się pogodzić z odejściem bliskiej osoby. Wiem, że żadne słowa nie pomagają. Jednak świadomość, że jest ktoś bliski, w takich chwilach jest ważna. Dobrze, że nie jesteś sama.
Przytulam mocno, myślę nadal o Tobie...
Mam nadzieję, że u Ciebie dzisiaj też zaświeciło słońce, nie tylko to za oknem.
UsuńŻyczę Ci pękających pachnących pąków kwiatów, słońca, które grzeje
Serdecznie przytulam.
OdpowiedzUsuńDobrze, że miałaś gdzie wrócić, że nie jesteś sama, że masz co wspominać
Współczuję Ci Mario i ściskam mocno.
OdpowiedzUsuń