Rozdział 6
Nigdy wcześniej nie biegała, ale teraz nogi
same ją niosły, biegła tak jakby od tego biegu zależał jej dalszy los.
Skierowała się nad rzekę, po czym biegła wzdłuż niej tak długo, dopóki
starczyło jej sił. W końcu wyczerpana oparła się o pierwsze napotkane drzewo,
ledwie łapiąc oddech.
Oddychała ciężko,
lecz wiedziała, że z powrotem też pobiegnie. Dała sobie kilka minut na
uspokojenie oddechu i ruszyła w powrotną drogę.
W domu, gdy już
ochłonęła, zauważyła, że choć była ogromnie zmachana, to psychicznie czuła się dużo
lepiej. Po przygnębieniu nie było prawie śladu.
Spojrzała na
włączony wciąż komputer – zapomniała go
wyłączyć. Strona z horoskopem
numerologicznym choć przyciemniona, ciągle była widoczna. Kliknęła, by
rozjaśnić ekran. Wzrok Marii spoczął na tekście pod tytułem, na który wcześniej
nie zwróciła uwagi.
„Numerologiem
jestem od kilkunastu lat, ale zajmuję się wszystkim, co wspomaga rozwój duchowy.
Pracuję na rzecz przekształcenia świata w Erze Wodnika. Witam serdecznie w mojej
przestrzeni Serca i Ducha…”
Pracuje na rzecz przekształcania świata?! A co to znaczy… Świat przecież jest już ukształtowany
i jak ktoś może go przekształcać… Maria nie rozumiała o co chodzi. Patrzyła na
tekst z dziwnym odczuciem. Ale po chwili
pomyślała, że to taki trik. Czyż wróżki nie powinny być trochę zagadkowe, tajemnicze?
Ludzie przychodzą do nich po porady w
życiowych sprawach, wierząc, że wróżka
wszystko wie. Aura tajemniczości jest
wręcz wskazana. Powinny na przykład mieć szklaną kulę, czarnego kota…
Maria wiedziała,
że takie rzeczy trzeba brać z przymrużeniem oka, ale zaczęła ponownie czytać
swój horoskop, bo przyjemnie było czytać
o sobie takie miłe rzeczy.
Hmm, ciekawe… czy
naprawdę to wszystko można wyczytać z układu gwiazd… - przyglądała się gwiazdom
na tle granatowego nieba.
Czy raczej zgadywanka
na chybił trafił? A może tylko zwykłe
nabieranie naiwnych...
Rozejrzała się po
stronie. Były tam różne rzeczy – wróżby z tarota, z run, stawianie horoskopu z
osobistej daty urodzenia, warsztaty, kursy wróżenia.
Z czystej
ciekawości kliknęła w napis „o autorce”. Wróżka okazała się osobą wysoko wykształconą!
Oprócz ukończenia studiów astrologicznych posiadała jeszcze kilka dyplomów z
różnych szkół ezoterycznych i od znanych na świecie mistrzów rozwoju duchowego.
Maria była zaskoczona, więc ta wróżka nie była taką zwykłą wróżką. Na drugim bocznym pasku widniało; artykuły,
medytacje, transformacje, książki, poezja, obrazy.
Liczby Doskonałe
– mignęło jej w oczach. Właśnie – liczby!
Przecież to o liczbach chciała się czegoś dowiedzieć. Kliknęła w to.
„Wibracje
Mistrzowskie.
Jeśli obliczasz
swoją datę urodzenia, powinieneś wiedzieć, że jeśli ostatnie dwie liczby wyjdą
ci takie same, to takich liczb nie sumuje się już do liczby pojedynczej, bo
liczby 11, 22, 33 i 44 są Liczbami Doskonałymi,
Mistrzowskimi”.
Maria rozejrzała
się za kartką, na której rozpisała swoją datę urodzin. Coś jej świtało, że jej
cyfry były takie same…
Znalazła kartkę.
Faktycznie, przed zsumowaniem do szóstki, były dwie trójki…
Nie rozumiała. A
więc nie była szóstką? A tak się cieszyła z horoskopu szóstki… Obliczyła jeszcze
raz. No… wychodziło 33.
Trochę
rozczarowana zdecydowała się przeczytać co prezentuje jej „nowy” numer.
„Drodzy
Mistrzowie
Liczby
mistrzowskie są liczbami przeznaczenia, ale przeznaczenie nie jest ślepym losem
ani fatum, nie jest też nakazem posłuszeństwa od bezlitosnego losu. Przeznaczenie
jest zadaniem życiowym, które jednostka sama wybrała sobie do przeżycia”
Maria była
zdezorientowana. Przesunęła stronę ponownie w dół, żeby jeszcze raz przeczytać ten wstęp. Wyglądało na to, że dotyczył on
ogólnie numerów mistrzowskich, bo konkretne numery były dopiero poniżej.
„Liczby mistrzowskie reprezentują osoby, które
stoją na wyższym szczeblu ewolucji karmicznej. Obdarzone są wewnętrznym
światłem i wyższą świadomością.
Osoby te wybrały
te wibracje urodzenia, ponieważ są istotami o długiej drodze kosmicznej
ewolucji, a gdy stają się świadome swojego kosmicznego zobowiązania służby
innym, przychodzą na świat w celu by kochać, uczyć, prowadzić i chronić
wszystkich ludzi. Kiedy projektują swoje wewnętrzne światło, oświetlają życie
innych i inspirują ich do rozwoju”
Maria usiadłaby z
wrażenie, gdyby nie to, że już siedziała. Musiała wziąć kilka głębszych
oddechów, zanim drżącą ręką kliknęła w numer 33.
„Wibracja
mistrzowska 33 to Miłość Uniwersalna. To wibracja Opiekuna, Przewodnika Duchowego. Układ
ponad podziałami, wibracja Rozjemcy, liczba Mistrza, Nauczyciela, Przewodnika.
Osoba,
która posiada tę wibrację w swoim portrecie jest kimś w rodzaju Anioła Pokoju,
Anioła Miłości, który kroczy po tej ziemi.
33
wibruje pod wpływem planety Neptun – wyższej oktawy Wenus – wyraża najczystszą
wibrację miłości uniwersalnej. Mówi się, że to wibracja Chrystusowa –
Mesjańska.
33
emanuje wiedzą, mądrością, samorozwojem – świadomością wiecznego ucznia i
współczuciem. W strukturach karmicznych doświadczeń wibracja ta znaczy osobę,
która wielokroć już żyła na Ziemi lub innych planetach i nazywana jest Starą
Duszą. Dusza ta ma głębokie
doświadczenie i bardzo wysoką etykę wewnętrzną. Energetycznie jest wysoko
rozwinięta. Jej życie na Ziemi naznaczone jest pracą dla ludzkości,
doświadczeniami mistrza nauczyciela. Dusza, która posiada wibracje 33 może
podjąć pracę dla ludzkości, ale nie ma obowiązku, to jest kwestia dojrzałości
na poziomie świadomości i podjętych wyborów. W starożytnych świątyniach istoty
te inkarnowały się jako kapłani posiadający prawo interpretacji pism i praw
etycznych. Jeśli uzmysłowimy sobie jak wielkie jest to prawo, że pozwala
kształtować umysły i prawa ludzkie, wtedy odnajdujemy esencję wewnętrzną
mistrzostwa 33.
W
istocie swej są to burzyciele zastanych systemów kontroli, innowatorzy
szanujący kosmiczne prawa, życie ich jest powołaniem do przekazywania
Uniwersalnego Prawa Harmonii i Równowagi do roznoszenia wokół Przesłania
Miłości. Emanują dziecięcą łagodnością i bardzo często obdarzone są ogromnymi
talentami artystycznymi.
33 to
wibracja pozwalająca zgłębiać wiedzę tajemną, filozofię, mistykę i zjawiska
paranormalne.
Nieprzeciętna
intuicja w połączeniu ze zdolnościami twórczymi, odczuwanie piękna i uczuć na
tak głębokich i subtelnych poziomach, że osoby nią obdarzone potrafią je
wyrazić poprzez linię, kolor, teksturę i formę.
Jeśli
masz w swoim portrecie wibrację 33, to pamiętaj: nie wolno ci się zamykać tylko
w przestrzeni swojego domu, swojej rodziny”.
Maria
trzymała twarz w dłoniach, nie zdolna się poruszyć. Na całym ciele czuła przenikliwe
dreszcze. Były tak mocne, że prawie podskakiwała na krześle. Zdała sobie sprawę,
że płacze, a właściwie to wylewa potoki łez. Nawet nie próbowała, nie mogła
bronić się przed nimi. Nie do końca rozumiała…, ale coś się w niej działo… Czuła ogromne wzruszenie, wewnętrzne poruszenie... Trwała tak, tracąc poczucie czasu.
Muszę
wziąć się w garść – pomyślała w końcu przytomnie. Wstała i przeszła się po pokoju kilka
razy.
Co ja
wyprawiam? – powiedziała głośno, upominając siebie. Przecież to tylko horoskop,
a ja jak ta głupia płaczę.
Usiadła
i zaczęła czytać ponownie, z chłodnym podejściem.
To jest
jak opis aniołów – pomyślała, analizując tekst – Czemu ktoś pisze taki horoskop
dla ludzi…
Wiedza
tajemna… Mistyka… Zjawiska paranormalne… - czytała i z niedowierzaniem czuła na
nowo wzrastające w niej dreszcze – Wibracja Chrystusowa…
Łzy,
wydawało się że opanowane, znów przerwały niewidzialną tamę. Dziwiła się skąd
brało się w niej tyle łez. Nie potrafiła objąć przekazu tego tekstu. Niby wszystko
rozumiała, ale chyba nie miała odwagi myśleć, że ta liczba dotyczy także jej…
Zadzwonił
telefon!
W
pierwszej chwili nie wiedziała co się dzieje i gdzie. Dzwonił domowy telefon. Serce
skoczyło jej z radości zgadując, że to Lilka.
-
Halo…
-
Cześć Mamuś! A co ty płaczesz? O Boże, co się stało?!
- Co…
A nie, to nic. Nic się nie stało kochanie…
- Ale
przecież słyszę po głosie, że płaczesz… płakałaś…
- Ach
to – roześmiała się próbując szybko coś wymyślić – no… bo oglądałam taki
uczuciowy film, no wiesz melodramat i wzruszyłam się – skłamała szybko, bo jakby
miała wyjaśnić córce, że powodem płaczu jest jej horoskop?
Przeprosiła
Lilę i poleciała do łazienki obmyć zapłakaną twarz i doprowadzić swój głos do
porządku. Tak się cieszyła z telefonu córki! Z tej ekscytacji jej głos prawie
wrócił do normy. Lilka, co prawda dociekała tytułu filmu, który tak mocno
wzruszył mamę, ale Maria zasłoniła się nagłym zapomnieniem i dodała na koniec,
że cóż – starość nie radość, obracając wszystko w żart.
Potem
rozmawiały sobie o różnych sprawach, ważniejszych i mniej ważnych. Maria była szczęśliwa mogąc słuchać głosu
ukochanej córki.
Lila ogólnie
była zadowolona. Z nauką nie miała problemu, ale praca czasami dawała jej
nieźle w kość. Pracowała w restauracji.
Najpierw na zmywaku, bo w takim miejscu o pracę było najłatwiej, a jak jej
angielski się poprawił szef zaproponował jej pracę kelnerki. Pracując tam przez
rok przyzwyczaiła się i nabyła wprawy, ale to nie była lekka praca. Lila
spekulowała, że w angielskich domach się nie gotuje. Każdego ranka, popołudnia
i wieczoru restauracja była zajęta. Na śniadaniach było dużo osób, podczas
lunchu jeszcze więcej, a kiedy nadchodziła pora późnego obiadu, pojawiały się
całe rodziny. W weekendowe dni konsumenci czekali w kolejce na stolik.
Lila
porozsyłała właśnie podania o nową pracę. Miała dość tego biegania przy
stolikach, uśmiechania się żeby klient był zadowolony, kiedy sama padała z nóg.
No i miała nadzieję, że trafi jej się jakaś fajna praca, w której będzie mogła
się rozwijać.
Maria
zagrzewała córkę całym sercem i wspomagała obietnicą trzymania kciuków. Sama pochwaliła się
radośnie, że biega. Zachwyt w głosie córki uzmysłowił jej przesadę w podanym niusie.
Sprostowała zaraz, że dopiero zaczęła, ale że będzie biegać w weekendy. Lila
ucieszyła się i zaoferowała także trzymanie kciuków, a potem dodała:
-
Wiesz Mamuś, powinnaś jednak kogoś poznać. Jesteś młoda i atrakcyjna, a żyjesz
tak samotnie. Martwię się o ciebie.
-
Kochanie, już to przerabiałam, przecież wiesz.
- No
tak… ale przecież nie wszyscy faceci to kretyni, może za szybko zrezygnowałaś…
Na
zakończenie rozmowy Maria zapewniła córkę, że samej jest jej całkiem dobrze i
żeby się o nią nie martwiła. Dodała, że jak samotność będzie jej za bardzo dokuczać
to dołączy do społeczności dziadka. Wizja rozrywki wśród emerytów wprowadziła
obie w wesoły nastrój i rozłączyły się bez smutku.
Resztę
wieczoru Maria spędziła przy telewizorze, ale rozpraszała się co chwilę, myśli uciekały
jej w stronę córki. Boże, proszę, niech moje dziecko znajdzie fajną i lekką
pracę – złożyła dłonie i wzrok skierowała ku górze – I niech trafi na dobrego, wartościowego
chłopaka, który będzie ją kochał przez całe życie. Sama nie wiedziała czy
wierzy w te modlitwy czy nie, ale jednak gdy coś ważnego działo się w jej życiu,
zawsze odruchowo zwracała się do Boga.
Maria
rozmyślała o ostatnich dniach. Miała wrażenie, iż weekend trwał co najmniej
tydzień. Wydarzyło się tyle rzeczy. Niektóre były tak niewiarygodne… Chciałaby komuś to wszystko opowiedzieć, ale kto
jej uwierzy…
cdn.
HA! Ja niedawno odkryłam, że przyszłam z urodzeniową 11 i moją liczbą osobowości jest 11. No cóż, trochę mnie też wstrząsnęło. Podniosło na duchu. Sporo wyjaśniło. Pisz, pisz..czekam na rozwinięcie akcji ;)
OdpowiedzUsuńWitaj Mistrzu:) Takie odkrycia powodują wstrząsy i dają niezłego kopa do kwantowego skoku;)
UsuńNapisałaś "Nie potrafiła objąć przekazu tego tekstu. Niby wszystko rozumiała,"...,ja mam podobnie dlatego tylko pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTak się dzieje, bo kiedyś, dawno temu pozwoliliśmy sobie ograniczyć umysł, a tym samym dużo "rzeczy do nas nie trafia, ale to się zmienia. Pozdrawiam serdecznie:)
UsuńCzytało się bardzo przyjemnie i jeszcze czegoś się dowiedziałam. Nie miałam pojęcia o istnieniu liczb mistrzowskich.
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Nie sposób wiedzieć wszystkiego, ja też ciągle coś nowego się dowiaduję;)
UsuńPięknie Mario - popzdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję Gabrysiu:)
Usuń