Rozdział 5
Maria przebudziła
się twarzą do zegarka, na którym wyświetlała się 6;06
Nie dowierzała, że się przebudziła. 0dwróciła się na drugi bok i naciągnęła kołdrę na głowę. Jednak sen poszedł sobie i na próżno próbowała, zmieniając pozycje, wejść ponownie w jego krainę. Była zła na siebie - po co w ogóle otworzyła oczy! Wolałaby pospać sobie jak zawsze na wolnym do dziewiątej czy dziesiątej. W końcu to wolny dzień i miała do tego prawo. Pomimo słusznych uzasadnień wiedziała, że ze snu już nici. Usiadła na łóżku, przypominając sobie, że poprzedniego ranka obudziła się dokładnie o tej samej godzinie. Dziwne to było. Do pracy wstawała dopiero na trzeciej drzemce o 7;00. A tu nagle drugi dzień z kolei budzi się o 6;06 - do tego w weekend! Co to ma być – mrucząc do siebie, zwlokła się z łóżka i poszła do łazienki.
Aromat parzącej
się kawy roznosił po domu obietnicę rozpoczynającego się dnia. Taki aromat
potrafi poprawić humor.
Maria stała przy
oknie opatulona szlafrokiem i zastanawiała się nad zmianami, których nie mogła nie zauważyć. Dlaczego budzi się nad
ranem… chyba nie po to żeby oglądać kolejne wschody słońca. Dlaczego dostała
takiego ataku płaczu, całkiem bez powodu… Dlaczego nagle zaczęła się
interesować tematami, których nie znała przez całe życie. I te przywidzenia…
Coś było nie tak,
tylko nie wiedziała co.
Spojrzała na
ogród za oknem. Słońce wstrzeliwało się
smużkami świetlistych promieni w gałęzie świerków. Kładło się światłem na
drzewach owocowych, na ozdobnych krzewach, na kwiatowym zakątku, aby w końcu
rozłożyć się świetlnym dywanem na lśniącej trawie. Oświetlone krople rosy wyglądały niczym perły…
Cały ogród wyglądał jak z innego świata. Był taki piękny, magiczny. Patrzyła na to piękno, czując jak rośnie w
niej radość. Nigdy tego wcześniej nie dostrzegałam – dziwiła się – Ale zaraz…
tak, pamiętam… kiedy byłam dzieckiem, byłam przecież królewną w moim
zaczarowanym ogrodzie – Maria przywołała w pamięci dziewczynkę tańczącą wśród
kwiatów w pięknej sukience, którą uszyła jej mama…
Zatęskniła przez
chwilę za mamą, za sobą z dzieciństwa… za bajkowym ogrodem.
Krople rosy
istnieją tylko przez krótką chwilę… - przeleciało jej przez myśl – ale wygląda na to,
że się tym nie przejmują, trwając tę chwilę w uroczym pięknie.
Czy krople rosy
też są mierzalne w złotym podziale? – przypomniała sobie fascynujący temat.
Witek! Może go
jeszcze złapię – w pośpiechu wskoczyła w dresy, łapiąc w locie za suszarkę do
włosów.
- Hej, a już
myślałem, że smacznie sobie chrapiesz – Witek przywitał ją z daleka.
- Chciałam, ale
nie wyszło. Co mi pozostaje, nic tylko polubić wczesno - ranne spacery – roześmiała się.
– Przy okazji
chciałam sprawdzić czy nie bujasz z tym codziennym jeżdżeniem.
- No, za kogo ty
mnie masz. Jak ja coś mówię to… U mnie słowo droższe od pieniędzy – Witek
uderzył się w piersi z udawaną powagą – No, ale trochę musiałem się tu pokręcić, zanim
przyszłaś.
- Czekałeś na
mnie…?
- Czułem, że
przyjdziesz.
- Witek, a jaką
muzyką się interesujesz? – zapytała bez wstępów.
- Jaaa…, no tak
różnie. Nie pogardzę żadną, ale bez havy metalu, no i rapu. Ale cóż tak
nastroiłaś się muzycznie od rana?
- Ja właśnie
strojenie mam na myśli. Pewnie będziesz się ze mnie śmiał, ale do wczoraj nie
wiedziałam nic o tym, że muzyka na całym świecie została przestrojona dawno
temu i to wbrew muzykom.
- A tak, z 432Hz na 440
- Od dawna o tym
wiesz?
- Jakiś czas… No
wiesz, od kiedy jest internet to łatwo dowiedzieć się różnych rzeczy.
- I co sądzisz o
tym przestrojeniu?
- Jak widać komuś
bardzo na tym zależało, ale jednoznacznej odpowiedzi nie ma, są tylko domysły,
ale nie wiedziałem, że interesujesz się muzyką od tej strony.
- Nie martw się,
ja też nie wiedziałam – roześmiała się z siebie – Do wczoraj. Przypadkiem trafiłam na ten temat,
zaciekawił mnie i jestem pod wrażeniem. I przy okazji obejrzałam też filmik o
złotym podziale – zerknęła ukradkiem jakie wrażenie to robi na Witku. Ale on wcale
nie był zaskoczony. Odwrócił głowę w jej stronę ze szczerym uśmiechem.
- Tyle piękna nas
otacza Maria – same cuda! Szkoda, że większość ludzi tego nie widzi…
- Właśnie… Wstyd się przyznać, ale ja też wcześniej tego
nie widziałam. W ogóle, ostatnio mam wrażenie, że pewne rzeczy widzę po raz
pierwszy, choć towarzyszą mi każdego dnia.
- Tak to jest…
kiedyś nadchodzi ten dzień, kiedy zaczynamy się budzić…
- Co masz na
myśli… jak to budzić?
- Widzisz… większość
ludzi żyje jak we śnie. Zamknięci w społecznych schematach, przekonaniach… Nie zastanawiają się dlaczego…
- No, ale
uważasz, że powinni żyć jakoś inaczej… czyli jak? Nie bardzo rozumiem…
- Życie człowieka
jest krótkie… Jak myślisz Maria, czy
rodzimy się po to, aby chodzić do szkoły kilkanaście lat, nie licząc krótkiego
dzieciństwa, a potem resztę życia poświęcić na pracę, żeby przetrwać? Widzisz w tym sens? Czy celem jest utrzymać
się na fali te kilkadziesiąt lat, a potem umrzeć?
Maria była lekko
zszokowana krótkim, lecz jakże osadzającym ją w miejscu wywodem Witka.
- No wiesz…
przecież tworzymy rodziny…, mamy przyjaciół, rozrywki… - mówiła powoli, czując
się jakoś nieswojo.
- A nie masz
wrażenia, że coś tu jest nie tak?
- Rano tak
pomyślałam! – powiedziała nagle.
– No, że coś jest nie tak – zdała sobie
sprawę, że Witek przecież nie wie o jej osobistych dylematach, więc szybko dodała – No, że tyle
rzeczy nie wiedziałam, na przykład o złotym podziale.
Witek uśmiechnął
się.
– Ty to co
innego. Nie miałem ciebie na myśli. Może i nie wiedziałaś o złotym podziale,
ale i bez tej wiedzy jesteś osobą otwartą na życie. Wrażliwą, a to prowadzi do zadawania
pytań, do odkrywania…
Witek zawiesił
głos, a Maria nie wiedziała, co ma powiedzieć. Czuła się trochę dziwnie. Nie
wiedziała czy ma potwierdzić czy zaprzeczyć.
- Powinniśmy brać
przykład z przyrody – wybawił ją z zakłopotania – W niej wszystko jest w
doskonałym porządku. Według boskiego planu nawet wiatr gra w liściach drzew…
Maria poczuła ciarki.
Witek przemawiał jak poeta i nawet nie zwracał się z tym do niej, tylko gdzieś
w przestrzeń.
Ale my – ludzie,
wszystko bezmyślnie niszczymy. Zamiast uczyć się od natury, współdziałać z nią,
potrafimy tylko ją wyzyskiwać – Witek z uniesienia przeszedł w smutną nutkę i
jego twarz przez chwilę straciła poprzednią promienność – Tylko, że to nie
całkiem jest nasza wina… - dodał, jakby błądząc gdzieś myślami. Zerknął na
Marię i zmienił ton:
- Myślmy
pozytywnie. To ważne dla nas i …dla ziemi. Tylko dobre nastawienie daje dobre
rezultaty – uśmiechnął się i puścił oko.
Maria była pewna,
że zrobił to widząc jej nie pewną, a może nawet przestraszoną minę.
Znów, tak jak
poprzedniego dnia pomyślała, że mało go zna… To nie był ten sam chłopak z
biura, zatopiony w komputerze. Słuchała go chętnie i nawet z lekkim podziwem,
ale czuła się jakoś niezręcznie.
- Z kawy znowu
nici, to zawracam – chciała nadać żartobliwy ton, zatrzymując się przed budynkiem
kawiarni, ale wyszło jej sztucznie.
- Jak dobrze
pójdzie to wiosną napijemy się tutaj kawy, tymczasem… miłej niedzieli Maria,
nie zatrzymuję Cię – Witek szczerze się uśmiechał.
Maria uśmiechnęła
się odwzajemniając życzenia, po czym każdy ruszył w swoją stronę.
W duchu wyrzucała
sobie tchórzostwo. Zwyczajnie uciekła od rozmowy, a przecież chciała
porozmawiać z Witkiem o nurtujących ją ostatnio sprawach. Onieśmielił ją tą
swoją przemową, ale czemu tak od razu się wycofała. Czuła się głupio i miała do
siebie pretensje.
- A może on jest jakiś nawiedzony – przyszło
jej na myśl, gdy otwierała drzwi domu – Niby to, co mówił było mądre, ale miał w swojej
postawie coś takiego… Jakby był nie obecny. Może dobrze zrobiłam, nie mówiąc mu
o moich przypadkach – chciała zagłuszyć swój żal do siebie.
Zaraz po wejściu,
jej wzrok padł na drugą, czekającą na otwarcie książkę. Z radością podeszła i
wzięła książkę do ręki, potem przytuliła do piersi, a na koniec ucałowała ją –
miłość Marii do książek pozostała nie naruszona. Książki były jej filarem
życiowym.
Mijały godziny.
Maria czytała. Wydawało się nawet, że razem z Marią cały dom pogrążył się w
czytaniu.
13;13. Jeden trzy – jeden trzy... Przyglądała się wyświetlanej
godzinie. Co to za przypadki z tymi godzinami ostatnio. Przedtem pojawiały się
szóstki. Czy wcześniej nie zdarzało jej
się widzieć takich samych cyfr na zegarku… czy po prostu nie zwracała na to
uwagi – zastanawiała się – Tak samo jak
z tym słońcem, ogrodem… Może zawsze tak było tylko ona nie widziała… no, a
dlaczego w takim razie teraz ciągle to widzi?
A jeśli to nie
jest przypadek? Skąd nagle wzięło się tyle
dziwnych rzeczy… O co w tym chodzi…
Myśli kłębiły się
w głowie Marii. W końcu doszła do wniosku, że w którą stronę by nie myślała, to
i tak nic nie wie. Odłożyła trzymaną ciągle
książkę i przeciągnęła się leniwie. Zresztą i tak był czas na małe co
nieco.
Włączyła wczorajszą
muzykę i z przyjemnością usłyszała przyjemne dla uszu dźwięki.
Po chwili
zastanowienia wpisała w Google – Jakie jest znaczenie cyfr, numerów?
Google jak zwykle
odpowiedziały wylewnie. Musiała coś wybrać na wyczucie z tej szerokiej listy
ofert.
- Numerologia. Horoskop
numerologiczny. Dowiedz się jakim jesteś numerem. Co oznacza twoja data
urodzenia…
Hmm, numerologia, coś tam obiło jej się o
uszy, ale że taki horoskop istniał to nie wiedziała…
Ciekawe co też ze
mnie za numer – uśmiechnęła się do własnego dowcipu i kliknęła w stronę.
Strona miała ładny wystrój, taki fantazyjny.
Oblicz swoją datę
urodzenia i sprawdź jaki jest twój życiowy numer – widniało na wstępie – Twój numer pokaże ci kim jesteś, da ci
wskazówkę na życie…
Da mi wskazówkę, no, no – Maria wpadła w zabawny nastrój.
Na bocznym pasku
wyświetlały się linki z numerami od jednego do dziewięć. Napisała na kartce swoją datę urodzin i
obliczyła według wzoru. Wyszło jej – sześć. Z rosnącą ciekawością kliknęła w tę
szóstkę.
Liczba 6
„Osoby urodzone
pod wpływem tej wibracji, odznaczają się humanitaryzmem, szczodrością i
opanowaniem. Można mieć do nich pełne zaufanie pod każdym względem, gdyż są
prawe, szlachetne i łagodne. Zawsze pragną dobra dla innych, a zwłaszcza dla
swej rodziny. Numerologiczna szóstka sama w sobie jest jedną z najpiękniejszych
liczb, ponieważ reprezentuje miłość, odpowiedzialność, opiekuńczość, troskę o
innych. Osoby o tej wibracji odczuwają potrzebę piękna, harmonii i wygodnego
życia, które ciągle sobie udoskonalają. To urodzeni artyści o twórczych
uzdolnieniach. Szóstki są kochające i czułe, ale i same potrzebują miłości i opieki. Cechuje je
wrażliwość, czułość, romantyczność i idealizm. Kierują się szczytnymi ideałami
jak pragnienie służenia bliźnim, niesienia pomocy potrzebującym, walka o
sprawiedliwość i prawa dla człowieka…
Zrównoważone i
delikatne, łatwo dają się lubić. Jeśli zaś komuś ofiarowały swą przyjaźń, można
być pewnym, że będzie ona dozgonna. Pełne humoru i werwy szóstki są świetnymi
rozmówcami, ale czasem potrafią zagadać nadmiernie. Uwielbiają otaczać się
przyjaciółmi, a podejmowanie gości sprawia im ogromną przyjemność.”
Maria czytała i z
każdym zdaniem czuła się coraz bardziej wyjątkowo. Jak pięknie wypowiadał się o
niej ten numerologiczny horoskop. Przedstawiał ją w pięknym świetle, aż jej
dech zapierało. Faktycznie sporo z tego opisu pasowało do jej charakteru,
chociaż sama o sobie nigdy tak nie myślała. Tylko ci goście? Jakich gości
podejmowała ostatnio…
Jej rodzina była
trzyosobowa i w dodatku dwoje było w rozjazdach. Lila w Anglii, a ojciec
wiadomo - ciągle gdzieś. Ciotki, siostry matki mieszkały na drugim końcu Polski
i przyjeżdżały do nich raz w roku na Wszystkich Świętych. Ojciec był
jedynakiem.
Przyjaciele…
Gdzie jesteście
moi przyjaciele… ? Czy mam jakichś przyjaciół…? – niespodziewanie wpadła w melancholię.
W pracy miała tylko koleżanki. Jakoś tak żadna
zażyłość w postaci przyjaciółki jej się nie zdarzyła.
Kiedyś dawno, w szkole średniej miała
przyjaciółkę... Tyle, że ich drogi się rozeszły. Miała na imię Jagoda. Z Jagodą
rozumiały się świetnie. Rozmawiały całymi godzinami o wszystkim, nie tylko o
ciuchach i chłopakach. Opowiadały sobie różne zasłyszane historie, dochodziły
jej sedna, wymieniały opinię o przeczytanych książkach, a czasem zaśmiewały się
po prostu z samej radości bycia ze sobą. Odwiedzały się często, a potem się
odprowadzały i ciągle miały tyle tematów, że żal im było się rozstawać, więc
siadały pod jakimś drzewem i gadały dalej. Były takie młode i radosne.
Spacerowały też nad rzeczką… Zwierzały się sobie z sercowych tajemnic. To była naprawdę moja
bratnia dusza – Maria westchnęła na wspomnienie czasu spędzanego z Jagodą.
W latach
osiemdziesiątych Jagoda wyjechała z całą rodziną do Niemiec. Obie bardzo
przeżywały rozstanie, obiecywały sobie, że
zawsze będą w kontakcie, ale kontakt urwał się dość szybko. Przez kilka
miesięcy pisały do siebie listy, ale któregoś razu odpowiedź od Jagody już nie
przyszła… Maria nie miała do niej żalu. Wyobrażała sobie jak musiało być jej
ciężko w obcym kraju. Maria nigdy nie wyjechałaby z Polski. Kochała swoją
Ojczyznę i była przekonana, że gdyby znalazła się w obcym państwie, umarłaby z
tęsknoty. Dziwiła się innym ludziom, że tak chętnie wyjeżdżali, że wręcz nie
mogli się tego doczekać. Nie rozumiała ich. Jagoda nie chciała wyjeżdżać, ale
co miała zrobić, nie mogła zostać sama bez środków do życia. Jej rodzice mieli
jakieś niemieckie korzenie, nikt z ich rodziny w Polsce już nie mieszkał. A w
latach osiemdziesiątych decyzja o wyjeździe była wyrokiem bez powrotu. Wtedy nikomu przez myśl nie przeszło, że
Polska wejdzie do Unii i będzie można sobie podróżować bez przeszkód. Teraz
Jagoda mogłaby przyjechać w odwiedziny, ale
czy miałyby teraz o czym rozmawiać… Czy po tylu latach znalazłyby wspólne tematy… Czy w ogóle jeszcze o niej pamiętała...
Maria wstała od
komputera. Podeszła do okna. Październikowy pochmurny dzień… Nagle wkradł się w nią i zaatakował głęboki
smutek. Musiała wyjść. Natychmiast. Gdziekolwiek, byle już nie rozmyślać… bo
inaczej na sto procent znów się rozpłacze.
To miał być taki
fajny weekend – użaliła się nad sobą zakładając nerwowo kurtkę. O ileż prościej
było w pracujące dni, mechanicznie wykonywała codzienne czynności, bez zbędnego
rozmyślania.
Skąd nagle tyle emocji pojawiało się w niej... w niej, zawsze spokojnej i opanowanej.
I w ogóle to jakiś worek się rozwiązał czy co – Wczoraj Piotr, dzisiaj Jagoda.
Czuła, że niechcący
pociągnęła za jakiś sznurek od tego niewidzialnego worka. Zamknęła drzwi i ile
sił pobiegła przed siebie.
Cdn.
Cudownie się czyta Marysiu. Jestem pod wrażeniem. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Tereniu:)
UsuńJa jestem Siódemką ;) Ostatnio przeczytałam książkę Rozmowy z Wszechświatem- Simran Singh.
OdpowiedzUsuńNomen Omen ;) Tam była 11:11...
11;11 to w ostatnich latach nr 1. Ale ogólnie to różne cyfry są znakami, aby nas naprowadzać, tak że w końcu zwrócimy na nie uwagę. Siódemka - piękny numer:)Wielkie dary, możliwości. Książki nie czytałam, ale brzmi zachęcająco:)
UsuńAnioł numer 606 zachęca cię do skupienia się na miłości, świetle i duchowych aspektach życia oraz do przekazywania aniołom wszelkich obaw lub obaw dotyczących swojej sytuacji materialnej i / lub finansowej w celu uzdrowienia i przemiany. Ufaj, że wszystko, czego potrzebujesz, zostanie dostarczone przez Wszechświat we właściwym czasie. Anioł numer 606 może również sugerować, że problemy związane z rodziną i bliskimi zostaną uporządkowane i rozwiązane z korzyścią dla wszystkich zaangażowanych. Miłość ożywa, gdy dajemy i otrzymujemy z łaską i wdzięcznością . Rozpoznaj swoją zdolność do wpływania na życie innych ludzi w pozytywny sposób. Ciesz się swoimi związkami i towarzystwem bliskich Ci osób oraz okazuj miłość w sposób wolny i bezwarunkowy. Numer 606 dotyczy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Pani Mario,
Ufam, że wszystko jest tak jak powinno być. Dziękuję za wizytę i pozdrawiam:)
UsuńMasz dar lekkiego pióra, ale nie banalnego.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o numerologii wielokrotnie, ale jakoś nie wciągnęło mnie.
Bardziej spodobały mi się rozważania o sensie tego, co robimy lub moglibyśmy zmienić...
Dziękuję:) Numerologia to więcej niż horoskopy, trochę poczytałam o niej na potrzebę pisania niniejszej książki. Rozważania o sens naszej egzystencji zawsze mnie pociągały...
UsuńNie zagłębiałam się w numerologię, choć dodawałam cyfry w mojej dacie urodzenia i wychodziła mi 3. Nie jestem aż tak głęboko uduchowiona jak Ty czy Unknown, staram się być dobrym, życzliwym ludziom człowiekiem i kształtować swoje życie tak, bym mogła nazwać siebie szczęśliwą. Od jakiegoś czasu blog Marigold jest dla mnie niedostępny, bo tylko dla zaproszonych, a szkoda bo lubiłam tam wpadać od czasu do czasu. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńW byciu dobrym, życzliwym dla siebie i innych człowiekiem wszystko się zawiera. Duchowość bez praktycznego bycia jest jak drzewo bez korzeni. Iwonko, Marigold zamknęła blog na czas swojego urlopu, myślę że wkrótce znów będzie dostępny. Pozdrawiam serdecznie:)
Usuń