Poznawanie życia jest wspaniałym doświadczeniem. Dzieci to wiedzą, wszystko dla nich jest WOW!
Takie rozmyślania jak w tym poście towarzyszą mi codziennie, pewnie jak nam wszystkim. Na pisanie takich artykułów potrzeba czasu, a jak się pracuje, spaceruje i dużo czyta, to czas jakoś tak się kurczy.
Tyle interesujących rzeczy jest już napisanych, więc czemu nie skorzystać z już gotowych:) Zamieszczam fragmenty artykułu znalezionego na stronie - https://www.vismaya-maitreya.pl
Jestem ciekawa Waszych opinii
„Wiele osób twierdzi, że ich życie to koszmar, że
nie wytrzymają już kolejnego dnia swojej "podłej" egzystencji... ale
zapominają o jednym, że większość cierpienia jakie w naszym życiu się pojawia
wcale nie jest tworzone przez "zewnętrzne sytuacje", ale przez nasz
umysł... przecież nie każda na pozór negatywna sytuacja jaka nas spotyka musi
wywoływać w nas negatywne emocje (cierpienie), a jeżeli tak się dzieje to
uświadom sobie, że wiele osób postawionych w identycznej sytuacji może mieć
zupełnie inną reakcję od twojej... ty możesz w jakiejś sytuacji się mocno
zdenerwować, a ktoś inny w takiej samej sytuacji może się śmiać do rozpuku i w
ogóle tym co go spotkało się nie przejąć... więc większość cierpienia jakie nas
spotyka jest wynikiem naszych reakcji na pewne sytuacje (to my katalogujemy
daną sytuację jako dobrą czy złą)... wystarczy zmienić swoje reakcje, a możemy
odczuć nieprawdopodobną zmianę w swoim życiu... niby na zewnątrz nic
specjalnego się nie zmieni, ale nasza wewnętrzna przemiana sprawi, że na
głębokim poziomie swojego jestestwa nie będziemy się przejmować rzeczami, które
wcześniej nas mocno dotykały / raniły... po prostu zdamy sobie sprawę, że nie
ma sensu się wszystkim przejmować, że nie każda pozornie negatywna sytuacja
taka faktycznie jest, że nie zawsze warto odpowiadać atakiem na atak... musimy
dogłębnie zrozumieć, że życie jest za krótkie, aby poświęcać tak wiele czasu na
zamartwianie się, na wieczną walkę z życiem, z innymi osobami, na tkwieniu w
"depresji", rozgoryczeniu i na pielęgnowaniu tego typu negatywnych
stanów... to po prostu nie ma żadnego logicznego sensu.”
amazing planete |
„Początkowo zaczynamy się po prostu czuć szczęśliwi i nie potrzebujemy czegoś z zewnątrz, aby ten stan utrzymać lub spotęgować... po prostu "jesteśmy" i jest nam dobrze i to nam całkowicie wystarcza... robimy wdech, a później wydech... czujemy to głębokie zjednoczenie ze Wszechświatem, z esencją życia, z pierwotną naturą przenikającą naszą egzystencję... czujemy tą jedność i jedyne czego pragniemy to jeszcze mocniejszego pogłębienia tego stanu... i tak się faktycznie będzie działo... z każdym kolejnym dniem będziemy coraz mocniej doświadczać siebie, swojej prawdziwej natury, zjednoczenia z Bogiem, z Jego Wielkim Majestatem... i to jest piękna chwila, gdy możemy tego doświadczyć”
hong kong - china |
„Gdy osiągniesz zjednoczenie z Bogiem twoje ciało zostanie zalane Jego Energią... i dzięki temu nasze życie się całkowicie odmieni... nasze reakcje się zmienią... już nie będzie można nas tak łatwo zranić jak było to kiedyś... będziemy odporni na wiele słownych ataków czy niemiłych sytuacji... dlatego tak ważne jest, aby nasz umysł i nasze serce pracowały w jedności, w zjednoczeniu, wtedy cierpienie się rozpływa... może nie całe, ale zdecydowana jego ilość... i dlatego warto wybrać się w tą podróż... podróż, która pomoże ci odnaleźć samego siebie, swoją prawdziwą naturę... i gdy to się stanie nie będziesz już więcej samotny... będziesz razem z Wielkim Słońcem iść przez życie... Ono zawsze będzie ci świecić nad głową, abyś doszedł do celu swojej podróży (napisane 10.12.2016).”
Wybaczcie, że Was nie odwiedzam, ale załatwiam pewne urzędowe sprawy, które wymagają czasu. Post skopiowałam, więc poszło szybko, ale teraz wyjeżdżam na kilka dni,
Dziękuję za wszystkie odwiedziny i komentarze, po powrocie będę nadrabiać:)
Moim komentarzem niech będzie mój ostatni wpis na blogu, zgrałyśmy się podobną tematyką.
OdpowiedzUsuńJedynie o zjednoczeniu z Bogiem nic nie powiem, bo nigdy tego nie poczułam, chociaż została ochrzczona itd.
Synchronizacja;) Zaraz do Ciebie zajrzę. Ja czuję to zjednoczenie z Bogiem... chyba zawsze je czułam, ale moją wrażliwość łatwo było zranić i często cierpiałam z tego powodu. Potrzebowałam to w sobie "przepracować".
UsuńZjednoczenie z Bogiem możemy odczuwać nie zależnie od religii, a czasem nawet bardziej, kiedy religię zostawimy na boku. Bez pośredników "rozmawia" się uczciwie i szczerze, Bóg jest w każdym z nas, a łącze z nim to nasze serce:)
Znam ten stan i wiem , o czym piszesz. Wszystkim życzę, aby go poznali. Często zaglądam na tę stronkę. Michał Anioł podobno zapytany - jakim cudem wyrzeźbił coś tak pięknego, odpowiedział że on nie wyrzeźbił tylko odłupał to, co niepotrzebne , a całe piękno było w środku. Odłupujmy, odrzucajmy to co niepotrzebne, zatrzymujmy się i słuchajmy siebie - a wtedy świat niestraszny nam będzie ;)
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam tego o Mistrzu, pięknie powiedział i z pewnością nie była to przenośnia. Często artyści przyznają, że dzieło, które stworzyli to nie ich zasługa, że to tylko przez nich spłynęło albo obudzili się z gotowym pomysłem. Pięknie to ujęłaś Gabrysiu - odrzucajmy, co niepotrzebne i wsłuchujmy się w siebie, cały dobrostan istnieje, tylko się na niego otwórzmy:)
UsuńŻeby to było rzeczywiście takie proste:(
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest. Często sami sobie utrudniamy sobie życie, ale większość cierpień pochodzi jednak z zewnątrz...
OdpowiedzUsuńPS. Wybacz, Mario, ale nie mogę się powstrzymać, muszę zapytać... Skąd wzięłaś zdjęcie Kaczyńskiego z kotem?
Ha, ha, myślisz, że już od małego szalał z kotami?
UsuńNie zawsze warto walczyć... Czasem warto odpuścić. Dla własnego dobra. Bo przecież musimy być dla siebie dobrzy. Co do ostatniego fragmentu - podpisuje się pod słowami Jotki.
OdpowiedzUsuńWiększość cierpień jest reakcją na podtrzymywanie rozpamiętywania o swojej krzywdzie i złych wspomnieniach. Musi do nas dotrzeć, że życie nie polega na przyjemności. W życiu są różne chwile, nie mamy wpływu na niektóre, musimy więc przyjąć z całym dobrodziejstwem natury.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Nikt z wyjątkiem masochistów nie chce skazywać się na cierpienie. Ty mówiąc o cierpieniu, które sami na siebie sprowadzamy, masz na myśli duchowe. I tu mogę się z Tobą zgodzić, że jeżeli nie będziemy roztrząsać złych zdarzeń, które były naszym udziałem, tylko zrozumiemy, że nie mieliśmy na nie wpływu, to zmniejszymy ból i cierpienie. Jest jednak cierpienie fizyczne, którego nie da się okiełznać oddechami i jednością z Bogiem.
OdpowiedzUsuńPosdpisuję się pod Twoimi słowami parą rąk.
OdpowiedzUsuńBóg doświadczył mnie tak zgoła niezrozumiałymi sytuacjami, że nie pozostawił mi nic innego jak je przyjąć jako dar...
To tylko wrażenie że coś tracimy...
Zyskujemy siebie,ale nie mamy o tym pojęcia...
Każdy jest kowalem swojego losu.Ciężko czasami zrozumieć drugiego człowieka..nie zawsze jest prosta droga w życiowych decyzjach.Wiem jedno,nie wolno być złym człowiekiem.W złym i dobrym musi być równowaga..Zawsze dobrze być po dobrej stronie i być szczęśliwym człowiekiem.Pozdrawiam Marysiu .
OdpowiedzUsuńKiedy staniemy się uważni na to co dzieje się w naszym momencie życia ,kiedy skupimy się na chwili, na tzw."tu i teraz", kiedy mimo bólu i cierpień nie utkniemy w żalach, życie nabiera wtedy innego trochę wymniaru...Każde doświadczenie uczy ...daje lekcje ,czasami bardzo trudne..Akceptacja i uważność na chwile, daje wiele.....No i JEDNOŚĆ .....Przyjemnej podróży i pomyślengo załatwienia spraw:):
OdpowiedzUsuńSprawy urzędowe... Coś o tym wiem. Moje ciągną się jak ten makaron z pewnej piosenki. Mam nadzieję, że szybko się uporasz ze swoimi
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wszystkimi, nie tylko szarymi, kolorami listopada