Maria poczuła się
bardzo senna.
Na wpół widzącymi
oczami spojrzała na zegarek – była 16:06.
Była tak senna, że
przez chwilę musiała zastanowić się nad cyframi.
- Nie, no nie
będę spać o tej porze – zbuntowała się niczym małe dziecko kładzione na drzemkę
– Mowy nie ma.
Zawsze dziwiła się
ludziom, którzy urządzali sobie poobiednie drzemki. Ona nie zamierzała. Uważała,
że na drzemki szkoda życia. Wystarczało, że nocny sen zabierał z życia spory kawał.
Gdzieś wyczytała, że jedną trzecią. Nie miała zamiaru jeszcze do tego dokładać.
Pomimo swojego zdania na ten temat, czuła się coraz bardziej ociężale i jakoś
tak chcąc czy nie, położyła się na kanapie. Patrzyła przez okno na chmury,
które przesuwały się leniwie i czuła, że ledwie utrzymuje powieki. Chmury zaczęły
się rozmywać.
- No dobra, chwilę poleżę – wyraziła w końcu zgodę, poddając się.
Po pewnym czasie
miała wrażenie, że w chmurach dostrzega zarys gór. Pomyślała, że chmury czasem
lubią przybierać dziwne kształty, a jak
puścić wodze fantazji to można zobaczyć ciekawe krajobrazy, nawet góry w
chmurach. Drwiła z siebie, ale widok gór wcale nie zniknął, a raczej jawił się
coraz wyraźniejszy. Mrugnęła parę razy, ale widok był taki sam. Usiadła żeby
przerwać to wzrokowe złudzenie.
Góry były tam nadal!
Zerwała się na równe nogi przecierając oczy.
Góry były
prawdziwe! Jak okiem sięgnąć rozciągał się długi łańcuch gór.
Zdezorientowana kompletnie
rozejrzała się dookoła.
Wszędzie były
góry! Po jej prawej stronie, góry były dość wysokie, a ona sama stała na
skalistej dróżce, która biegła wzdłuż zbocza. Po drugiej stronie w oddali, góry
były znacznie niższe, raczej były to wysokie wzgórza. Przed nimi lśniła w
słońcu tafla wody, chyba jezioro…
Maria spojrzała na
siebie. Była w dresie i na boso, czyli tak jak położyła się na kanapę… Była we
śnie?
Stała obok
dużego, płaskiego kamienia. Usiadła. Poczuła przyjemne ciepło. Kamień był
nagrzany od słońca, które teraz chyliło się ku zachodowi, wisząc nad wzgórzami.
Nie mieściło jej
się to w głowie! Boże! Co to za dziwny sen! Nie mogła się nadziwić, wszystko
widziała tak jakby było prawdziwe.
Uszczypnęła się.
Zabolało! Może w snach uszczypnięcie też boli – poddała się bezradnie. Wstała i
zaczęła iść tą ścieżką. Poczuła rozgrzane skały pod stopami. Dlaczego to czuję,
przecież jestem na kanapie… – nie mogła zrozumieć. Sen był naprawdę
dziwny…
Dała jeszcze parę
kroków i nadepnęła na ostry kamyk.
Auuu! Jeśli to
jest w moim śnie, to chcę się obudzić – pomyślała błagalnie… i w tej chwili
otworzyła oczy w swoim pokoju.
Była na swojej
kanapie i patrzyła na przesuwające się chmury za oknem.
Zerwała się na
równe nogi i obejrzała pokój dookoła. Podeszła do okna. Poza leniwymi chmurami
nic nie było. Ale emocje ze snu jej nie opuściły, czuła je całkiem mocno.
Co to było?-
zapytała głośno trochę wystraszonym głosem – Co to za dziwny sen? Wszystko było takie jak
na jawie!
Spojrzała na
zegarek. Była 16:16
A więc spała
tylko parę minut. Przypomniała sobie z jakiegoś sennika, że pierwsza krótka faza
snu to takie zlepki różnych obrazów. Już się śpi, ale jeszcze nie do końca,
takie nie wiadomo co. Uspokoiła się tym samo wyjaśnieniem i poszła pod prysznic zmyć z siebie resztkę tych dziwnych obrazów
sennych.
Miała ochotę
pogadać o tym co najmniej dziwnym śnie, ale nie było z kim. Ojciec Marii wyjechał
na wycieczkę do Szwecji i miał wrócić dopiero w poniedziałek wieczorem. Był
aktywnym, pełnym młodzieńczej energii emerytem i niejeden młody mógłby mu
pozazdrościć takiej radości życia.
Najchętniej
porozmawiałaby ze swoją ukochaną córeczką, ale Lila od roku była w Anglii.
Maria bardzo za nią tęskniła, ale rozumiała, że musi pozwolić żyć dziecku
własnym życiem. Kiedyś musiało to
nastąpić, bo naturalną rzeczą jest, że dzieci dorastają i wyfruwają z gniazda. Tyle,
że w ostatnich czasach młodzi wyfruwają daleko, wyjeżdżają za granicę… Maria westchnęła i
zakręciła wodę.
Rozmyślania
zostawiła pod prysznicem. Z łazienki wyszła odświeżona, czuła się naprawdę
rześko.
Poszła do kuchni
zaopatrzyć się w ulubioną miętowo - owocową herbatę i porcję upieczonej przez
nią szarlotki. Dom ciągle pachniał
piekącym się ciastem. Maria lubiła taki pachnący, przytulny dom, zwłaszcza
jesienią.
Teraz już mogła rozsiąść się wygodnie. Lubiła takie małe, codzienne rytuały. Za
chwilę zaczynał się jej ulubiony serial, a zaraz po nim drugi na innym kanale. Dwie
godziny niczym nie zmąconego relaksu uśmiechały się do niej. Weekend dopiero
się zaczynał, jeszcze całe dwa wolne dni były przed nią.
Czekając aż
skończy się bloczek reklam, Maria rozglądała się po pokoju. Lubiła jego
przytulny wystrój. Rośliny w doniczkach mniejszych, większych i całkiem dużych
działały swoim widokiem kojąco i lubiła je penetrować oczami. Jej wzrok
zatrzymał się na stojącej fotografii. Lilka zdmuchuje na niej świeczki na torcie urodzinowym. Mimo woli
myśli Marii cofnęły się w przeszłość… do innych urodzin Lilki. Tamtego dnia nie potrafi całkiem wymazać z pamięci…
Były dwunaste
urodziny Lilki. Córcia bardzo cieszyła się na swoje urodziny, miały przyjść do
niej koleżanki. Od rana robiła dekoracje
i nuciła radośnie.
Niestety, awantury
w ich domu były już wtedy na porządku dziennym. Piotr - wtedy mąż Marii – od
rana chodził rozdrażniony. Szukał zaczepki, prowokacji do kłótni. Była sobota,
więc miał wolne, ale to właśnie go
irytowało, nie umiał znaleźć sobie miejsca. Prowokował więc po to, żeby w końcu
mógł trzasnąć drzwiami i wyjść z domu.
Wrócił późnym
wieczorem. Był pijany nie bardziej niż zwykle, ale tym razem był wyjątkowo
zaczepny, a chwilami nawet agresywny. Miotał się po mieszkaniu, zamiast jak
zwykle usiąść przed telewizorem i zasnąć. Jego pokrzykiwania spowodowały, że
Lilka zaczęła płakać. Piotr nigdy wcześniej nie zachował się tak jak wtedy.
Odwrócił się w jej kierunku, krzycząc żeby się zamknęła. Lilka trzęsła się cala,
gdy ruszył z furią w jej stronę. Maria zdążyła zasłonić córkę sobą w ostatnim
momencie i pięść Piotra wylądowała na niej.
Chyba sam wystraszył
się tego, co zrobił. Chwycił kurtkę i wybiegł z domu.
To była kropla,
która przepełniła kielich goryczy ich wspólnego życia. Maria szybko spakowała
najpotrzebniejsze rzeczy i zostawiła służbowe mieszkanie Piotra razem ze
wszystkimi wspomnieniami na zawsze.
Uśmiechnęła się smutno do tych wspomnień. Piotr
zniszczył ich małżeństwo… Może nieświadomie, ale co to za różnica, skoro ich
życie się rozpadło. A przecież kiedyś był takim fajnym człowiekiem…
Kiedy go poznała
był wspaniałym, uroczym chłopakiem. Towarzyskim, uczynnym, wesołym, no i
zakochanym w niej bezgranicznie. Po dwóch latach chodzenia ze sobą wzięli ślub.
Maria była bardzo szczęśliwą młodą mężatką, a wkrótce potem matką. Piotr
rozpłakał się ze wzruszenia kiedy pierwszy raz podała mu w ramiona ich córeczkę.
Tworzyli piękną, wzorową wręcz rodzinkę. Piotr był bardzo lubiany przez
wszystkich, był tak zwaną duszą towarzystwa. I to chyba go zgubiło…
Znajomych mieli
wielu, bo wszyscy przepadali wprost za Piotrem. Nie dość, że miał świetne
poczucie humoru to jeszcze potrafił naprawiać różne rzeczy i w domu i w garażu.
Taki złota rączka od wszystkiego. I tak to znajomi wpadali do nich okazyjnie z
jakąś butelką, żeby podziękować Piotrowi za jego przysługi. Zapraszali ich
także do siebie na różne okazje, czasem okazję stwarzało się na potrzebę wypicia i miało to
być zabawne. Maria zaczęła dostrzegać
jak Piotr się zmieniał. Pił coraz więcej. Nie był już tym fajnym mężem, którego
jej wszyscy zazdrościli. Nie był już zabawny. Jego naturalny wdzięk bycia
dowcipnym zastąpił menelskim żargon.
Rozmowy z Piotrem
nic nie dawały. On nie widział żadnego problemu. Uważał, że Maria wszystko
wyolbrzymia. Coraz częściej wychodził sam, w końcu nawet jej o tym nie
informując. Kłótnie w ich domu były już czymś normalnym, a wśród nich padały
coraz gorsze słowa. Maria czuła się bezradna. Patrzyła na smutną twarzyczkę
rosnącej córeczki i nie wiedziała jak ma dalej żyć. Nie raz myślała o odejściu, ale ciężko jej było przyswoić myśl, że dziecko
nie będzie miało pełnej rodziny. Wahała się aż do tamtego wieczoru, ale tamtego
wieczoru miarka się przebrała.
Ostatni raz
widziała Piotra na Sali sądowej. Pomimo przysługującego mu prawa odwiedzin
dziecka, nie skorzystał z niego ani razu. Jakiś rok później usłyszała od ich wspólnej
znajomej, że Piotr stoczył się całkiem. Stracił pracę, eksmitowali go z
mieszkania. Zrobiło się jej go żal. Kiedyś był jej przecież bardzo bliski…
Maria początkowo
zamieszkała u koleżanki na pokoju. Ojciec namawiał ją, aby zamieszkały z Lilą u
niego, ale Maria ociągała się z decyzją przez jakiś czas. Nie chciała wracać do
domu rodzinnego, bo czuła, że to będzie tak jakby cofnęła się w swoim rozwoju i
takie myśli były dla niej dołujące. Matka Marii zginęła w wypadku, kiedy Lilka
miała pięć lat. Marii bardzo brakowało matki, bliskich rozmów z nią, zwłaszcza
kiedy w jej życiu pojawiło się tyle problemów. Z ojcem też dogadywała się
dobrze, ale czuła, że w matce mogłaby mieć najlepszą kobiecą przyjaciółkę. Na powzięciu ostatecznej decyzji z
przeprowadzką do ojca zaważyła Lila, która była w bardzo bliskich relacjach z
dziadkiem. Maria widziała zawsze jej roześmianą buzię i błyszczące oczy w
towarzystwie dziadka. A ona niezbyt często w tamtym czasie się śmiała. Zdawała
sobie sprawę, że nie jest dla córki najlepszym towarzyszem.
Po przeprowadzce szybko przekonała się, że
zamieszkanie z ojcem było dobrym pomysłem. Lilka poweselała, stała się radośnie
dojrzewającą nastolatką. Dziadek chyba trochę zastępował jej ojca, świetnie się
wspólnie dogadywali. Oczywiście rozpieszczał wnuczkę, ale Maria przymykała na
to oko. Ona sama też z czasem wypogodniała i nabrała ochoty na życie.
Skończyła
nie dawno czterdzieści sześć lat. Była w pełni życiowych sił i raczej
zadowolona z życia. Owszem, czasami miewała chandry, gorsze dni w których czuła
się samotna i niespełniona.
Kiedyś, po wyleczeniu
się z Piotra, próbowała ułożyć sobie życie na nowo. Próbowała, ale nie wyszło.
Z każdą znajomością przekonywała się, że facetowi chodziło tylko o jedno - żeby
jak najszybciej zaciągnąć ją do łóżka. Na początku znajomości taki facet nawet
się starał. Wspólne kino, spacery i rozmowy. Ale kiedy jego cel został
osiągnięty, okazywało się, że kino jest nudne, a na spacery szkoda czasu. Co do
rozmów ograniczały się do samochodów, sportu i gier komputerowych.
Żeby prowadzić jakąkolwiek
rozmowę, to ona musiała się dopasowywać do niego. Ale to nie były jej tematy,
poglądy, sprawy… Była z kimś a i tak czuła się samotna. Nierozumiana. Faceta
nie obchodziło co jej w duszy gra… On nie dopasowywał się do jej tematów. Ba, zorientowała się, że nawet jej nie słuchał. A
ona przecież nie była kobietą mówiącą dużo i byle co. Nie trajkotała o
ciuszkach i kosmetykach. Interesowała się wieloma rzeczami, na przykład
archeologią, historią ziemi i ludzi, zagadkami świata.
W końcu nadszedł
czas kiedy zadała sobie pytanie - Czy takie bycie z kimś miało dla niej sens?.
Nie, nie miało –
brzmiała odpowiedź. Nie takich związków
szukała. I tak raz na zawsze dała sobie spokój z tym nowym układaniem życia. A o facetach wyrobiła sobie opinię niezbyt
dobrą.
Zastanawiała się też
czy z nią jest wszystko w porządku, bo dlaczego trafiała na samych dupków.
Wiedziała przecież, że prawdziwi mężczyźni byli na świecie, tylko nie wiedzieć
czemu ona ich nie spotkała.
Przyzwyczaiła się do bycia samej. Miała
kochaną rodzinę, bezpieczny dom, pracę. Czegóż chcieć więcej – zapewniała
siebie i sięgała po książkę, zawsze niezawodną przyjaciółkę.
Do przeszłości nie wracała, lecz teraz właśnie zdała sobie sprawę, że jej
myśli tam poleciały. Błądziła w przeszłości bardzo głęboko, a przypomniane
czułe struny odpowiadały na ten dotyk ostrymi ukłuciami w sercu.
Reklamy dobiegły
końca. Maria z wdzięcznością przeniosła swoją
uwagę na ekran, gdzie właśnie rozpoczynał się film.
cdn.
Bardzo jestem ciekawa dalszego ciągu. Los Marii, to los wielu z nas.Uściski.
OdpowiedzUsuńTak, nasze losy przeplatają się. Pozdrawiam Iwonko:)
UsuńTaaa, same dupki mówisz...czekam w takim razie ;)
OdpowiedzUsuńPuki co, same... Pozdrawiam Anno:)
UsuńPięknie - pozdrawiam Mario
OdpowiedzUsuńDziękuję Gabrysiu i pozdrawiam:)
UsuńPięknie Marysiu. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję Tereniu i pozdrawiam:)
UsuńTo czekamy na ciąg dalszy.. Pozdrowienia:)
OdpowiedzUsuńBędzie. Pozdrowienia:)
Usuń