Rozdział
7
Kiedy
Maria obudziła się, nie musiała sprawdzać zegarka, żeby wiedzieć która była
godzina. Ale zerknęła – była oczywiście 6;06. Ku swojemu zaskoczeniu nie czuła
żalu ani złości, że tak wcześnie się obudziła. Czuła nawet nutkę radości.
Do
pracy przygotowywała się bez pośpiechu. Zauważyła jaki to był komfort. Miała
czas spokojnie wypić kawę, a nawet zatrzymała się chwilę przy oknie, żeby powitać
nowy dzień. Dzień zaczynał się pochmurnie, ale nie czuła się z tego powodu zawiedziona.
Zastanawiała się nad tymi zmianami u siebie, gdy przed oczami stanęła jej scena
ze snu!
Szła
skalistą dróżką. Z przodu rosło kilka nieznanych jej drzew. Szła w ich stronę
chętnie, bo czuła słoneczny skwar. Pod drzewem dostrzegła jakąś postać. To była
kobieta, ubrana w długą do ziemi suknię, a właściwie suknia wyglądała jak
owinięta dookoła niej szata ze staro biblijnych czasów. Gdy Maria zbliżyła się
na kila metrów, kobieta odwróciła głowę w jej stronę i ich wzrok spotkał się.
Oczy miała ciemno – brązowe, przenikliwe i …bardzo smutne. Maria odczuła smutek tamtej
kobiety. Scena się urwała!
Maria
stała sparaliżowana z rozszerzonymi szeroko oczami, powalona rozegraną sceną ze snu.
Co to
było!? Sen? Już nie pamiętała czasów, kiedy jej się coś śniło. Ale co to był za
sen… taki dziwny… Nadal odczuwała smutek tej kobiety ze snu…
Ocknęła
się w samą porę, bo był najwyższy czas wyjść do pracy.
Dzień
zleciał szybko. Basia opowiadała o wesołych przygodach z dziećmi. Kasia
narzekała na zmarnowany weekend z Tomkiem, bo tylko ją wkurzał.
Maria
zapytana o weekend, pochwaliła się nowiną o spacerach i bieganiu. Koleżanki
przyjęły to bez entuzjazmu. Kasia poradziła, że jeśli chodzi o sylwetkę to
tylko siłownia, no a jak już biegać to z Chodakowską. Inaczej to szkoda czasu,
bo i tak rezultatu nie będzie.
Maria
odpowiedziała, że nie chodzi o jakieś odchudzanie, tylko o spacer dla zwykłego
relaksu. Kasia prychnęła. Basia zgodziła się co do spacerów, bo owszem, rodzinnie
spacerowali czasem po obiedzie, ale żeby specjalnie w tym celu wstawać...
Przeciągnęła zdanie i zostawiła nie dokończone. W tym miejscu Maria zrozumiała
Witka - nie było sensu podejmować tematu
z kimś, kto go nie rozumiał.
Maria
zastanawiała się czy powinna wspomnieć o spotkaniu z Witkiem. To przecież
zwyczajna sytuacja, ale z drugiej strony nie wiedziała jakie komentarze tym
wzbudzi. Gdy tak rozważała, Witek właśnie wszedł do biura. W poniedziałki z
jakiegoś powodu zaczynał pracę później. Wszedł, przywitał się ogólnie i zwrócił
się do niej: - Jak tam Maria,
przekonałaś się już do rannych spacerów?
Dziewczyny
spojrzały na nich pytająco i wymieniły znaczące spojrzenia między sobą. Potem
skierowały wzrok na Marię z zapytaniem w oczach.
- Spotkaliśmy się przypadkiem – usprawiedliwiała się prawie, widząc ich dociekliwe spojrzenia – Spacerowałam nad rzeką, a Witek – jak się okazało – robi prawdziwe trasy rowerowe. Obie spojrzały na Witka zdziwione. Ale on potwierdził bez żadnego zmieszania, a na koniec złożył propozycję – Słuchajcie, a może będziemy jeździć razem – jako tim biurowy. Co wy na to? Basia roześmiała się, a Kasia pokazała mu język. Maria domyśliła się, że zrobił to specjalnie. Tą propozycją sprytnie uwolnił się od dalszych pytań. Zrozumiała, że był mądrym, otwartym na rozmowy chłopakiem, ale nie w biurze.
Maria
o swoich dziwnych przypadkach oczywiście nie pisnęła ani słówka.
Gdy
wróciła, ojciec już był w domu. Uściskali się serdecznie. Potem cały wieczór
spędzili na opowieściach, ciesząc się sobą. Ojciec pełen wrażeń, opowiadał o
urokach wycieczki. Najpierw o podróży – autokarem i promem. O towarzyszach
podróży, o nowych znajomościach. A potem opowiadał o miejscach które zwiedzali.
Pokazywał zdjęcia i opowiadał z taką
pasją, aż zazdrościła mu tej tryskającej radości. Siedzieli do późna, zdając na
przemian relacje.
Maria
przez cały czas zastanawiała się – czy opowiedzieć ojcu o swoich przywidzeniach,
przypadkach czy nie... Gdyby był wtedy w domu, zrobiłaby to bez wahania.
Ostatecznie nic jednak nie wspomniała.
Przez
następne dni Maria budziła się sama, przed budzikiem, czasem o 6;06, a czasem o 6;00. Już się prawie
przyzwyczaiła do tego, podczas gdy w piątek spała tak mocno, że nawet budzik
nie dał rady. Dopiero szarpanie za ramię odniosło skutek. Ojciec zszedł na dół
na śniadanie i zorientował się, że córka jeszcze nie wyszła do pracy. Zdziwił
się i zajrzał do jej pokoju.
Zerwała
się z bólem głowy, co było dla niej rzadkością. Do pracy spóźniła się pół
godziny. Zadzwoniła wcześniej tłumacząc się złym samopoczuciem. Cały dzień
faktycznie nie nadawała się do żadnej rozmowy, na pracy ledwo się skupiała. Dziękowała
Bogu, że to był piątek i pracę kończyli o pierwszej. Rano obiecała
sobie, że jak tylko wróci do domu to pójdzie spać, ale około południa czuła się
już dużo lepiej. Chociaż z drugiej strony nie było to nic nowego, bliżej
fajrantu każdemu przybywało energii. Pobyt w pracy choćby lubianej i tak w
pewien sposób był przymusem, więc odpowiednia godzina na zegarze zwiastowała
odzyskanie wolności.
Już
od drzwi pachniało obiadem. Ojciec usmażył ryby. Ich zapach stawiał od razu w
gotowość cały układ pokarmowy. Jak zawsze, po powrocie z jakiejś wycieczki, przez
kilka kolejnych dni delektował się zwyczajnym byciem w domu. Krzątał się w kuchni
radośnie pogwizdując jakąś swojską nutę.
- O
już jesteś – ucieszył się na widok córki, stawiając na stole świeżo
przygotowaną surówkę z białej kapusty – To myj ręce, bo obiad gotowy!
Maria
przez chwilę poczuła się jak małe dziecko –Tak jest tatusiu! – uniosła dwa palce do
skroni i stuknęła butami. Ta chwila wystarczyła aby przeszła jej resztka
senności. Poobiednia kawa i żartobliwe rozmówki z ojcem spowodowały, że całkiem odzyskała energię.
Ojciec na resztę tego dnia poszedł do swojego pokoju oddać się ulubionemu zajęciu. Spisywał kroniki ze
wszystkich wojaży i imprez emeryckich, urozmaicając je wybranymi zdjęciami.
Tworzył w ten sposób ciekawe, czasem zabawne historie. Dopijając kawę już
zaczynał formować styl dzisiejszej opowieści. Maria widziała jaki był tym radośnie
podekscytowany. Miał ciągle jakieś nowe pomysły.
On
czuje, że żyje – pomyślała o ojcu, ciesząc się jego radością.
Kiedy
została sama, wzięła książkę i usiadła na kanapie. Była to ostatnia książka z
wypożyczonych przed tygodniem. Zwykle wypożyczała trzy, cztery książki na
tydzień i przeważnie wymieniała je w piątek zaraz po pracy. Tym razem nie
zdążyła wszystkich przeczytać, zważywszy na inne zaistniałe sytuacje i nie
poszła do biblioteki. Ale, co tam – machnęła ręką – przecież nie muszę bić jakichś
rekordów w czytaniu.
Wstęp
był nudny. Przydługie opisy książki najpierw od wydawcy, a potem jeszcze od
samego autora. Następnie podziękowania
tylu osobom, że mogliby razem stworzyć wspólnotę jakiejś wioski. I kilka
kartek poświęconych reklamie innych książek tegoż autora jak i innych, ale w
tym wydawnictwie. Ewidentnie było widać, że bardzo dbają o własny biznes. Nawet
odechciało jej się czytać. Nie lubiła kupować towaru, który był tak gorliwie zachwalany,
że aż wciskany. Budziło to w niej jakiś niewytłumaczalny bunt. Zamknęła
książkę. Po chwili jednak otworzyła i zaczęła czytać. Bądź co bądź miała poczucie
obowiązku. Do poniedziałku powinna ją przeczytać, bo chciała wymienić, a nie
mogłaby oddać nie przeczytanej książki. To by się nie zgadzało z jej zasadami.
W
końcu wczytała się w treść książki, ale gdyby miała określić swoje
zainteresowanie nią w skali jeden do dziesięciu, dałaby może cztery. Przeskakiwała
spore fragmenty szerokich opisów scenerii i przyrody i nie chodziło o to, że
nie lubiła tego, tylko opisy były tak rozwlekłe, a wywody na ich temat tak
rozciągane, że Maria raz po raz gubiła wątek.
Robiła
częste przerwy na zrobienie herbaty, na pójście do toalety albo na popatrzenie
za okno. No, nie mogła powiedzieć, żeby
była to ciekawa książka. Dawno już jej się taka nie trafiła, a wybrała ją ze
względu na tytuł „ Tajemnicza droga”.
Brzmiało tajemniczo, ale jak na razie na żadną tajemnicę się nie natknęła. Zawzięła się i czytała do siódmej tak jak sobie
założyła. O tej godzinie zaczynały się jej seriale, ale po ich obejrzeniu nie
miała zamiaru wracać do nudnego czytania. Inaczej by było, gdyby miała ciekawą
książkę, wtedy mogłaby czytać do późna w noc, a nawet do rana. Ale ta po prostu
ją męczyła.
Wieczór
właściwie dopiero się zaczynał. Piątkowy wieczór, w który można siedzieć do
późna. Do późna… tylko co będzie robić? Książka odpadała…
Maria
przez chwilę odczuła ogromny smutek! Tylko przez moment, ale smutek był tak wyrazisty, że aż
dosłownie zabolało ją serce. Była samotna… tak bardzo samotna! Czuła jak żal
nad sobą ściska jej gardło. Wstała machinalnie, żeby nie
dopuścić do wylewu łez jak to miało miejsce przed tygodniem. Co powie ojcu, gdy
zastanie ją szlochającą… Jak miałaby mu wyjaśnić że płacze, skoro sama sobie
nie umie tego wyjaśnić.
Przerzucała
kanały w poszukiwaniu jakiegoś ciekawego filmu. Nie było nic dla niej. Same
mafijne, filmy grozy albo horrory. Nigdy za takimi nie przepadała.
- No,
żeby nie było co wybrać! – skomentowała głośno nie kryjąc niezadowolenia.
Przeszukała wstępnie wszystkie kanały i
nic ciekawego ją nie zatrzymało. Sprawdzała
więc ponownie żeby wybrać cośkolwiek, co da się oglądać.
W
obrazie przez chwilę mignęło jej coś znajomego. Zatrzymała się i cofała kanały
żeby sprawdzić co to było, że zwróciło jej uwagę, ale nie mogła ponownie
natrafić. W końcu odpuściła. Ostatecznie zostawiła kanał Discovery. Lepiej już było
obejrzeć interesujący dokument niż byle jaki film. Dokument był ciekawy, o UFO,
tylko że po trzech minutach zorientowała się, że już widziała go dwa razy… Zostawiła, bo
na ten moment była to najlepsza opcja. O dwudziestej drugiej na jedynce zaczynał się
King Kong. Ten film też oczywiście widziała, ale już dość dawno, więc ustawiła
się na przypomnienie go sobie. Wiedziała, że film akcji ją wciągnie nawet
oglądany po raz któryś.
UFO… Discovery
pokazywało uchwycone filmiki z dyskami na niebie lub dziwnym światłem w różnych
częściach świata.
Ciekawe
czy oni nie mogą kontaktować się z nami czy też nie chcą… Maria zastanawiała
się słuchając narratora, bo o tym, że obcy odwiedzają Ziemię była przekonana. Za dużo dowodów było,
żeby nie wierzyć. Naoczni świadkowie… Z drugiej strony oficjalne rządy państw
milczały w tej sprawie. Jeśli już jakaś publiczna osoba wypowiadała się
zapytana przez dziennikarzy to zawsze z lekceważeniem tematu, poddając go w
wątpliwość i śmieszność. Może po prostu bali się paniki światowej, więc
zmiękczali temat… Ale to by świadczyło, że coś wiedzą... Czy obcy stanowili dla
nas zagrożenie, mieli złe zamiary wobec nas… Wyobraźnia zaczęła jej podsuwać
sceny z fantastycznych filmów…
-
Kurczę, po co ja o tym myślę, tylko będę się bać. Ufoludki jakby mieli nas zaatakować
zrobili by to już dawno – wyciągnęła wniosek ze swoich rozmyślań.
Film
dokumentalny dobiegał końca, gdy w myślowe analizy Marii brutalnie wtargnęły
reklamy. Jak tu się nie zirytować –
pomyślała prawie głośno - Jeszcze nawet przed
włączeniem obsady filmu, tak im się śpieszy zarabiać. To brak szacunku dla
widza. Maria była zniesmaczona. Niektóre z reklam były narzucające się, natarczywe, wręcz agresywne. Czy nie mogliby tego robić choć trochę
subtelniej… - westchnęła, wstając.
Musiała
się rozluźnić, bo King Kong był długim filmem, a zaczynał się już za chwilę. Przełączyła na pierwszy program. Gdy zmieniała
przycisk, znów błysnął jej znany obraz w jednej sekundzie. Tym razem
zareagowała błyskawicznie wciskając na powrót Discovery. To była kolejna
reklama. Zapowiadali jakiś dokument o Palestynie. Na ekranie pojawiały się
osoby ubrane w szaty z czasów biblijnych. Maria lubiła filmy dokumentalne, a te
z czasów Jezusa na ziemi były szczególne, więc czekała, żeby zobaczyć kiedy będzie
nadawany.
Coś
znajomego przewijało się w pokazywanych obrazach…
I nagle
pojęła – patrzyła na krajobraz ze snu! Dróżka na zboczu góry! Daleko w tle duże
jezioro. Te skały… drzewa, nawet kamień
był podobny do tego, na którym siedziała podczas drzemki, mając te
przywidzenie! Przez moment widziała ten krajobraz też w małym telewizorku w kuchni podczas
nadawanych wiadomości… No i w dzisiejszym śnie! Kim była kobieta, która jej się przyśniła... Patrzyła Marii prosto w oczy jakby chciała coś przekazać...
Marią
wstrząsnęło! Co się działo…?!
Zaczęła
chodzić po pokoju w tą i z powrotem. Maszerowała tak przez jakiś czas nie
myśląc o tym co robi. Zatrzymywała się czasem, składając ręce jak do modlitwy, lub
łapała się za rozpaloną twarz. Umysł galopował.
W
końcu poszła tym marszem do kuchni i nalała sobie mocnego drinka. Spory łyk
upiła od razu.
Nie
czuła reakcji alkoholu, więc popiła kolejny łyk i kolejny... Trochę
rozluźniona, przełączyła kanał na King Konga i zrobiła następnego drinka.
- O
Boże – wyjęczała, łapiąc się za głowę, a za chwilę za żołądek, który nakazywał
jej niezwłocznie udać się do łazienki.
Kilka
razy budziła się i przysypiała na nowo, klęcząc przed toaletą. Czuła się
fatalnie, głowa jej pękała, było jej zimno i chciała do łóżka, ale żołądek nie
pozwalał jej się oddalić na dłużej niż na dwie, trzy minuty.
Aż wreszcie
za którymś razem przebudziła się z poczuciem ulgi, więc uznała, że chyba już może wrócić do łóżka. Wsłuchała się w swój organizm czujnie i na wszelki wypadek
zabrała ze sobą miskę.
- Maryyysia…
- Wszystko
w porządku? Ale ty długo dzisiaj śpisz.
- Oo,
och… jakoś tak… późno poszłam spać… jeszcze godzinkę chcę tatku…
-
Masz wolne, więc śpij jak masz ochotę – ojciec roześmiał się niedowierzająco
kręcąc głową – Ale nie wiem czy wiesz, że jest już dwunasta.
Maria
już nie słyszała ojca, zapadając ponownie w sen, który wcale nie był zdrowym
snem, co najwyżej próbą przywrócenia organizmu do jako takiego funkcjonowania.
Wstała
o trzeciej. Poszła wziąć długi, chłodny prysznic, po którym poczuła się na tyle
lepiej, żeby jako tako funkcjonować.
Ojciec
zostawił jej kartkę, że wychodzi z przyjaciółmi i wróci późno.
Było
jej to na rękę. Nie będzie musiała udawać ani wymyślać powodu dlaczego tak się
czuje. Miała potwornego kaca i to nie
tylko fizycznego. Czuła moralne wyrzuty, że tak się napiła.
Pamiętała
co było powodem tego i czuła się trochę usprawiedliwiona, ale to nie pomagało w
samopoczuciu. Zaparzyła sobie kakao i obejmując kubek dłońmi tępo patrzyła na
parujący napój. Przymknęła oczy. Z archiwalnych pokładów pamięci wyświetlił się widok Piotra,
podającego jej do łóżka kubek z unoszącym się kakaowym aromatem. Uśmiechnęła
się do tego wspomnienia. Piotr znał jej upodobania, wiedział co ona lubi, co
jej pomaga, co ją rozwesela. Kiedy dopadała ją jakaś chandra to gorące kakao
było dla niej nadzwyczajnym lekiem.
Kiedy
to było… Próbowała sobie przypomnieć, ale już po chwili zrezygnowała z jakiegokolwiek
wysilania umysłu. Przesiedziała tak bez myślenia, nie licząc czasu.
Około
szóstej miała się już znośnie. Wcześniej wypiła kawę i nawet coś przegryzła.
Wracała do siebie, ale psychicznie robiła sobie wyrzuty, że zmarnowała sobie
cały wolny dzień.
Na
komórce wyświetlało się jakieś powiadomienie. Odblokowała ekran. To była wiadomość
od Lilki. Napisała, że zadzwoni jutro, ale teraz chciała się podzielić
wiadomością, że znalazła nową pracę w sklepie z kosmetykami i dziś będzie tam
pracować na próbę.
Maria
ucieszyła się. Wiedziała, że jej córka poradzi sobie ze wszystkim. Była otwarta
w kontakcie z ludźmi i powszechnie dawała się lubić.
Otworzyła
komputer i weszła na facebooka. Dawno tam nie zaglądała, nie była jego
zwolenniczką, ale czasem miała wiadomości od znajomych to odpisywała. Teraz też
jakieś były. Dwie nieistotne, ale była też wiadomość od Witka. Zaskoczona
wiadomością ożywiła się. Witek napisał krótko, zapytał czy wszystko ok., a
jeśli tak to czemu zawaliła poranny spacer ? Dołączył śmieszne emotionki.
No
właśnie. Zawaliła spacer i nie tylko to, zawaliła cały dzień! A do tego ta
nieszczęsna książka czekała, która teraz akurat specjalnie napatoczyła jej się w
oczy.
Maria
obiecała sobie solennie poprawę i naprawę wszystkiego, ale od jutra. Od jutra.
cdn.
Alkohol nie ;) Kompletnie się nie przyjmuje w żadnej ilości....
OdpowiedzUsuńNo co z tą książką? Mam takie czytelniczki, zamiast rzucić, bo nie wchodzi, mordują z poczucia jakiegoś, nieznanego mi, obowiązku. Ale rozumiem, że tu coś na rzeczy jest ;)
Alkohol nie - wiem, ale Maria jeszcze nie wie, a musiała czymś znieczulic nadmiar wystraszonych myśli;) O taki bezsens obowiązku właśnie tutaj chodzi, no cóż mocno naklejone etykietki nie zawsze łatwo schodzą;)
UsuńPróbowałam kiedyś pozbyć się migreny koniakiem, kiepski to był pomysł...
OdpowiedzUsuńAlkohol migrene pewnie jeszcze wzmocnił. Mnie kiedyś namówiono na wódkę z pieprzem na ból żołądka i pamiętam jak żałowałam tego kroku
UsuńPodobno pierwszą kawę powinno się pić o 9.00.
OdpowiedzUsuńTego nie wiem, ja piję wcześnie, bo wstaję wcześnie, ale zaczynam od picia wody z cytryną, coś małego zjem i dopiero kawa:)
UsuńTwoją bohaterkę niepokoją niezrozumiałe sny, a mnie rozwój akcji, bo nie wierzę w UFO. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTak to jest, każdego z nas coś niepokoi, zastanawia, ale nie każdy dąży do poznania swoich nurtujących myśli z różnych powodów. Pozdrawiam:)
Usuń