wtorek, 26 kwietnia 2016
Piszę dla siebie - tak się tylko mówi
Kiedy piszę, to czuję że jestem... istnieję.
- Piszę dla siebie, do szuflady - często słyszałam takie powiedzenie. Ja też czasem tak mówiłam, ale to nie jest do końca prawdą.
Przez jakiś czas pisanie dla siebie wystarcza, kiedy kończy się zeszyt z zapiskami, z radością sięgasz po nowy zeszyt, aby zacząć przelewać do niego swoje myśli, ale pewnego dnia czujesz, że to za mało. Czujesz, że twoje zapisane myśli duszą się w tych zeszytach i chcą na wolność... Czujesz, że chcesz się nimi dzielić się z innymi ludźmi... I ta wewnętrzna siła zaczyna pchać cię w tą stronę. Chociaż powstrzymuje cię jeszcze niepewność twojego dzieła i boisz się krytyki jak diabli... to jednak twój wewnętrzny głos nie daje ci spokoju. Decydujesz się. Już ci wszystko jedno byleby wyskoczyć z tej szuflady... Chcesz opublikować swoje myśli ubrane w słowa i niech je ktoś w końcu przeczyta, zareaguje, skomentuje...
W czasach internetu jest na to wspaniała szansa - pisać blog:)
Już wcześniej, przez ok. dwa-trzy lata pisałam bloga " Emigrantka bez wyboru". To były samodzielne próby poznawania się z internetem, z całą tą techniką. Nie ze wszystkim umiałam sobie poradzić, a pomocy nie miałam. Nikt z mojej rodziny, znajomych nie miał do czynienia z blogiem. Jokoś dałam radę, ale mój blog kulał, bo wymagał więcej czasu niż byłam w stanie mu poświęcić i tak w końcu zrobiłam długą przerwę - kilkuletnią. Wiem, że takie przerwy są czasem potrzebne. Dobrze jest pożyć tylko w realu, ale wiem też, że do pisania zawsze wrócę.
Od tamtego bloga do tego wiele zmieniło się w moim życiu. Zmieniłam też miejsce zamieszkania i mam inny widok przez okno.
Za moim oknem rośnie brzoza. Myślę, że jestem trochę jak ona. Jest słusznego wzrostu, więc pewnie ma już swój wiek... podobnie jak ja.
Przyglądam się jej, jak stoi dumna w słońcu i szeleści listkami radośnie. A kiedy pada deszcz, przyjmuje go pokornie, opuszcza listki, pozwalając spływać kropli za kroplą...
W moim życiu także zmieniają się klimaty pogodowe. Cieszę się słońcem,a kiedy przychodzi deszcz, zastanawiam się nad przemijaniem. Często oddaję się wspomnieniom, bo to już taki wiek, że więcej pozostało za mną niż przede mną. Ale przyjmuję to spokojnie, starzenie się to naturalna rzecz. Przyjmuję je z pokorą i niezmiennie cieszę się każdym dniem. A kiedyś i tak przyjdzie Zegarmistrz Światła... jak to pięknie śpiewał Tadeusz Woźniak.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Witaj Marysiu, fajnie że wróciłaś do blogowania. Będę tu zaglądać. Rodorek :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Krysiu. Jeszcze nie wszystko umiem, linki mi nie działają:(
UsuńSerdecznie pozdrawiam:))) U mnie zastój w blogowaniu ale juz niedlugo:)
OdpowiedzUsuńUsciski, Jolka
Hej Jolka, dziękuję, że wpadłaś. Uściski odwzajemnione:)
UsuńDobrze Cię czytać Mario. Tak, czas biegnie nieubłaganie niosąc za sobą przeróżne zmiany. Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Basiu:) Miło znów Cię czytać, pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńMarysiu cieszę się, że dodałaś wpis na moim blogu. Dzięki temu zajrzałam do Ciebie i od razu bardzo mi się spodobało. Pozdrawiam gorąco!
OdpowiedzUsuńKatarynko, cała przyjemność po mojej stronie:) Jestem tu od niedawna, więc rozglądam się w poszukiwaniu pokrewnych dusz:))
UsuńWitam, właśnie odkrywam Twojego bloga i czuję, że się rozgoszczę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Będzie mi bardzo miło, zapraszam:)
Usuń