Cris Froese Picks

poniedziałek, 24 sierpnia 2020

Tajemniczy kontakt(7)

 

Rozdział 7

 

Kiedy Maria obudziła się, nie musiała sprawdzać zegarka, żeby wiedzieć która była godzina. Ale zerknęła – była oczywiście 6;06. Ku swojemu zaskoczeniu nie czuła żalu ani złości, że tak wcześnie się obudziła. Czuła nawet nutkę radości.

Do pracy przygotowywała się bez pośpiechu. Zauważyła jaki to był komfort. Miała czas spokojnie wypić kawę, a nawet zatrzymała się chwilę przy oknie, żeby powitać nowy dzień. Dzień zaczynał się pochmurnie, ale nie czuła się z tego powodu zawiedziona. Zastanawiała się nad tymi zmianami u siebie, gdy przed oczami stanęła jej scena ze snu!

Szła skalistą dróżką. Z przodu rosło kilka nieznanych jej drzew. Szła w ich stronę chętnie, bo czuła słoneczny skwar. Pod drzewem dostrzegła jakąś postać. To była kobieta, ubrana w długą do ziemi suknię, a właściwie suknia wyglądała jak owinięta dookoła niej szata ze staro biblijnych czasów. Gdy Maria zbliżyła się na kila metrów, kobieta odwróciła głowę w jej stronę i ich wzrok spotkał się. Oczy miała ciemno – brązowe, przenikliwe i …bardzo smutne. Maria odczuła smutek tamtej kobiety. Scena się urwała!

Maria stała sparaliżowana z rozszerzonymi szeroko oczami, powalona rozegraną sceną ze snu.

Co to było!? Sen? Już nie pamiętała czasów, kiedy jej się coś śniło. Ale co to był za sen… taki dziwny… Nadal odczuwała smutek tej kobiety ze snu…

Ocknęła się w samą porę, bo był najwyższy czas wyjść do pracy.  

Dzień zleciał szybko. Basia opowiadała o wesołych przygodach z dziećmi. Kasia narzekała na zmarnowany weekend z Tomkiem, bo tylko ją wkurzał.

Maria zapytana o weekend, pochwaliła się nowiną o spacerach i bieganiu. Koleżanki przyjęły to bez entuzjazmu. Kasia poradziła, że jeśli chodzi o sylwetkę to tylko siłownia, no a jak już biegać to z Chodakowską. Inaczej to szkoda czasu, bo i tak rezultatu nie będzie.

Maria odpowiedziała, że nie chodzi o jakieś odchudzanie, tylko o spacer dla zwykłego relaksu. Kasia prychnęła. Basia zgodziła się co do spacerów, bo owszem, rodzinnie spacerowali czasem po obiedzie, ale żeby specjalnie w tym celu wstawać... Przeciągnęła zdanie i zostawiła nie dokończone. W tym miejscu Maria zrozumiała Witka - nie było sensu podejmować  tematu z kimś, kto go nie rozumiał.

Maria zastanawiała się czy powinna wspomnieć o spotkaniu z Witkiem. To przecież zwyczajna sytuacja, ale z drugiej strony nie wiedziała jakie komentarze tym wzbudzi. Gdy tak rozważała, Witek właśnie wszedł do biura. W poniedziałki z jakiegoś powodu zaczynał pracę później. Wszedł, przywitał się ogólnie i zwrócił się do niej: -  Jak tam Maria, przekonałaś się już do rannych spacerów?

Dziewczyny spojrzały na nich pytająco i wymieniły znaczące spojrzenia między sobą. Potem skierowały wzrok na Marię z zapytaniem w oczach.

- Spotkaliśmy się przypadkiem – usprawiedliwiała się prawie, widząc ich dociekliwe spojrzenia –  Spacerowałam nad rzeką, a Witek – jak się okazało – robi prawdziwe trasy rowerowe. Obie spojrzały na Witka zdziwione. Ale on potwierdził bez żadnego zmieszania, a na koniec złożył propozycję – Słuchajcie, a może będziemy jeździć razem – jako tim biurowy. Co wy na to? Basia roześmiała się, a Kasia pokazała mu język. Maria domyśliła się, że zrobił to specjalnie. Tą propozycją sprytnie uwolnił się od dalszych pytań. Zrozumiała, że był mądrym, otwartym na rozmowy chłopakiem, ale nie w biurze.

Maria o swoich dziwnych przypadkach oczywiście nie pisnęła ani słówka.

Gdy wróciła, ojciec już był w domu. Uściskali się serdecznie. Potem cały wieczór spędzili na opowieściach, ciesząc się sobą. Ojciec pełen wrażeń, opowiadał o urokach wycieczki. Najpierw o podróży – autokarem i promem. O towarzyszach podróży, o nowych znajomościach. A potem opowiadał o miejscach które zwiedzali. Pokazywał zdjęcia i  opowiadał z taką pasją, aż zazdrościła mu tej tryskającej radości. Siedzieli do późna, zdając na przemian relacje.

Maria przez cały czas zastanawiała się – czy opowiedzieć ojcu o swoich przywidzeniach, przypadkach czy nie... Gdyby był wtedy w domu, zrobiłaby to bez wahania. Ostatecznie nic jednak nie wspomniała.

Przez następne dni Maria budziła się sama, przed budzikiem, czasem o 6;06, a czasem o 6;00. Już się prawie przyzwyczaiła do tego, podczas gdy w piątek spała tak mocno, że nawet budzik nie dał rady. Dopiero szarpanie za ramię odniosło skutek. Ojciec zszedł na dół na śniadanie i zorientował się, że córka jeszcze nie wyszła do pracy. Zdziwił się i zajrzał do jej pokoju.

Zerwała się z bólem głowy, co było dla niej rzadkością. Do pracy spóźniła się pół godziny. Zadzwoniła wcześniej tłumacząc się złym samopoczuciem. Cały dzień faktycznie nie nadawała się do żadnej rozmowy, na pracy ledwo się skupiała. Dziękowała Bogu, że to był piątek i pracę kończyli o pierwszej. Rano obiecała sobie, że jak tylko wróci do domu to pójdzie spać, ale około południa czuła się już dużo lepiej. Chociaż z drugiej strony nie było to nic nowego, bliżej fajrantu każdemu przybywało energii. Pobyt w pracy choćby lubianej i tak w pewien sposób był przymusem, więc odpowiednia godzina na zegarze zwiastowała odzyskanie wolności.

  

Już od drzwi pachniało obiadem. Ojciec usmażył ryby. Ich zapach stawiał od razu w gotowość cały układ pokarmowy. Jak zawsze, po powrocie z jakiejś wycieczki, przez kilka kolejnych dni delektował się zwyczajnym byciem w domu. Krzątał się w kuchni radośnie pogwizdując jakąś swojską nutę.

- O już jesteś – ucieszył się na widok córki, stawiając na stole świeżo przygotowaną surówkę z białej kapusty – To myj ręce, bo obiad gotowy!

Maria przez chwilę poczuła się jak małe dziecko –Tak jest tatusiu! – uniosła dwa palce do skroni i stuknęła butami. Ta chwila wystarczyła aby przeszła jej resztka senności. Poobiednia kawa i żartobliwe rozmówki z ojcem spowodowały, że całkiem odzyskała energię.

Ojciec na resztę tego dnia poszedł do swojego pokoju oddać się ulubionemu zajęciu. Spisywał kroniki ze wszystkich wojaży i imprez emeryckich, urozmaicając je wybranymi zdjęciami. Tworzył w ten sposób ciekawe, czasem zabawne historie. Dopijając kawę już zaczynał formować styl dzisiejszej opowieści. Maria widziała jaki był tym radośnie podekscytowany. Miał ciągle jakieś nowe pomysły.

On czuje, że żyje – pomyślała o ojcu, ciesząc się jego radością.

Kiedy została sama, wzięła książkę i usiadła na kanapie. Była to ostatnia książka z wypożyczonych przed tygodniem. Zwykle wypożyczała trzy, cztery książki na tydzień i przeważnie wymieniała je w piątek zaraz po pracy. Tym razem nie zdążyła wszystkich przeczytać, zważywszy na inne zaistniałe sytuacje i nie poszła do biblioteki. Ale, co tam – machnęła ręką – przecież nie muszę bić jakichś rekordów w czytaniu.

Wstęp był nudny. Przydługie opisy książki najpierw od wydawcy, a potem jeszcze od samego autora. Następnie podziękowania  tylu osobom, że mogliby razem stworzyć wspólnotę jakiejś wioski. I kilka kartek poświęconych reklamie innych książek tegoż autora jak i innych, ale w tym wydawnictwie. Ewidentnie było widać, że bardzo dbają o własny biznes. Nawet odechciało jej się czytać. Nie lubiła kupować towaru, który był tak gorliwie zachwalany, że aż wciskany. Budziło to w niej jakiś niewytłumaczalny bunt. Zamknęła książkę. Po chwili jednak otworzyła i zaczęła czytać. Bądź co bądź miała poczucie obowiązku. Do poniedziałku powinna ją przeczytać, bo chciała wymienić, a nie mogłaby oddać nie przeczytanej książki. To by się nie zgadzało z jej zasadami.

W końcu wczytała się w treść książki, ale gdyby miała określić swoje zainteresowanie nią w skali jeden do dziesięciu, dałaby może cztery. Przeskakiwała spore fragmenty szerokich opisów scenerii i przyrody i nie chodziło o to, że nie lubiła tego, tylko opisy były tak rozwlekłe, a wywody na ich temat tak rozciągane, że Maria raz po raz gubiła wątek.

Robiła częste przerwy na zrobienie herbaty, na pójście do toalety albo na popatrzenie za okno. No,  nie mogła powiedzieć, żeby była to ciekawa książka. Dawno już jej się taka nie trafiła, a wybrała ją ze względu na tytuł  „ Tajemnicza droga”. Brzmiało tajemniczo, ale jak na razie na żadną tajemnicę się nie natknęła.  Zawzięła się i czytała do siódmej tak jak sobie założyła. O tej godzinie zaczynały się jej seriale, ale po ich obejrzeniu nie miała zamiaru wracać do nudnego czytania. Inaczej by było, gdyby miała ciekawą książkę, wtedy mogłaby czytać do późna w noc, a nawet do rana. Ale ta po prostu ją męczyła.

Wieczór właściwie dopiero się zaczynał. Piątkowy wieczór, w który można siedzieć do późna. Do późna… tylko co będzie robić? Książka odpadała…

Maria przez chwilę odczuła ogromny smutek! Tylko przez moment, ale smutek był tak wyrazisty, że aż dosłownie zabolało ją serce. Była samotna… tak bardzo samotna! Czuła jak żal nad sobą ściska jej gardło. Wstała machinalnie, żeby nie dopuścić do wylewu łez jak to miało miejsce przed tygodniem. Co powie ojcu, gdy zastanie ją szlochającą… Jak miałaby mu wyjaśnić że płacze, skoro sama sobie nie umie tego wyjaśnić.

Przerzucała kanały w poszukiwaniu jakiegoś ciekawego filmu. Nie było nic dla niej. Same mafijne, filmy grozy albo horrory. Nigdy za takimi nie przepadała.

- No, żeby nie było co wybrać! – skomentowała głośno nie kryjąc niezadowolenia. Przeszukała wstępnie  wszystkie kanały i nic ciekawego ją nie zatrzymało.  Sprawdzała więc ponownie żeby wybrać cośkolwiek, co da się oglądać.

W obrazie przez chwilę mignęło jej coś znajomego. Zatrzymała się i cofała kanały żeby sprawdzić co to było, że zwróciło jej uwagę, ale nie mogła ponownie natrafić. W końcu odpuściła. Ostatecznie zostawiła kanał Discovery. Lepiej już było obejrzeć interesujący dokument niż byle jaki film. Dokument był ciekawy, o UFO, tylko że po trzech minutach zorientowała się, że już  widziała go dwa razy…  Zostawiła, bo  na ten moment była to najlepsza opcja.  O dwudziestej drugiej na jedynce zaczynał się King Kong. Ten film też oczywiście widziała, ale już dość dawno, więc ustawiła się na przypomnienie go sobie. Wiedziała, że film akcji ją wciągnie nawet oglądany po raz któryś.

UFO… Discovery pokazywało uchwycone filmiki z dyskami na niebie lub dziwnym światłem w różnych częściach świata.

Ciekawe czy oni nie mogą kontaktować się z nami czy też nie chcą… Maria zastanawiała się słuchając narratora, bo o tym, że obcy odwiedzają  Ziemię była przekonana. Za dużo dowodów było, żeby nie wierzyć. Naoczni świadkowie… Z drugiej strony oficjalne rządy państw milczały w tej sprawie. Jeśli już jakaś publiczna osoba wypowiadała się zapytana przez dziennikarzy to zawsze z lekceważeniem tematu, poddając go w wątpliwość i śmieszność. Może po prostu bali się paniki światowej, więc zmiękczali temat… Ale to by świadczyło, że coś wiedzą... Czy obcy stanowili dla nas zagrożenie, mieli złe zamiary wobec nas… Wyobraźnia zaczęła jej podsuwać sceny z fantastycznych filmów…

- Kurczę, po co ja o tym myślę, tylko będę się bać. Ufoludki jakby mieli nas zaatakować zrobili by to już dawno – wyciągnęła wniosek ze swoich rozmyślań.

Film dokumentalny dobiegał końca, gdy w myślowe analizy Marii brutalnie wtargnęły reklamy.  Jak tu się nie zirytować – pomyślała prawie głośno  - Jeszcze nawet przed włączeniem obsady filmu, tak im się śpieszy zarabiać. To brak szacunku dla widza. Maria była zniesmaczona. Niektóre z reklam były narzucające się,  natarczywe, wręcz agresywne.  Czy nie mogliby tego robić choć trochę subtelniej… - westchnęła, wstając. 

Musiała się rozluźnić, bo King Kong był długim filmem, a zaczynał się już za chwilę.  Przełączyła na pierwszy program. Gdy zmieniała przycisk, znów błysnął jej znany obraz w jednej sekundzie. Tym razem zareagowała błyskawicznie wciskając na powrót Discovery. To była kolejna reklama. Zapowiadali jakiś dokument o Palestynie. Na ekranie pojawiały się osoby ubrane w szaty z czasów biblijnych. Maria lubiła filmy dokumentalne, a te z czasów Jezusa na ziemi były szczególne, więc czekała, żeby zobaczyć kiedy będzie nadawany.

Coś znajomego przewijało się w pokazywanych obrazach…

I nagle pojęła – patrzyła na krajobraz ze snu! Dróżka na zboczu góry! Daleko w tle duże jezioro. Te skały… drzewa,  nawet kamień był podobny do tego, na którym siedziała podczas drzemki, mając te przywidzenie! Przez moment widziała ten krajobraz też w małym telewizorku w kuchni podczas nadawanych wiadomości… No i w dzisiejszym śnie! Kim była kobieta, która jej się przyśniła... Patrzyła Marii prosto w oczy jakby chciała coś przekazać...  

Marią wstrząsnęło! Co się działo…?!

Zaczęła chodzić po pokoju w tą i z powrotem. Maszerowała tak przez jakiś czas nie myśląc o tym co robi. Zatrzymywała się czasem, składając ręce jak do modlitwy, lub łapała się za rozpaloną twarz. Umysł galopował.

W końcu poszła tym marszem do kuchni i nalała sobie mocnego drinka. Spory łyk upiła od razu.

Nie czuła reakcji alkoholu, więc popiła kolejny łyk i kolejny... Trochę rozluźniona, przełączyła kanał na King Konga i zrobiła następnego drinka.

 Przebudziła się prawie nieprzytomna. Telewizor grał głośno i raził jej uszy niemożliwie. Wyłączyła go. Wstała, zrobiła półobrót i zwaliła się z powrotem na kanapę.

- O Boże – wyjęczała, łapiąc się za głowę, a za chwilę za żołądek, który nakazywał jej niezwłocznie udać się do łazienki.

Kilka razy budziła się i przysypiała na nowo, klęcząc przed toaletą. Czuła się fatalnie, głowa jej pękała, było jej zimno i chciała do łóżka, ale żołądek nie pozwalał jej się oddalić na dłużej niż na dwie, trzy minuty.

Aż wreszcie za którymś razem przebudziła się z poczuciem ulgi, więc uznała, że chyba już może wrócić do łóżka. Wsłuchała się w swój organizm czujnie i na wszelki wypadek zabrała ze sobą miskę.

 

- Maryyysia…

- Wszystko w porządku? Ale ty długo dzisiaj śpisz.

- Oo, och… jakoś tak… późno poszłam spać… jeszcze godzinkę chcę tatku…

- Masz wolne, więc śpij jak masz ochotę – ojciec roześmiał się niedowierzająco kręcąc głową – Ale nie wiem czy wiesz, że jest już dwunasta.

Maria już nie słyszała ojca, zapadając ponownie w sen, który wcale nie był zdrowym snem, co najwyżej próbą przywrócenia organizmu do jako takiego funkcjonowania.

Wstała o trzeciej. Poszła wziąć długi, chłodny prysznic, po którym poczuła się na tyle lepiej, żeby jako tako funkcjonować.

Ojciec zostawił jej kartkę, że wychodzi z przyjaciółmi i wróci późno.

Było jej to na rękę. Nie będzie musiała udawać ani wymyślać powodu dlaczego tak się czuje. Miała potwornego  kaca i to nie tylko fizycznego. Czuła moralne wyrzuty, że tak się napiła.

Pamiętała co było powodem tego i czuła się trochę usprawiedliwiona, ale to nie pomagało w samopoczuciu. Zaparzyła sobie kakao i obejmując kubek dłońmi tępo patrzyła na parujący napój. Przymknęła oczy. Z archiwalnych pokładów pamięci wyświetlił się widok Piotra, podającego jej do łóżka kubek z unoszącym się kakaowym aromatem. Uśmiechnęła się do tego wspomnienia. Piotr znał jej upodobania, wiedział co ona lubi, co jej pomaga, co ją rozwesela. Kiedy dopadała ją jakaś chandra to gorące kakao było dla niej nadzwyczajnym lekiem.  

Kiedy to było… Próbowała sobie przypomnieć, ale już po chwili zrezygnowała z jakiegokolwiek wysilania umysłu.  Przesiedziała tak bez myślenia, nie licząc czasu.

Około szóstej miała się już znośnie. Wcześniej wypiła kawę i nawet coś przegryzła. Wracała do siebie, ale psychicznie robiła sobie wyrzuty, że zmarnowała sobie cały wolny dzień.

Na komórce wyświetlało się jakieś powiadomienie. Odblokowała ekran. To była wiadomość od Lilki. Napisała, że zadzwoni jutro, ale teraz chciała się podzielić wiadomością, że znalazła nową pracę w sklepie z kosmetykami i dziś będzie tam pracować na próbę.

Maria ucieszyła się. Wiedziała, że jej córka poradzi sobie ze wszystkim. Była otwarta w kontakcie z ludźmi i powszechnie dawała się lubić.

Otworzyła komputer i weszła na facebooka. Dawno tam nie zaglądała, nie była jego zwolenniczką, ale czasem miała wiadomości od znajomych to odpisywała. Teraz też jakieś były. Dwie nieistotne, ale była też wiadomość od Witka. Zaskoczona wiadomością ożywiła się. Witek napisał krótko, zapytał czy wszystko ok., a jeśli tak to czemu zawaliła poranny spacer ? Dołączył śmieszne emotionki.

No właśnie. Zawaliła spacer i nie tylko to, zawaliła cały dzień! A do tego ta nieszczęsna książka czekała, która teraz akurat specjalnie napatoczyła jej się w oczy.

Maria obiecała sobie solennie poprawę i naprawę wszystkiego, ale od jutra. Od jutra.

cdn.



8 komentarzy:

  1. Alkohol nie ;) Kompletnie się nie przyjmuje w żadnej ilości....
    No co z tą książką? Mam takie czytelniczki, zamiast rzucić, bo nie wchodzi, mordują z poczucia jakiegoś, nieznanego mi, obowiązku. Ale rozumiem, że tu coś na rzeczy jest ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alkohol nie - wiem, ale Maria jeszcze nie wie, a musiała czymś znieczulic nadmiar wystraszonych myśli;) O taki bezsens obowiązku właśnie tutaj chodzi, no cóż mocno naklejone etykietki nie zawsze łatwo schodzą;)

      Usuń
  2. Próbowałam kiedyś pozbyć się migreny koniakiem, kiepski to był pomysł...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alkohol migrene pewnie jeszcze wzmocnił. Mnie kiedyś namówiono na wódkę z pieprzem na ból żołądka i pamiętam jak żałowałam tego kroku

      Usuń
  3. Podobno pierwszą kawę powinno się pić o 9.00.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego nie wiem, ja piję wcześnie, bo wstaję wcześnie, ale zaczynam od picia wody z cytryną, coś małego zjem i dopiero kawa:)

      Usuń
  4. Twoją bohaterkę niepokoją niezrozumiałe sny, a mnie rozwój akcji, bo nie wierzę w UFO. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to jest, każdego z nas coś niepokoi, zastanawia, ale nie każdy dąży do poznania swoich nurtujących myśli z różnych powodów. Pozdrawiam:)

      Usuń