Cris Froese Picks

wtorek, 18 sierpnia 2020

Tajemniczy kontakt (5)

 

Rozdział 5

 

Maria przebudziła się twarzą do zegarka, na którym wyświetlała się 6;06

Nie dowierzała, że się przebudziła.  0dwróciła się na drugi bok i naciągnęła kołdrę na głowę. Jednak sen poszedł sobie  i na próżno próbowała, zmieniając pozycje, wejść ponownie w jego krainę.  Była zła na siebie - po co w ogóle otworzyła oczy! Wolałaby pospać sobie jak zawsze na wolnym do dziewiątej czy dziesiątej. W końcu to wolny dzień i miała do tego prawo.  Pomimo słusznych uzasadnień wiedziała, że ze snu już nici. Usiadła na łóżku, przypominając sobie, że poprzedniego ranka obudziła się dokładnie o tej samej godzinie. Dziwne to było. Do pracy wstawała dopiero na trzeciej drzemce o 7;00. A tu nagle drugi dzień z kolei budzi się o 6;06 - do tego w weekend!  Co to ma być – mrucząc do siebie,  zwlokła się z łóżka i poszła do łazienki.

 

Aromat parzącej się kawy roznosił po domu obietnicę rozpoczynającego się dnia. Taki aromat potrafi poprawić humor.

Maria stała przy oknie opatulona szlafrokiem i zastanawiała się nad zmianami, których nie mogła nie zauważyć.  Dlaczego budzi się nad ranem… chyba nie po to żeby oglądać kolejne wschody słońca. Dlaczego dostała takiego ataku płaczu, całkiem bez powodu… Dlaczego nagle zaczęła się interesować tematami, których nie znała przez całe życie. I te przywidzenia…

Coś było nie tak, tylko nie wiedziała co.

Spojrzała na ogród za oknem.  Słońce wstrzeliwało się smużkami świetlistych promieni w gałęzie świerków. Kładło się światłem na drzewach owocowych, na ozdobnych krzewach, na kwiatowym zakątku, aby w końcu rozłożyć się świetlnym dywanem na lśniącej trawie.  Oświetlone krople rosy wyglądały niczym perły… Cały ogród wyglądał jak z innego świata.  Był taki piękny, magiczny.  Patrzyła na to piękno, czując jak rośnie w niej radość. Nigdy tego wcześniej nie dostrzegałam – dziwiła się – Ale zaraz… tak, pamiętam… kiedy byłam dzieckiem, byłam przecież królewną w moim zaczarowanym ogrodzie – Maria przywołała w pamięci dziewczynkę tańczącą wśród kwiatów w pięknej sukience, którą uszyła jej mama…

Zatęskniła przez chwilę za mamą, za sobą z dzieciństwa… za bajkowym ogrodem.

Krople rosy istnieją tylko przez krótką chwilę… - przeleciało jej przez myśl – ale wygląda na to, że się tym nie przejmują, trwając tę chwilę w uroczym pięknie.

Czy krople rosy też są mierzalne w złotym podziale? – przypomniała sobie fascynujący temat.

Witek! Może go jeszcze złapię – w pośpiechu wskoczyła w dresy, łapiąc w locie za suszarkę do włosów.

 

- Hej, a już myślałem, że smacznie sobie chrapiesz – Witek przywitał ją z daleka.

- Chciałam, ale nie wyszło. Co mi pozostaje, nic tylko  polubić  wczesno - ranne spacery – roześmiała się.

– Przy okazji chciałam sprawdzić czy nie bujasz z tym codziennym jeżdżeniem.

- No, za kogo ty mnie masz. Jak ja coś mówię to… U mnie słowo droższe od pieniędzy – Witek uderzył się w piersi z udawaną powagą –  No, ale trochę musiałem się tu pokręcić, zanim przyszłaś.

- Czekałeś na mnie…?

- Czułem, że przyjdziesz.

- Witek, a jaką muzyką się interesujesz? – zapytała bez wstępów.

- Jaaa…, no tak różnie. Nie pogardzę żadną, ale bez havy metalu, no i rapu. Ale cóż tak nastroiłaś się muzycznie  od rana?

- Ja właśnie strojenie mam na myśli. Pewnie będziesz się ze mnie śmiał, ale do wczoraj nie wiedziałam nic o tym, że muzyka na całym świecie została przestrojona dawno temu i to wbrew muzykom.

-  A tak, z 432Hz na 440

- Od dawna o tym wiesz?

- Jakiś czas… No wiesz, od kiedy jest internet to łatwo dowiedzieć się różnych rzeczy.

- I co sądzisz o tym przestrojeniu?

- Jak widać komuś bardzo na tym zależało, ale jednoznacznej odpowiedzi nie ma, są tylko domysły, ale nie wiedziałem, że interesujesz się muzyką od tej strony.

- Nie martw się, ja też nie wiedziałam – roześmiała się z siebie –  Do wczoraj. Przypadkiem trafiłam na ten temat, zaciekawił mnie i jestem pod wrażeniem. I przy okazji obejrzałam też filmik o złotym podziale – zerknęła ukradkiem jakie wrażenie to robi na Witku. Ale on wcale nie był zaskoczony. Odwrócił głowę w jej stronę ze szczerym uśmiechem.

- Tyle piękna nas otacza Maria – same cuda! Szkoda, że większość ludzi tego nie widzi…

- Właśnie…  Wstyd się przyznać, ale ja też wcześniej tego nie widziałam. W ogóle, ostatnio mam wrażenie, że pewne rzeczy widzę po raz pierwszy, choć towarzyszą mi każdego dnia.

- Tak to jest… kiedyś nadchodzi ten dzień, kiedy zaczynamy się budzić…

- Co masz na myśli… jak to budzić?

- Widzisz… większość ludzi żyje jak we śnie. Zamknięci w społecznych schematach, przekonaniach…  Nie zastanawiają się dlaczego…

- No, ale uważasz, że powinni żyć jakoś inaczej… czyli jak? Nie bardzo rozumiem…

- Życie człowieka jest krótkie… Jak myślisz  Maria, czy rodzimy się po to, aby chodzić do szkoły kilkanaście lat, nie licząc krótkiego dzieciństwa, a potem resztę życia poświęcić na pracę, żeby przetrwać?  Widzisz w tym sens? Czy celem jest utrzymać się na fali te kilkadziesiąt lat, a potem umrzeć?

Maria była lekko zszokowana krótkim, lecz jakże osadzającym ją w miejscu wywodem Witka.

- No wiesz… przecież tworzymy rodziny…, mamy przyjaciół, rozrywki… - mówiła powoli, czując się jakoś nieswojo.

- A nie masz wrażenia, że coś tu jest nie tak?

- Rano tak pomyślałam!  – powiedziała nagle.

 – No, że coś jest nie tak – zdała sobie sprawę, że Witek przecież nie wie o jej osobistych dylematach, więc szybko dodała – No, że tyle rzeczy nie wiedziałam, na przykład o złotym podziale.

Witek uśmiechnął się.

– Ty to co innego. Nie miałem ciebie na myśli. Może i nie wiedziałaś o złotym podziale, ale i bez tej wiedzy jesteś osobą otwartą na życie. Wrażliwą, a to prowadzi do zadawania pytań, do odkrywania…

Witek zawiesił głos, a Maria nie wiedziała, co ma powiedzieć. Czuła się trochę dziwnie. Nie wiedziała czy ma potwierdzić czy zaprzeczyć.

- Powinniśmy brać przykład z przyrody – wybawił ją z zakłopotania – W niej wszystko jest w doskonałym porządku. Według boskiego planu nawet wiatr gra w liściach drzew…

Maria poczuła ciarki. Witek przemawiał jak poeta i nawet nie zwracał się z tym do niej, tylko gdzieś w przestrzeń.

Ale my – ludzie, wszystko bezmyślnie niszczymy. Zamiast uczyć się od natury, współdziałać z nią, potrafimy tylko ją wyzyskiwać – Witek z uniesienia przeszedł w smutną nutkę i jego twarz przez chwilę straciła poprzednią promienność – Tylko, że to nie całkiem jest nasza wina… - dodał, jakby błądząc gdzieś myślami. Zerknął na Marię i zmienił ton:

- Myślmy pozytywnie. To ważne dla nas i …dla ziemi. Tylko dobre nastawienie daje dobre rezultaty – uśmiechnął się i puścił oko.

Maria była pewna, że zrobił to widząc jej nie pewną, a może nawet przestraszoną minę.

Znów, tak jak poprzedniego dnia pomyślała, że mało go zna… To nie był ten sam chłopak z biura, zatopiony w komputerze. Słuchała go chętnie i nawet z lekkim podziwem, ale czuła się jakoś niezręcznie.

- Z kawy znowu nici, to zawracam – chciała nadać żartobliwy ton, zatrzymując się przed budynkiem kawiarni, ale wyszło jej sztucznie.

- Jak dobrze pójdzie to wiosną napijemy się tutaj kawy, tymczasem… miłej niedzieli Maria, nie zatrzymuję Cię – Witek szczerze się uśmiechał. 

Maria uśmiechnęła się odwzajemniając życzenia, po czym każdy ruszył w swoją stronę.

W duchu wyrzucała sobie tchórzostwo. Zwyczajnie uciekła od rozmowy, a przecież chciała porozmawiać z Witkiem o nurtujących ją ostatnio sprawach. Onieśmielił ją tą swoją przemową, ale czemu tak od razu się wycofała. Czuła się głupio i miała do siebie pretensje.

-  A może on jest jakiś nawiedzony – przyszło jej na myśl, gdy otwierała drzwi domu –  Niby to, co mówił było mądre, ale miał w swojej postawie coś takiego… Jakby był nie obecny. Może dobrze zrobiłam, nie mówiąc mu o moich przypadkach – chciała zagłuszyć swój żal do siebie.

Zaraz po wejściu, jej wzrok padł na drugą, czekającą na otwarcie książkę. Z radością podeszła i wzięła książkę do ręki, potem przytuliła do piersi, a na koniec ucałowała ją – miłość Marii do książek pozostała nie naruszona. Książki były jej filarem życiowym.

Mijały godziny. Maria czytała. Wydawało się nawet, że razem z Marią cały dom pogrążył się w czytaniu.

13;13.  Jeden trzy –  jeden trzy... Przyglądała się wyświetlanej godzinie. Co to za przypadki z tymi godzinami ostatnio. Przedtem pojawiały się szóstki.  Czy wcześniej nie zdarzało jej się widzieć takich samych cyfr na zegarku… czy po prostu nie zwracała na to uwagi – zastanawiała się  – Tak samo jak z tym słońcem, ogrodem… Może zawsze tak było tylko ona nie widziała… no, a dlaczego w takim razie teraz ciągle to widzi?

A jeśli to nie jest przypadek?  Skąd nagle wzięło się tyle dziwnych rzeczy… O co w tym chodzi…

Myśli kłębiły się w głowie Marii. W końcu doszła do wniosku, że w którą stronę by nie myślała, to i tak nic nie wie. Odłożyła trzymaną ciągle  książkę i przeciągnęła się leniwie. Zresztą i tak był czas na małe co nieco.

 

Włączyła wczorajszą muzykę i z przyjemnością usłyszała przyjemne dla uszu dźwięki.

Po chwili zastanowienia wpisała w Google   Jakie jest znaczenie cyfr, numerów?

Google jak zwykle odpowiedziały wylewnie. Musiała coś wybrać na wyczucie z tej szerokiej listy ofert.

- Numerologia. Horoskop numerologiczny. Dowiedz się jakim jesteś numerem. Co oznacza twoja data urodzenia…

 Hmm, numerologia, coś tam obiło jej się o uszy, ale że taki horoskop istniał to nie wiedziała…

Ciekawe co też ze mnie za numer – uśmiechnęła się do własnego dowcipu i kliknęła w stronę.

 Strona miała ładny wystrój, taki fantazyjny.

Oblicz swoją datę urodzenia i sprawdź jaki jest twój życiowy numer –  widniało na wstępie  – Twój numer pokaże ci kim jesteś, da ci wskazówkę na życie…

 Da mi wskazówkę, no, no  – Maria wpadła w zabawny nastrój.

Na bocznym pasku wyświetlały się linki z numerami od jednego do dziewięć.  Napisała na kartce swoją datę urodzin i obliczyła według wzoru. Wyszło jej – sześć. Z rosnącą ciekawością kliknęła w tę szóstkę.

Liczba 6

„Osoby urodzone pod wpływem tej wibracji, odznaczają się humanitaryzmem, szczodrością i opanowaniem. Można mieć do nich pełne zaufanie pod każdym względem, gdyż są prawe, szlachetne i łagodne. Zawsze pragną dobra dla innych, a zwłaszcza dla swej rodziny. Numerologiczna szóstka sama w sobie jest jedną z najpiękniejszych liczb, ponieważ reprezentuje miłość, odpowiedzialność, opiekuńczość, troskę o innych. Osoby o tej wibracji odczuwają potrzebę piękna, harmonii i wygodnego życia, które ciągle sobie udoskonalają. To urodzeni artyści o twórczych uzdolnieniach. Szóstki są kochające i czułe, ale i same  potrzebują miłości i opieki. Cechuje je wrażliwość, czułość, romantyczność i idealizm. Kierują się szczytnymi ideałami jak pragnienie służenia bliźnim, niesienia pomocy potrzebującym, walka o sprawiedliwość i prawa dla człowieka… 

Zrównoważone i delikatne, łatwo dają się lubić. Jeśli zaś komuś ofiarowały swą przyjaźń, można być pewnym, że będzie ona dozgonna. Pełne humoru i werwy szóstki są świetnymi rozmówcami, ale czasem potrafią zagadać nadmiernie. Uwielbiają otaczać się przyjaciółmi, a podejmowanie gości sprawia im ogromną przyjemność.”

Maria czytała i z każdym zdaniem czuła się coraz bardziej wyjątkowo. Jak pięknie wypowiadał się o niej ten numerologiczny horoskop. Przedstawiał ją w pięknym świetle, aż jej dech zapierało. Faktycznie sporo z tego opisu pasowało do jej charakteru, chociaż sama o sobie nigdy tak nie myślała. Tylko ci goście? Jakich gości podejmowała ostatnio…

Jej rodzina była trzyosobowa i w dodatku dwoje było w rozjazdach. Lila w Anglii, a ojciec wiadomo - ciągle gdzieś. Ciotki, siostry matki mieszkały na drugim końcu Polski i przyjeżdżały do nich raz w roku na Wszystkich Świętych. Ojciec był jedynakiem.

Przyjaciele…

Gdzie jesteście moi przyjaciele… ? Czy mam jakichś przyjaciół…?  – niespodziewanie  wpadła w melancholię.

 W pracy miała tylko koleżanki. Jakoś tak żadna zażyłość w postaci przyjaciółki jej się nie zdarzyła.

 Kiedyś dawno, w szkole średniej miała przyjaciółkę... Tyle, że ich drogi się rozeszły. Miała na imię Jagoda. Z Jagodą rozumiały się świetnie. Rozmawiały całymi godzinami o wszystkim, nie tylko o ciuchach i chłopakach. Opowiadały sobie różne zasłyszane historie, dochodziły jej sedna, wymieniały opinię o przeczytanych książkach, a czasem zaśmiewały się po prostu z samej radości bycia ze sobą. Odwiedzały się często, a potem się odprowadzały i ciągle miały tyle tematów, że żal im było się rozstawać, więc siadały pod jakimś drzewem i gadały dalej. Były takie młode i radosne. Spacerowały też nad rzeczką… Zwierzały się sobie z  sercowych tajemnic. To była naprawdę moja bratnia dusza – Maria westchnęła na wspomnienie czasu spędzanego z Jagodą.

W latach osiemdziesiątych Jagoda wyjechała z całą rodziną do Niemiec. Obie bardzo przeżywały rozstanie, obiecywały sobie, że  zawsze będą w kontakcie, ale kontakt urwał się dość szybko. Przez kilka miesięcy pisały do siebie listy, ale któregoś razu odpowiedź od Jagody już nie przyszła… Maria nie miała do niej żalu. Wyobrażała sobie jak musiało być jej ciężko w obcym kraju. Maria nigdy nie wyjechałaby z Polski. Kochała swoją Ojczyznę i była przekonana, że gdyby znalazła się w obcym państwie, umarłaby z tęsknoty. Dziwiła się innym ludziom, że tak chętnie wyjeżdżali, że wręcz nie mogli się tego doczekać. Nie rozumiała ich. Jagoda nie chciała wyjeżdżać, ale co miała zrobić, nie mogła zostać sama bez środków do życia. Jej rodzice mieli jakieś niemieckie korzenie, nikt z ich rodziny w Polsce już nie mieszkał. A w latach osiemdziesiątych decyzja o wyjeździe była wyrokiem bez powrotu.  Wtedy nikomu przez myśl nie przeszło, że Polska wejdzie do Unii i będzie można sobie podróżować bez przeszkód. Teraz Jagoda mogłaby przyjechać w odwiedziny, ale  czy miałyby teraz o czym rozmawiać… Czy po tylu latach znalazłyby wspólne tematy… Czy w ogóle jeszcze o niej pamiętała...

Maria wstała od komputera. Podeszła do okna. Październikowy pochmurny dzień… Nagle wkradł się w nią i zaatakował głęboki smutek. Musiała wyjść. Natychmiast. Gdziekolwiek, byle już nie rozmyślać… bo inaczej na sto procent znów się rozpłacze.

To miał być taki fajny weekend – użaliła się nad sobą zakładając nerwowo kurtkę. O ileż prościej było w pracujące dni, mechanicznie wykonywała codzienne czynności, bez zbędnego rozmyślania.

Skąd nagle tyle emocji pojawiało się w niej... w niej, zawsze spokojnej i opanowanej.

 I w ogóle to jakiś worek się rozwiązał czy co  – Wczoraj Piotr, dzisiaj Jagoda.

Czuła, że niechcący pociągnęła za jakiś sznurek od tego niewidzialnego worka. Zamknęła drzwi i ile sił pobiegła przed siebie.

Cdn.

10 komentarzy:

  1. Cudownie się czyta Marysiu. Jestem pod wrażeniem. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jestem Siódemką ;) Ostatnio przeczytałam książkę Rozmowy z Wszechświatem- Simran Singh.
    Nomen Omen ;) Tam była 11:11...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 11;11 to w ostatnich latach nr 1. Ale ogólnie to różne cyfry są znakami, aby nas naprowadzać, tak że w końcu zwrócimy na nie uwagę. Siódemka - piękny numer:)Wielkie dary, możliwości. Książki nie czytałam, ale brzmi zachęcająco:)

      Usuń
  3. Anioł numer 606 zachęca cię do skupienia się na miłości, świetle i duchowych aspektach życia oraz do przekazywania aniołom wszelkich obaw lub obaw dotyczących swojej sytuacji materialnej i / lub finansowej w celu uzdrowienia i przemiany. Ufaj, że wszystko, czego potrzebujesz, zostanie dostarczone przez Wszechświat we właściwym czasie. Anioł numer 606 może również sugerować, że problemy związane z rodziną i bliskimi zostaną uporządkowane i rozwiązane z korzyścią dla wszystkich zaangażowanych. Miłość ożywa, gdy dajemy i otrzymujemy z łaską i wdzięcznością . Rozpoznaj swoją zdolność do wpływania na życie innych ludzi w pozytywny sposób. Ciesz się swoimi związkami i towarzystwem bliskich Ci osób oraz okazuj miłość w sposób wolny i bezwarunkowy. Numer 606 dotyczy.
    Pozdrawiam Pani Mario,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ufam, że wszystko jest tak jak powinno być. Dziękuję za wizytę i pozdrawiam:)

      Usuń
  4. Masz dar lekkiego pióra, ale nie banalnego.
    Słyszałam o numerologii wielokrotnie, ale jakoś nie wciągnęło mnie.
    Bardziej spodobały mi się rozważania o sensie tego, co robimy lub moglibyśmy zmienić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) Numerologia to więcej niż horoskopy, trochę poczytałam o niej na potrzebę pisania niniejszej książki. Rozważania o sens naszej egzystencji zawsze mnie pociągały...

      Usuń
  5. Nie zagłębiałam się w numerologię, choć dodawałam cyfry w mojej dacie urodzenia i wychodziła mi 3. Nie jestem aż tak głęboko uduchowiona jak Ty czy Unknown, staram się być dobrym, życzliwym ludziom człowiekiem i kształtować swoje życie tak, bym mogła nazwać siebie szczęśliwą. Od jakiegoś czasu blog Marigold jest dla mnie niedostępny, bo tylko dla zaproszonych, a szkoda bo lubiłam tam wpadać od czasu do czasu. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W byciu dobrym, życzliwym dla siebie i innych człowiekiem wszystko się zawiera. Duchowość bez praktycznego bycia jest jak drzewo bez korzeni. Iwonko, Marigold zamknęła blog na czas swojego urlopu, myślę że wkrótce znów będzie dostępny. Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń