Wiara czyni cuda. Wszyscy znamy to powiedzenie, ale czy wierzymy w
to naprawdę...?
Czy zdajemy sobie sprawy z tego, ilu i jakich rzeczy sobie życzymy.
I nie zawsze są to rzeczy, których chcemy naprawdę. Czasem myślimy i wypowiadamy niefrasobliwie, lekkomyślnie lub
nieświadomie, różne słowa, zwroty... A te, wypowiadane „życzenia” zostają wysyłane, niestety - wszystkie jak leci. Wiele lat temu, po przeczytaniu „Potęgi
podświadomości”, uzmysłowiłam sobie, ile takich rzeczy wydarzyło się w moim
życiu. Np., dawno temu, kupiliśmy z mężem „malucha” i kiedy przyszło na świat
nasze dziecko, podróżowaliśmy z nim do teściów. Mieszkali oni sto dwadzieścia
kilometrów od nas. Martwiłam się, żeby „maluch” nam się nie popsuł w drodze, bo
wiadomo, że te autka psuły się często. Tak więc, jak tylko ruszaliśmy w drogę,
ja zaczynałam moją myślową modlitwę, a brzmiała ona mniej więcej tak: „Boże,
jak samochód ma nam się popsuć, to niech się popsuje, ale w takim miejscu, żebyśmy mogli łatwo
z dzieckiem dostać się do domu”
I „maluch” nawalał za każdym razem! Zawsze, jak wracaliśmy i
zawsze było to niedaleko domu, a raz nawet przed samą bramą. Zawsze mogłam wziąć
dziecko na rękę i dojść do domu. Oczywiście, te samochody były do kitu i
wiadomo, że psuły się często. Wtedy, to była wina samochodu, ale po
uświadomieniu sobie i przypomnieniu mojej modlitwy, już taka pewna nie byłam...
Być może, wyżyczyłam sobie tych awarii...
Chcę przedstawić Wam, autentyczną opowieść o pewnej rodzinie. Jestem ciekawa, co o tym sądzicie? A może Wam też się coś przydarzyło?
"Proś, a będzie ci dane"
Młode małżeństwo, z dwójką szkolnych dzieci, mieszkało w którymś
już z kolei... wynajętym mieszkaniu. Do tej pory nie mogli trafić na normalnych,
wynajmujących właścicieli. Dodam, że to odległe czasy i z wynajmem łatwo nie
było. Właściciel rozmyślał się po pół roku, bo rodzina przyjeżdża albo, że
chciał sprzedać znienacka, albo okazywało się, że wcale nie był właścicielem. Tym razem, wspomniana rodzina, zamieszkała na
wsi, za pomocą znajomych, którzy znaleźli im to mieszkanie. W jednym domu z
właścicielem, ale mieszkanie miało osobne wejście i było przestronne. Ich
szczęście trwało jednak krótko, bowiem, okazało się, że właściciele - to
patologia. Pijaństwo, awantury. Starsze dzieci właścicieli, zaczynały
deprawować młodsze dzieci lokatorów, częstując je papierosami i... winem!
Pijany właściciel przychodził w nocy, dobijał się do drzwi, wykrzykując ciężkie
przekleństwa i...wzywając lokatora na pięści.
Lokatorzy znów musieli szukać nowego miejsca (ich rodzina nie
mogła im pomóc, z braku warunków). Szukali gorączkowo, bo awantury były często
i żyją w ciągłym stresie.
Rozpytywali więc wśród znajomych, wieszali swoje ogłoszenia, sprawdzali
każde ogłoszenie w lokalnych gazetach. Dzwonili z budki( jeszcze nie było komórek
i internetu), jeśli ktoś podał telefon. Jak trzeba było, jechali autobusem lub
pociągiem, a nie rzadko pieszo, wszędzie tam, gdzie usłyszeli od kogoś, że
podobno jest tam jakieś mieszkanie. Bezskutecznie. Około dwóch miesięcy, może
dłużej, bezowocnych poszukiwań. Podłamali się. Właściciel awanturował się już
co wieczór, waląc w drzwi i krzycząc, że mają się wynosić. Bezradność. Niemoc.
I wtedy nagle, pewnego dnia, w głowie żony-lokatorki, pojawił się
pomysł, zrodzony być może z tej niemocy. Zwróciła się do męża i dzieci ze
stanowczą pewnością, zaskakując nawet samą siebie:
„ Chodźcie, pomodlimy się
razem o znalezienie domu. Wiem, że napewno go znajdziemy..., w ciągu tygodnia!
Jestem tego pewna! Tylko wszyscy, modląc się musimy o tym myśleć z przekonaniem,
że tak będzie, mocno w to wierzyć!”
Nikt się nie buntował, bo już nic innego im nie zostało. Uklękli razem
i modlili się przez jakiś czas...
Po dwóch dniach, przyjechał do nich rowerem, stary znajomy, (przez
którego tu się przyprowadzili), od progu wołając „jest dom!”
Sąsiad przyszedł mu powiedzieć, że jego kolega z pracy ma dom do
wynajęcia i pyta czy on o kimś nie wie, kto szuka. Tak więc on na rower i w te
pędy. Nie zwlekając, pojechali tam( w tej samej miejscowości), dogadali się z
nowymi właścicielami, normalnymi, uczciwymi ludźmi i podpisali umowę. Mieszkali w tym domu tak
długo, aż kupili sobie własne mieszkanie. Lecz wtedy, podczas rozmowy przy kawie, lokatorzy
słuchając opowieści nowej właścicielki, doznali szoku.
Właściciele wybudowali sobie nowy dom i zamieszkali w nim rok
temu. Starego nigdy nie zamierzali, nie chcieli wynajmować, bo to pieniądze z tego nie wielkie, a z lokatorami różnie bywa, jak się słyszy. Tak więc, zrobili sobie tam
graciarnię. Aż do wczoraj..., bo wczoraj(następnego dnia po owej modlitwie),
właścicielka obudziła się z myślą, że dom trzeba wynająć. Przekonała o tym
swojego męża, przy porannej kawie, jeszcze zanim wyszedł do pracy. Postanowili,
że on zapyta w pracy kolegów, czy nie znają kogoś, kto szuka domu do wynajęcia...
Podobno sa takie rzeczy na niebie i ziemi, o których się filozofom nie śniło. jestem przeraźłiwie pragmatyczna, ale to ja...
OdpowiedzUsuńFilozofom takie rzeczy już się śnią..., mnie czasem też:)
UsuńPracując z podświadomością trzeba odpowiednio formułować swe myśli-życzenia. Żadnych takich zwrotów myślowych warunkowych, w takim rodzaju jak Twoje przy prośbie o nie zepsucie się samochodu.
OdpowiedzUsuńPiętnaście lat jezdziliśmy maluchami, ale każdego staraliśmy się sprzedać po 3 latach użytkowania. Przez kilka lat mieliśmy dwa maluchy, bo "żyliśmy na dwa domy, odległe od siebie o 124 km. Na ogół każdy z nich wytrzymywał 3 lata bez awarii.Potem, ponieważ byłam fanką fiata, dostałam w prezencie od męża fiata uno i gdy go sprzedawałam po 6 latach- płakałam, uwielbiałam ten samochód.
Wiesz, w moim życiu bardzo wiele dziwnych przypadków się przydarzyło, pomijam już, że mogę "ściągnąć" myślami bardzo bliskie mi osoby, więc ta opisana przez Ciebie historia nie wzbudziła mego zdziwienia.
A przy tym wszystkim nie ma we mnie cienia romantyzmu, jestem do mdłości logiczna i pragmatyczna.
Miłego;)
Teraz to wiem Anabel, wtedy byłam jeszcze nie oświecona. Ściągasz ludzi...jak to robisz? Wyobrażasz sobie ich w swoim domu i odczuwasz radość z ich obecności, więc oni odbierają to i przychodzą? Ciekawe:)
UsuńZaczyna się od zauważenia, że z daną osobą stosunkowo dawno nie miałam kontaktu. I zaczynam się zastanawiać czy u tej osoby jest wszystko w porządku, potem postanawiam, że następnego dnia zadzwonię i.....bohater/bohaterka moich myśli sama dzwoni do mnie.
UsuńCzyż to nie cudowne... Czytałam, że są osoby o wyjątkowym darze przyciągania i one wcale nie muszą się starać, wystarczy, że raz pomyślą:)
UsuńMarysiu ,piękne historie z życia.Wierze w takie modlitwy,sama nie raz miałam okazję otrzymać pomoc z wymodlonych próśb. Coś jest ,ktoś stoi obok nas .każdy ma swojego anioła::)Pozdrawiam Marysiu::)
OdpowiedzUsuńPrawda Danusia, Anioły są wśród nas i pomagają, gdy trzeba:)
Usuń"Modlitwa nie zmienia postanowień Boga, ale zmienia tego, kto się modli." - Søren Kierkegaard
OdpowiedzUsuńOby zawsze na lepsze. Wprawdzie niejednego przyuczano do odmawiania pacierzy, ale niewielu nauczono się modlić.
Tobie się udało, bo chyba miałaś właściwych nauczycieli.
Pozdrawiam i zapraszam
Hmm...najważniejszym nauczycielem było życie, poza tym, w dużej mierze jestem samoukiem... Na właściwego nauczyciela, chyba ciągle czekam, wszak na naukę nigdy nie jest za późno:) Pozdrawiam Andrzeju.
UsuńWiara czyni cuda i góry przenosi - wierzę w to ! Piękna historia. Pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuńJa też wierzę, Ulu:)
UsuńDla mnie wiara to podstawa, człowiek, który w nic nie wierzy wg mnie musi być bardzo słaby. Zdarza mi się słyszeć ludzi, którzy wszystkim udowadniają, że życiem rządzi przypadek i nic tak naprawdę nie ma sensu, bo nasze życie to łupina orzecha na wzburzonych falach. Tacy ludzie nie wierzą, że ich życie może być dostatnie i spokojne i to im się spełnia. Mam w głowie mnóstwo przykładów na to, co dała mi wiara, ale muszę wybrać coś krótkiego: otóż wierzę, że życie ma być dla nas przyjemne i radosne, oraz w to, że wcale nie musimy sobie urabiać rąk po łokcie, żeby takie życie prowadzić. To przekonanie tkwiło we mnie od najmłodszych lat, mimo, że rodzice akurat byli rolnikami i wpajali mi calkiem inne przekonania. Ale odrzuciłam je i żyłam wg swoich, ku zgorszeniu wszystkich dookoła odrzucając zmartwienia. I powiem Ci, że mam piękne życie, takie, jakie wg mnie powinno być. Bo każdemu dane jest wg wiary jego ;-) Mówię (piszę) całkiem serio!
OdpowiedzUsuńWiem Gaju, że mówisz serio i dobrze wiem, o czym mówisz:) Ja też, chyba od zawsze, czułam w głębi, że jest inaczej, że wiara nie może polegać tylko na odklepywaniu pacierzy. Jednak od dziecka, "kodują" nas; rodzice, nauczyciele, księża, społeczeństwo. Niektórym nie jest łatwo przełamać te niewidzialne bariery. Ja, podobnie jak Ty, żyję w pięknej harmonii, a w moim życiu, wydarza się wiele wspaniałych rzeczy:)
UsuńHistoria ciekawa, nie wiem czy to modlitwa czy przypadek, ale nie wszystko na tym świecie da się wyjaśnić rozumowo, czasem serce mówi co innego, logika co innego.
OdpowiedzUsuńJedno, co zawsze mi się sprawdza to zawołanie do św.Antoniego gdy coś mi zginie lub jak to mówią diabeł nakryje ogonem.Wystarczy poprosić:św,Antoni znajdź mi klucz i ....klucz nagle się znajduje, chociaż szukałam wszędzie!
Jeśli nie ma "projektu", to są... przypadki:)A wiara, góry przenosi, no, czasami... odnajduje zgubiony klucz:)
UsuńMam wrażenie, że ostatnio prześladuje mnie wspomniana "Potęga podświadomości". Już przynajmniej dwie osoby bombardują mnie wiadomościami z niej. Nie przepadam za tego typu publikacjami, ale chyba w końcu będę się musiała przekonać i przeczytać, żeby móc się ustosunkować :) I mimo dość chłodnej głowy - wierzę w taką potęgę myślenia, że zdarzy nam się coś, o czym marzymy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
http://w365dnidookolazycia.blogspot.com/
Optymistyczna - pięknie się nazwałaś:) Przeczytaj koniecznie, na pewno nie zaszkodzi. Teraz, książek tego typu jest dużo, bo i ludzi, myślących w ten sposób coraz więcej:)
UsuńPodobno cuda się zdarzają. Mówimy o nich wtedy, kiedy zachodzi sprzyjająca nam okoliczność, której się nie spodziewaliśmy. Czy to przypadek, czy wiara, czy działanie Siły Wyższej, ja nie wiem. Co do własnych pragnień, świadomych i podświadomych, mam raczej sceptyczny stosunek: w sumie kim ja jestem, żebym mogła sobie uzurpować moc wpływania na zachowania innych własnymi życzeniami? To mi pachnie megalomanią.
OdpowiedzUsuńMegalomania? Nic podobnego, nie ma mowy o wywyższaniu się nad innych, absolutnie nie. Jeśli ktoś chce być ponad innymi, to zadziała to przeciw niemu samemu, prędzej czy później. Życząc sobie czegoś, jednocześnie, powinniśmy życzyć dobrze naszym bliźnim. To nie tak, że jeśli ja dostanę coś lepszego, to ktoś musi dostać coś gorszegoto, tak to nie działa. Historia, którą opowiedziałam, wydarzyła się naprawdę. Właściciele, kiedy dowiedzieli się, że lokatorzy mieli takie problemy ze znalezieniem miejsca, ucieszyli się, że mogli pomóc. Powiedzieli, że nie zdawali sobie sprawy, że ludzie mają tego typu problemy. Nikt nie poniósł żadnych szkód, wręcz przeciwnie. Właściciele zaprzyjaźnili się z lokatorami, często pomagali sobie wzajemnie w różnych sytuacjach, a w zimowe wieczory, grywali razem w karty. Kim ja jestem? To jest bardzo dobre pytanie Szarabajko. Pozdrawiam:)
UsuńU Ciebie dzisiaj zagościłam i piękny poranek tu spędziłam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Małgosia
Gość w dom, Bóg w dom:) Goście, to cudowna rzecz, jaka mnie spotyka i staram się przychylić im nieba.
UsuńMałgosiu, dziękuję bardzo i serdecznie pozdrawiam:) Następnym razem, będzie kawa z ciastem:))
Coś w tym jest, bo nim zmieniałam samochód, nie raz miałam sytuację, że ten "stary" odmawiał posłuszeństwa. Ale zawsze wsiadając do niego miałam przeczucie , że nie dojadę tam gdzie chcę. Dlatego mam wrażenie, że nasz myśli i podświadomość odzwierciedlają się w codziennym życiu.
OdpowiedzUsuńŻebyśmy tak te przekazy, umieli odpowiednio odczytywać
OdpowiedzUsuńNie przeceniałabym mocy myślenia życzeniowego czy modlitwy jako narzędzi załatwiania sobie czegoś u Boga czy Losu. ;-) Ale niewątpliwie nasze nastawienie ma znaczenie. Nie wszystko jesteśmy w stanie ogarnąć rozumem, ale nawet jeśli to wszystko jest tylko zbiorem przypadków, to i tak prawdą jest, że optymistom zdecydowanie lepiej się żyje. Więc uprawianie czarnowidztwa nie jest dobrym pomysłem.
OdpowiedzUsuńNasz umysł być może jest wielką potęgą, ale nadal nie wszystko o nim wiemy... Optymizm jak najbardziej:)
OdpowiedzUsuńCuda się zdarzają i to w różnych dziedzinach życia :)
OdpowiedzUsuńCuda się zdarzają, zgadzam się:)
OdpowiedzUsuńOstatnio właśnie zaczęłam czytać książkę "Potęga podświadomości" i choć jeszcze nie wyprobowałam tej metody, to chciałabym to zrobić. Zawsze starałam się myśleć pozytywnie, wierzyć, że coś się uda. najgorzej jest wtedy, kiedy jednak brakuje cierpliwości i przestajemy wierzyć, kiedy jeszcze jest za wcześnie na efekty.
OdpowiedzUsuń/troche-ironii.blog.pl
Pamiętam, jakie wrażenie ta książka zrobiła na mnie wiele lat temu, zwłaszcza, gdy uświadomiłam sobie rzeczy, które już się wydarzyły! Próbuj, jak najbardziej, ale jeśli czegoś chcesz, wierz w to i nie zasiewaj wątpliwości:)
OdpowiedzUsuń