Najwięcej
czasu zajmuje mi , a myślę, że nie tylko mnie – planowanie przyszłości. I nie
mam tu na myśli - snucia wielkich planów. Najwięcej czasu zabierają nam te... małe planiki. Takie - na jutro, na pojutrze, na za
tydzień... Zwykłe, drobne sprawy, związane z bytem codziennym. Trzeba planować
pójście do pracy, dopilnować zapłaty rachunków domowych, pomyśleć o zakupach
żywności. Zaplanować pranie, gotowanie... Zdecydowanie te małe sprawy zabierają
za dużo czasu. Ktoś mądry już dawno powiedział, że gdyby nie te małe sprawy, to moglibyśmy dokonać wielkich rzeczy. Z drugiej strony na przeszłość także poświęcamy sporo czasu...
Kiedy spotykamy się z rodziną, przyjaciółmi, oddajemy się wspomnieniom, jak to
było... z tym i z tamtym. I kiedy jesteśmy sami – jest podobnie. Myślimy
o tym, co już zrobiliśmy albo o tym, co jeszcze mamy do zrobienia...
Mam wrażenie, że wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, że nasze życie składa się właśnie z tych małych spraw, najczęściej mało znaczących, które dopiero skumulowane nabierają "ciężaru gatunkowego".I, jak zauważyłam, stosunkowo niewiele osób planuje te drobne sprawy o których napisałaś
OdpowiedzUsuńKiedy jesteśmy w terazniejszości? Może właśnie wtedy, gdy swe plany realizujemy?
Miłego ;)
Może nie planujemy tych drobnych spraw świadomie, ale myśląc "co by tu dziś ugotować na obiad?" albo "jutro muszę iść na zakupy"- wybiegamy jednak w przyszłość. Wygląda na to, że w teraźniejszości jesteśmy najmniej;)
UsuńMuszę przyznać, że mnie najbardziej męczy planowanie posiłków, bo trzeba wymyślać, co ugotować, zrobić zakupy itd. Może dlatego, że nie lubię zajęć kuchennych.
OdpowiedzUsuńW teraźniejszości czuję się najlepiej, gdy nic nie wisi mi nad głową i nie mam żadnych pilnych spraw.
Pozdrawiam słonecznie:-)
To wymyślanie obiadów jest najgorsze, chociaż znam osoby, które mają mnóstwo pomysłów na obiad i dużo ochoty do ich gotowania. Ja jestem szczęśliwa, gdy TERAZ piszę lub czytam;)
UsuńA według mnie te małe sprawy, o których wspominasz, dzieją się same. Ot, czy to siłą rozpędu, czy przyzwyczajenia, nie myślę o nich, tylko je robię. Nie planuję, tylko działam. Planuję... hm... co ja właściwie planuję? Nawet na urlop zdarza mi się pojechac bardzo spontanicznie, bez jakiegoś planowania...
OdpowiedzUsuńNawet, gdy robisz to spontanicznie np. urlop, to i tak musisz pomyśleć o przyszłości - tej bliziutkiej, ale jednak. Bo czymże jest takie myślenie - "muszę kupić bilet, zarezerwować hotel, spakować się" ? ;)
UsuńTeraz będziemy zaraz...
OdpowiedzUsuńTO - oczywiście wszystko wyjaśnia;)
UsuńJesteśmy "teraz", gdy spacerujemy, gdy rozmawiamy z bliskimi nam osobami, gdy czytamy ciekawą książkę:) Wtedy JESTEŚMY, ot tak po prostu...
OdpowiedzUsuńTak, gdy stoję nad morzem, w górach, w lesie... to tak się czuję - JESTEM;)
UsuńJa też mam poczucie, że małe sprawy dzieją się same. Po prostu tak musi być, że wciąż się z nimi mierzymy, choć osobiście nie odbieram tego jako uciążliwości. Trzeba to robić i już - planować. Całe nasze życie to planowanie. Można z czasem przywyknąć ;)
OdpowiedzUsuńProblem w tym, że... przywykamy;)
Usuń..chyba nie ma innego wyjścia.
UsuńPo co walczyć z wiatrakami? ;)
Planowanie tych drobnych spraw to jedno, a ich realizacja to drugie. I to mi sprawia sporo kłopotu. Bo długo pracuje a potem mam tylko krótki wieczór żeby coś kupić, cos ugotować, zjeść, napisać, itd. Wieczny brak czasu dla siebie - to moja teraźniejszość
OdpowiedzUsuńNo, właśnie, zajęci małymi rzeczami, nie mamy czasu dla siebie- żeby być teraz
UsuńJa od pewnego czasu już nic nie planuję. No ale Marysiu ja żyję w innym świecie ;) /emerytka, wiadomo..../ .
OdpowiedzUsuńMarysiu od dzisiaj jestem na bloggerze. Zapraszam Cię serdecznie pod nowy link. Klik na Teresę i jesteś u mnie.
Miłej niedzieli. :) .
Szczęśliwi czasu nie liczą;) Zaraz do Ciebie Tereniu zaglądnę;)
OdpowiedzUsuńŚwięta prawda. Te codzienności pierdołkowości zabierają pół życia, ale, niestety, są konieczne.
OdpowiedzUsuńInna sprawa ze spotkaniami z ludźmi. Bardzo trudno o intymność, a mówienie o tym, co dziś boli i cieszy jej wymaga. Myślałam o tym dużo, więc może coś o tym kiedyś napiszę.