Nie podróżowałam dużo i nawet w Polsce nie widziałam wielu miejsc. Ale byłam w Chinach. W Shanghaju, w Pekinie i na chińskim murze oraz w Xi'an, gdzie odkopano armię z terakoty. Miałam niepowtarzalną okazję, dlatego że moja córka ze swoją rodziną, mieszkała przez dwa lata w Szanghaju. Moją wyprawę rozłożę na trzy części, bo inaczej się nie da. Pierwsza część - Szanghaj. Z londyńskiego Heathrow do Szanghaju lecieliśmy jedenaście godzin, gubiąc przy tym osiem godzin różnicy czasowej. Odsypianie tych ośmiu godzin dopadło nas dopiero następnego dnia
Wstawiłam dużo zdjęć, więc są średniej wielkości, ale wystarczy kliknąć na dowolne zdjęcie i wyświetli się w dużym formacie.
Pierwszego dnia byliśmy w oszklonej restauracji obrotowej na 45 piętrze. W ciągu 45 min robiła obrót dookoła swojej osi. Z niej widok na całe miasto, niestety widoczność nie zawsze jest czysta ze względu na smog.
A to już widok z najwyższego wieżowca w Szanghaju "otwieracza", widocznego na wcześniejszych zdjęciach. Na 101 piętrze chodzi się po szklanej podłodze. Dla bojących( dla mnie;)), wzdłuż ścian(także szklanych), były paski z czarnego, nie przezroczystego szkła.Ja tylko po nich stąpałam
|
Na Starówce był taki tłum, że szliśmy gęsiego, trzymając się nawzajem, w obawie, że się zgubimy. Po dwóch godz. przerzedziło się trochę.
|
|
Pyszne pierożki, gotowane na parze, z wrzątkiem postawione na stole w trzech nałożonych na siebie beczułkach. Zestaw do jedzenia, to oczywiście pałeczki(nawet się nauczyłam nimi jeść) i zawsze mokra chusteczka. |
Lampiony wszędzie! Wieczorne spacery po mieście i... przekąski na ciepło!
Przekąski na ciepło lubię, ale na TE się nie skusiłam!
Smacznego;)
Bogactwo i nędza, występują tam razem
|
Samochody z rejestracją cyfr parzystych jeżdżą w jedne dni, a nieparzyste w inne. |
|
Sprzedawca chleba. W sklepach generalnie chleba nie ma. |
|
Pan sobie ćwiczył, na małym skwerku |
Piękna wyprawa Marysiu. Fantastyczne wspomnienia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :) .
Wspomnienia są niesamowite. Pozdrawiam Tereniu;)
UsuńBardzo Ci dziękuję za tę fotograficzną ucztę, to takie moje skryte marzenie zwiedzić Chiny w poszukiwaniu smaków, tak na ulicy, od ulicznego sprzedawcy. Wspaniały traf, że udało Ci się zaliczyć taką wyprawę :-)
OdpowiedzUsuńMnie zadziwia taka różnorodność nowoczesności i tradycji...
Miłej niedzieli :-)
Dziękuję Jotko. Właśnie bardziej skupiłam się na pokazaniu niż na opisaniu, bo posty byłyby zbyt długie. A w zdjęciach też przebieram(mam ich multum), żeby pokazać trochę wszystkiego, co widziałam. Życzę także miłej niedzieli:)
UsuńSą miejsca, które z jednej strony chciałabym zwiedzić a z drugiej- już sama myśl o przebywaniu w tym niewyobrażalnym tłumie skutecznie mnie odstrasza. Myśl , że nagle znalazłabym się w tłumie na skrzyżowaniu ulic w Tokio lub w upalnej, zakurzonej ulicy Bombaju lub Kalkuty czy też Szanghaju po prostu mnie przeraża. Śmieją się ze mnie, że należę do "sterylnych turystek"- autokar,klimatyzacja i żadnego tłumu.
OdpowiedzUsuńAle podobało mi się w Singapurze,gdzie dzięki oświeconej dyktaturze było czysto, ładnie i bezpiecznie, co sprawdziliśmy włócząc się pózną nocą po mieście.
Ciekawa jestem Twoich wrażeń z oglądania "na żywo" tej terakotowej armii.
Swoją drogą to był niesamowity pomysł, no ale cesarz mógł mieć kaprysy;) Świetne są te zdjęcia, nie żałuj, nie żałuj, pokazuj, proszę.
Miłego;)
Ogólnie, to tłumów nie było, tylko w tym jednym dniu. Okazało się później, że Chińczycy mieli jakieś państwowe święto, więc nie byli w pracy tylko - na mieście! Szłam ostatnia w ogonku i jedną ręką trzymałam się córki, a drugą robiłam zdjęcia. Było tak gwarno, że gdyby ktoś z nas się zgubił, to przez telefon trudno byłoby się porozumieć. Z kolei jak powiedzieć, napisać,gdzie się jest, skoro cała Starówka w identycznych chińskich daszkach... Na całe szczęście, w tym miejscu były hale targowe i chyba większość tych ludzi poszła na zakupy, bo po jakimś czasie, już dało się chodzić bez trzymanki.
UsuńPokazuj więcej zdjęć, proszę. Ja, tak jak Anabell, boję się tłumu i zawsze walczę z chęcia zwiedzania a obawą znalezienia się w tłumie. A tam na zdjęciu jedzenia, takie robale to co to było?
OdpowiedzUsuńTak, właśnie robale! Spacerując wieczorem trafiliśmy na stragany z gorącymi przekąskami, dokąd zwabiły nas zapachy pieczonego mięsa i grupka zajadających osób. Na miejscu oczy nam się mocno rozszerzyły;) Powiększyłam zdjęcia, żeby było prościej.
UsuńO, ten wieżowiec mnie by przeraził. Mam lęk wysokości (na mój gust to coś z błędnikiem, bo to nie tyle strach, co silnie odczuwalne zawroty głowy), a zwykle pcham się w takie miejsca, włażę na wysokie wieże po niewygodnych schodkach bez super bezpiecznych poręczy - we wrześniu br., myślałam, że spadnę, tak kręciło mi się w głowie. Zdecydowanie nie powinnam!
OdpowiedzUsuńMój błędnik też nie jest stabilny i obawiałam się trochę. Z drugiej strony wiedziałam, że drugi raz tam nie pojadę. Nie było tak źle, oczywiście bezpośrednio w dół nigdy nie patrzę, tylko na panoramę.
UsuńNiesamowite widoki , ale na wieżowiec ze szklaną podłogą nie weszłabym za żadne skarby świata. Widziałam to cudo w telewizji i sam widok mnie przerażał. Lampiony, pagody, wszędobylskie smoki, tego się nie zapomina. Chciałabym to zobaczyć, z wyłączeniem tłumów:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Ja też się bałam, ale rodzinka mnie przekonała, że w razie czego będą mnie prowadzić, a ja zamknę oczy. Nie było tak źle. Jak się patrzy na te widoki, to przestaje się myśleć o wysokości. Byliśmy u góry 20 min.
UsuńA w sklepach też tylko chińskie towary mają?
OdpowiedzUsuńZgadłeś Boja;)
UsuńDo Chin przymierzałam się już ze trzy razy, i zawsze wybieram jakies inne miejsce na ziemi. Może w końcu pora tam polecieć... Lot na wschód jest dla mnie zawsze gorszy, wolę zmianę czasu w kierunku zachodnim, jakoś to łatwiej znoszę - ale co z tego, jakoś to trzeba przeżyć. No bo potem te wszystkie piękne i obce miejsca...
OdpowiedzUsuńPrawda. Dla zobaczenia nowych, pięknych miejsc, warto się trochę poświęcić;)
UsuńPiękna wyprawa, zazdroszczę zwłaszcza tej rodzinki na miejscu :) Niesamowita egzotyka. A ta szklana podłoga, to jak "szklana pułapka" dla mnie. Też chodziłabym tylko po czarnych pasach. Ale maja pomysły, sadyści!! A widoki z góry mnie nie przestraszają, w Kuala Lumpur też miałam okazję widzieć miasto z najwyższego niegdyś budynku świata, na szczęście podłoga była normalna betonowa;) Czekam na dalsze części.
OdpowiedzUsuńPrzez tą podłogę można było patrzeć jak przez okno w dół, ale zerknęłam tylko raz brr! Nie ma jak betonowa podłoga;)
UsuńAleż miałaś wrażeń, czekam na ciąg dalszy!
OdpowiedzUsuńFakt, wrażeń nie brakowało;)
UsuńNa widok tych robali aż mnie ciarki przeszły... Nie mogę sobie wyobrazić, że ludzie to jedzą!
OdpowiedzUsuńWidziałam jak jedzą! Na nich nie robi to wrażenia, bo znają to od małego, więc naturalne;)
UsuńNiesamowite są Chiny...Według mnie to całkiem inny świat, tak całkiem odmienny od Europy. Oglądając fotografie można "zaczerpnąć" innej kultury:) A miasto nocą - wow!
OdpowiedzUsuńNa podświetlanie miast nie żałują. Czułam całą sobą, że jestem w innym świecie:)
UsuńAleż Ci zazdroszczę tej wyprawy do Chin! No może oprócz tych....robali i owadów nadzianych na patyki ;)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia :)
Trafiła mi się nie byle jaka okazja;)
UsuńOkrutnie zazdroszczę! Strasznie bym się chciała kiedyś zapuścić do Azji! :)
OdpowiedzUsuńMoże tak się stanie. Nie zbadane są nasze drogi;)
UsuńAleż miałaś wspaniałą wycieczkę.
OdpowiedzUsuńWcale Ci się nie dziwię, że bałaś się w tym wieżowcu i że nie chciałaś jeść tych robali i penisów. To chyba obrzydliwstwo!!!
Czekam na ciąg dalszy!
:-)
Dla nas obrzydlistwo, ale Chińczycy się zajadali;)
UsuńPiękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńJa zawsze marzyłam żeby spróbować tych robali. Lubię takie ciekawostki kulinarne :).
Musisz więc wybrać się w tamte rejony. Ciekawostek z pewnością nie zabraknie;)
UsuńJak tu pięknie,cieplutko tak.Pozdrawiam,będę wpadała w odwiedzinki.B.K.
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, zapraszam serdecznie:)
Usuń