Cris Froese Picks

czwartek, 14 lipca 2016

Piwo jest odpowiedzią, ale... nie pamiętam pytania

W lokalnym pubie, którego wygląd jest taki sam, jak dwieście lat temu, między butelkami z alkoholem, wisi sobie tabliczka z napisem:
          Beer is the answer but… I don’t remember  the question

          Piwo jest odpowiedzią, ale... nie pamiętam pytania



Napis coś sugeruje..., ale nie straszyJ
Nie bywam tam często, ale czasami bywam. Do pubu przychodzą różni ludzie: Mężczyźni i kobiety, razem i osobno, młodzi i starzy. Nikogo nie dziwi widok starszej Pani, która przy barze pije lampkę wina czy piwo, bądź też inny alkohol. Czasem przy większym stoliku, zasiada trzypokoleniowa rodzina, bo tam można też zjeść obiad. Czasem ktoś czyta książkę, popijając piwo. Najwyraźniej, niewielki gwar rozmawiających, mu w tym nie przeszkadza. W tle gra przyciszona muzyka.
Muszę przyznać, że nigdy nie widziałam w pubie pijanych osób, które by przysypiały z podpartym łokciem. Bywalcy sączą drinki powoli(słabe zresztą) i prowadzą rozmowy, przeważnie lekkie, żartobliwe. Jeśli pojawia się temat polityki(bardzo rzadko), to dyskutują o tym bez emocji.
Nie jestem pewna, czy to jest ich kultura osobista, czy po prostu, angielska krew nie jest taka "gorąca" jak nasza - polska...  
Dodam jeszcze, że mieszkam na wsi, a są tu dwa puby, jeden hotel, dwie restauracje (oprócz pubów) i kawiarnia. I to wszystko, nieustannie - utrzymuje się.

31 komentarzy:

  1. Bardzo lubię takie puby, chociaż lepiej znam irlandzkie od angielskich - ale chyba za bardzo się nie różnią?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie byłam w Irlandii, ale mam znajomego, który tam mieszkał i wiem, że jest bardzo podobnie

      Usuń
  2. Niestety takie puby u nas nie istnieją, ale może tylko ja ich nie znam?
    Napis dobry- mocno ostrzegawczy:)))
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie ten napis raczej rozbawił:) Może i w Polsce są takie miejsca, ale te znane mi przed wyjazdem, wyglądały nie zachęcająco, niestety. Pozdrawiam:)

      Usuń
  3. W pubach nie bywam za często, ale jak już mi się zdarzy, to niestety nie brzmi to tak...pokojowo, jak to Pani ujęła. Raczej przeważają tutaj grupki nastolatków, którzy ledwo dowód wyrobili albo para kumpli, którzy przyszli w nadziei, że uda im się coś upolować. Pani opisała tamtejszą atmosferę w taki pozytywnie senny sposób. Jak puby kojarzę jako ruchliwe, głośne i nieczyste miejsca

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że ta różnica zależy od paru rzeczy. Teraz mieszkam na wsi w Anglii i są tu dwa puby. Ten, który opisałam, odwiedza więcej osób starszych( ale to nie jest norma), a po sąsiedzku, drzwi obok, jest drugi pub, gdzie jest więcej młodych. W tym drugim jest bardziej gwarno, ale nie ma miejsca to, co opisałaś. Przedtem mieszkałam sześć lat w Szkocji, w Aberdeen.W dużym mieście jest mnóstwo pubów i poziom bywalców, może zależeć od - pub droższy, pub tańszy. Sytuacje, które opisałaś dla przykładu, bardziej mi pasują do takich tanich dyskotek(nocnych klubów), na które czasem chodziły moje córki.Te kluby, gdzie zdarzyło mi się być kilka razy, były na bardzo przyzwoitym poziomie. Pozdrawiam:)

      Usuń
  4. Szkoda, że u nas nie ma takich miejsc, nawet gdy gdzieś zachodzimy, to po pewnym czasie kelner dopytuje o dalsze zamówienia, w innych miejscach wszyscy są anonimowi i atmosfera jest nijaka.
    Podobne miejsca zauważyłam w Czechach: dwie starsze panie przy kuflach z piwem, młoda dziewczyna przy butelce wina, ktoś z laptopem , a obok puchar lodów i wszystko toczy się leniwie....
    W moim mieście są bary ze stałymi bywalcami, ale ci bywalcy przeważnie wychodzą na chwiejnych nogach ;-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, niestety, ja pamiętam z Polski takie właśnie miejsca - ze stałymi bywalcami na chwiejnych nogach, z mocno mętnym wzrokiem i mówiący niezrozumiałym językiem :)

      Usuń
  5. Myślę, że i w kraju ludzie coraz częściej spotykają się na neutralnym gruncie, niż w w swoich mieszkaniach, więc pewnie i pubów będzie przybywać. I dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też myślę, że dobrze jest spotykać się ze znajomymi poza domem, w miejscu, gdzie wszyscy są gośćmi:) Większość Polaków, jednak spotyka się w domach, ze względów ekonomicznych - rzecz jasna - bo Polak lubi oszczędzać. I dobrze..., tylko, że wtedy nie integrują się, żyją w zamkniętych kręgach, a to nie jest dobre

      Usuń
  6. Marysiu Anglicy tacy są ,flegmatyczni nawet w piciu::)))U mnie też tak sączą na różnych festynach,kawiarniach ,pubach..Nikomu się nie spieszy i nie widać pijanych ludzi.Natomiast ,kiedy bywam w szwedzkim towarzystwie ,nie czuję się dobrze z powodu nudy.Impreza trwa kilka godzin ,przy winie,mało jedzenia,takie krzątanie się po obejściu..Mnie to nie bawi..Ja nadal podtrzymuję polską tradycję ::))I jak robię u siebie imprezki ,to wesoło ...oczywiście nie przeszkadzamy sąsiadom::))) ale stół syto zastawiony::)))Pozdrawiam cieplutko::)))

    OdpowiedzUsuń
  7. No i właśnie Danusia - tu mały mały problem. Lubimy bawić się po polsku, zrozumiałe, bo to jest nam znane, swojskie..., ale mieszkając długo(może na stałe?), za granicą, w ten sposób izolujemy się od środowiska, w którym żyjemy. Ja wiem - Polak zawsze pozostanie Polakiem i ja też spotykam się ze swoimi w domu(jak jestem w Szkocji), ale czasem idziemy do lokalu, między innych ludzi. Tu w Anglii, jak wiesz,mieszkam w angielskiej rodzinie, więc odwrotnie - podtrzymuję to, co polskie:) Oj, niełatwe jest życie emigranta:(

    OdpowiedzUsuń
  8. U mnie w mieście żaden pub nie utrzymał się dłużej - my chyba jesteśmy jednak inni kulturowo mimo wszystko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My - liczymy pieniądze. Pewnie dlatego, że ciągle nam brakowało... i wychodzimy z założenia - po co tyle wydawać, skoro można w domu zjeść i wypić taniej. Oni wcale nie zastanawiają się, czy i ile można zaoszczędzić. Kiedy jest weekend, to po prostu się wychodzi i już.

      Usuń
  9. Pewnie kiepski program w telewizji mają i dlatego w pubach przesiadują...

    OdpowiedzUsuń
  10. Żebyś wiedział... w tv same powtórki, więcej niż w polskiej - przynajmniej kiedyś

    OdpowiedzUsuń
  11. To całkiem przyjemna atmosfera, ale to ludzie tworzą atmosferę, więc komplementy należą sie mieszkańcem. Przypomniało mi się, kiedy jako młoda mężatka chodziłam z mężem do pubu, a było to w okresie 1998 - i wyżej, w podwarszawskich Białobrzegach, to wcale dużo kobiet w barze nie było, a jeden ze znajomych męża to nawet udzielił nam lekkiej nagany, że to nie jest miejsce dla kobiety. Ale my, uczęszczające do tego pubu kobiety, nie dałyśmy się wygyźć i wkrótce inne panie poszły za naszym przykładem. Białobrzegi to też wioska :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brawo Kobiety:) To się zmienia, to się już zmieniło, ale dzięki takim stanowczym kobietom właśnie:)

      Usuń
  12. Pub, to miejsce gdzie nie tylko pije się piwo. Tu młodzież i nie tylko spędza wolny czas. Nie widzę nic złego w tym, że małżeństwa razem ze znajomymi tam się spotykają.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też, absolutnie nie widzę w tym nic złego:)

      Usuń
  13. Intrygujący wpis od początku do końca. Jakoś kusi mnie perspektywa odwiedzenia tego deszczowego kraju. Twój tekst czytałam z zapartym tchem, jak opowiadanie.
    Czy wieczory są tam takie jak sobie wyobrażam? Zimne, deszczowe i wietrzne. Ze światłem latarni odbijającym się na chodnikach. I ulice są raczej puste o tej porze bo ludzie siedzą właśnie w takich pubach albo w domu?
    Chętnie tu jeszcze zajrzę po więcej i zapraszam do mnie oraz pozdrawiam cieplutko ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziękuję:) Bywają takie wieczory, jak sobie wyobrażasz, zwłaszcza jesienią i zimą. Ale wieczorny spacer, o każdej porze roku i pogodzie ma klimat innego świata. Anglicy są przywiązani do swoich tradycji, kochają się w starociach, eksponują je. Idąc wieczorem, można zobaczyć wnętrza domów z wyjątkowymi meblami, oświetleniem. Nie mają w zwyczaju zasłaniać okien(no może w sypialni), a jeszcze pomachają przechodniowi, ze swojej kanapy, lub przy otwartym oknie, pozdrowią, pytając jak leci... Mówię o nieznajomych sobie osobach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To musi cudowne uczucie tak chodzić wieczorami po ulicach. Naprawdę dziwi mnie tych mentalność i serdeczność tych ludzi i trochę nie dowierzam, że może istnieć taki 'inny świat'. Piszę z Polski, spotykam się z chamstwem, złośliwością i takim podejściem: ktoś ma a ja nie mam to mu wezmę i zaszkodzę. Kręcenie się i zaglądanie do chałupy też zostało by źle odebrane ;) Koleżanki mi opowiadały, że w Szwajcarii tylko pieszy wystawi nogę na przejście to kierowca ma obowiązek się zatrzymać. Tu to by mi chyba po nodze przejechały dzikusy jakbym miała odwagę wystawić :D Tak samo tam jest surowo karane śmiecenie na ulicach i faktycznie jest czyściej a tu idzie taki i fruuu pod siebie to co właśnie zjadł, wypił lub spalił :D Myślę, że Polacy obrośli w piórka i w taką pewność siebie, że są najlepsi. Sama nie wiem czemu takie coś jest.
      Ale np. wracałam autobusem i jechało dwóch Niemców z rodzinką i całym cyrkiem swoim i nawijali jacy to Polacy serdeczni i mili. Namawiali mnie żebym zdjęła plecak z kolan i położyła koło kierowcy. Miałam tam laptopa więc podziękowałam grzecznie. Zresztą nawet jakbym nie miała to nie miałam ochoty.
      Pozdrawiam

      Usuń
  15. Napis mnie rozbawił.
    Chętnie bym przysiadła w takim pubie, nawet sama.
    Pozdrawiam Marysiu.

    OdpowiedzUsuń
  16. Jest tam sympatyczna atmosfera, fajny klimat:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Takie miejsca przydałyby się w Polsce. Gdzie każdy może wstąpić, napić się tego , na co ma ochotę, a nawet poczytać. Gdzie nie będzie "gniewnych pijanych" , którzy czasami potrafią swoim zachowaniem zepsuć np. babski wieczór.

    OdpowiedzUsuń
  18. Pijani, nawet jak nie są gniewni, to i tak nie umilają spotkania, a co dopiero gniewni. Tu jest kulturalnie i klimatowo:)

    OdpowiedzUsuń
  19. To musi być naprawdę ciekawy lokal. I nie ma pijanych? Nie do uwierzenia. W Polsce wyglądałoby to zupełnie inaczej...

    Serdeczności zasyłam dla miłej gospodyni bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Dziękuję Ariadno i Tobie również samych wspaniałości:), a pijanych - nie ma:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ariadno, nie mogę wejść na Twojego bloga - jest komunikat, że taki blog nie istnieje:(

      Usuń
  21. Lubię piwo, ale tak naprawdę tylko latem mi smakuje. I wtedy chętnie chodzę z mężem albo koleżankami na piwo, posiedzieć, pogadać, pośmiać się. Ale nasze tzw. puby chyba nic nie mają wspólnego z angielskimi

    OdpowiedzUsuń