Anioł północy |
Wszystko, co
napisałam w poprzednim poście jest prawdą, którą odczułam na własnej skórze lub
raczej na własnym sercu, duszy...
Doszłam jednak do wniosku, że mam obowiązek napisania także o plusach bycia emigrantem.
Doszłam jednak do wniosku, że mam obowiązek napisania także o plusach bycia emigrantem.
To prawda,
że nie czujemy się u siebie, no... chociaż są tacy, co tak twierdzą i to już po
paru miesiącach mieszkania za granicą. Szybko zapominają polskiego, na urlopy
jeżdżą wyłącznie do egzotycznych krajów i otwarcie mówią, że Polska nic już ich
nie obchodzi, bo Polakami się nie czują. Żal mi ich, bo nie wiedzą , co mówią.
Jeśli nie są
Polakami, to przepraszam bardzo, ale kim są? Nikim. Bez tożsamości. Ale to nie
jest temat o nich.
Plus Emigranta
to łatwiejsze życie materialne. Na początku tak łatwo nie jest, ale to zależy
od tego, do kogo się przyjechało i czy praca już czeka czy trzeba jej dopiero
szukać. Polacy, wiadomo zaradny naród, więc z zarabianych tutaj pieniędzy,
szybko potrafią odłożyć. A więc nie trzeba się martwić czy starczy do wypłaty, a jeszcze można pomyśleć o jakichś inwestycjach. Są różnego rodzaju zasiłki od państwa np. wyrównują niski dochód, dają zasiłki
na dzieci oprócz tzw. rodzinnego, dokładają do wynajętego mieszkania lub dają mieszkanie.
Jeśli chodzi o zasiłki, to wśród rodaków nie brakuje roszczeniowców i oszustów,
niestety.
Plusem jest
wszechobecna tolerancja pod każdym względem. Ludzie są różnych nacji, różnego
koloru skóry, a nikt nie musi czuć się inny z tego powodu. Także w kwestii
ubraniowej jest ogromna różnorodność, ale nikt się za nikim nie ogląda i nie
kręci głową, jak to widywałam w Polsce. W zimie często można zobaczyć osoby na
krótki rękaw lub nawet w spodenkach, a jeszcze częściej w klapkach na gołych
nogach. I nie zawsze są to młodzi. Pewnie jest im ciepło, bo dla jakiego innego
powodu mieliby się tak ubierać. Tak samo jest z biżuterią, fryzurą, kolorem
włosów itp. Nikt się nie dziwi. Każdy ma swój gust, ale nie narzuca go innym.
Plusem są
wizyty u lekarzy. Wizyta jest zawsze umawiana na czas(może zdarzyć się
kilkuminutowe opóźnienie, ale rzadko). Przeważnie lekarz przychodzi osobiście
po swojego pacjenta na poczekalnię i zabiera go do gabinetu. Czasem lekarz
prosi pacjenta za pomocą wyświetlacza, na którym ukazuje się nazwisko pacjenta
i nr gabinetu. Nigdy nie spotkałam się ze znanymi mi z Polski kolejkami pod
gabinetem, że kto za kim przyjdzie tak wejdzie. Zawsze może towarzyszyć
rodzina. Lekarz traktuje pacjenta życzliwie i opiekuńczo.
Leki w
Szkocji są za darmo, a w Anglii ryczałtowo 6 f za lek. Antykoncepcja darmowa
wszędzie.
Plusem jest
załatwianie spraw w Urzędach, gdzie klient/petent zawsze obsługiwany jest
grzecznie, z uśmiechem, z szacunkiem.
Plusem i to
wielkim jest kultura. Zwroty grzecznościowe; dziękuję, proszę, przepraszam używane
są wszędzie i bez przerwy. Ludzie uśmiechają się do siebie, nie tylko znajomi,
ale obcy ludzie kiedy się mijają wymieniają uśmiechy, a jeśli to jest gdzieś w
plenerze to także z pozdrowieniem się. Kultura jest także na drodze wśród
kierowców, chociaż teraz to już różnie bywa, bo nietutejszych jest sporo.
Tutejsi zawsze ustąpią, wpuszczą z drogi podporządkowanej, nie zbliżą się maksymalnie
do samochodu przed nim i nie rzucają wiązanką jak już im ktoś zajedzie drogę,
najwyżej jednym wyrazem;)
Plus zawarty
jest także w minusach poprzedniego wpisu „Emigranckie życie”. Doświadczanie
tego procesu, przeżycia z nim związane, analizowanie, prowadzi nas – emigrantów
do rozszerzenia świadomości życia. Widzimy szerzej i więcej... Samotność
sprzyja rozmyślaniu i zagłębianiu się we wszystko... Stajemy się przez to
innymi ludźmi, więcej rozumiemy. Swój kraj postrzegamy też inaczej, niż wtedy
gdy mieszkaliśmy w nim. Z perspektywy
odległości, czasu, przemyśleń... widać lepiej, wyraźniej.
Wszak nie darmo zawsze uważano, że podróże kształcą. Gdy poznajemy innych ludzi, inne obyczaje, jemy co innego niż w swoim "zaścianku" zawsze poszerzają się nam horyzonty myślowe. Uważam, że obowiązkowo każdy młody człowiek powinien wyruszyć " świat"- przynajmniej w okresie wakacji.By się przekonał, że można również żyć inaczej a ludzie "bardzo obcy" nie są kanibalami, ale normalnymi ludzmi.
OdpowiedzUsuńMiłego;)
W wielu krajach jest normą, że młodzi(po zakończeniu szkoły) wyjeżdżają gdzieś za granicę, nawet na inny kontynent, a dopiero potem decydują co dalej. Nie chcę nikogo przekonywać, że życie w innym kraju jest lepsze, ale taki wyjazd poszerza horyzonty, pozwala spojrzeć z dystansu, pokazuje możliwość wyboru. Pozdrawiam:)
UsuńBardzo podoba mi się ostatnie zdanie. To jest absolutna racja i nie tylko w temacie emigracji. Kolejki do lekarzy - tylko pozazdrościć . My ostatnio cztery godziny spędziliśmy w kolejce do kardiologa. Nie żebym się gdzieś spieszyła, ale... No właśnie prywatnie - zupełnie inaczej to wyglada
OdpowiedzUsuńJest takie powiedzenie -z boku widać lepiej. I to jest prawda, jeśli jesteśmy świadkami jakiegoś zajścia, to widzimy to inaczej, niż osoby biorące w tym udział. Nawet jak człowiek ma dużo czasu, to takie parogodzinne czekanie w kolejce jest psychicznym 'więzieniem". Pozdrawiam:)
UsuńFajnie się żyje w tej Szkocji. Najbardziej to chyba zazdroszczę braku kolejek do lekarzy.
OdpowiedzUsuńOd dwóch lat prawie mieszkam w Anglii, ale jest podobnie, tylko w Szkocji leki są całkiem za darmo. Pozdrawiam:)
UsuńW mojej przychodni również wizyty są umawiane na określoną godzinę i nie muszę wysiadywać przed gabinetem, ale w większości ciągle królują kolejki, a tak łatwo to zorganizować! Post przeczytałam z zainteresowaniem, bo nie mieszkałam poza granicami Polski i jestem ciekawa, jak tam się żyje.
OdpowiedzUsuńI tak powinno być, ustalona godzina daję komfort psychiczny pacjentowi. Tutaj także do specjalistów czy na jakiś zabieg w szpitalu jest wyznaczona godzina.
UsuńPozdrawiam:)
Marysiu tak pięknie to napisałaś; jeśli nie Polakiem to kim...to prawda są Polacy, którzy przestali być Polakami i wstydzą się przyznać do tego z idiotycznych powodów, bo bycie POLAKIEM to duma, nie mamy czego się wstydzić. Post bardzo ciekawy i tak jest. Wczoraj u mojej fryzjerki dowiedziałam się, że większość jej klientek wraca, a ma ich dużo. Sporo Polaków chce wracać przez niepewną sytuacje.Miłej niedzieli.
OdpowiedzUsuńJolu, sama wiesz, można spotkać różnych rodaków, a za niektórych trzeba się nawet wstydzić niestety. Czy masz na myśli zmiany(niepewne sytuacje) w związku z Brexitem? Pozdrawiam i nawzajem miłej niedzieli:)
UsuńOczywiście, że są plusy emigracji. Inaczej przecież by jej nie było. Każdy chce znaleźć szczęście, cokolwiek pod tym słowem rozumie. Mnie tylko żal, że musi szukać szczęścia na obczyźnie. A pod względem opieki zdrowotnej, to w Wielkiej Brytanii wcale nie jest tak różowo. Moja kuzynka w Anglii zapadła na zapalenie wątroby. Angielski szpital, trzymający się sztywno procedur, dbający tylko o kasę (wszyscy mili i kulturalni, a jakże, tylko traktujący pacjenta, jak klienta) nie pomógł. 43-letnia dziewczyna zmarła, osierociła 7-letniego syna. Tak jej emigracja pomogła. A miałaś okazję korzystać z droższych usług lekarskich w UK? Z tomografii, z USG, z jakiegoś zabiegu chirurgicznego? Z częstszych badań laboratoryjnych, bardziej szczegółowych? Może szczęśliwie nie masz takiej potrzeby. Ale te procedury kosztują, a Brytyjczycy umieją liczyć. Tak mnie naszło, bo bardzo przeżyłam śmierć kuzynki. I wmawiam sobie, że gdyby była w Polsce, to by nie umarła (ale może złudnie). Masz rację - życie w inny krajach rozwija i uczy. I masz rację, że bez korzeni, bez tożsamości narodowej człowiek jest niepełny.
OdpowiedzUsuńHaniu, to bardzo przykre co piszesz o kuzynce. Ja w tym tekście skupiłam się na kulturze, życzliwości, uprzejmości w służbie zdrowia. Co do skuteczności nie wiem zbyt wiele, bo sama nie choruję wcale. Korzystałam z różnych badań profilaktycznych, a u lekarza w sumie byłam trzy razy( wpadło mi coś do oka). Moje córki, które mają dzidziusiów, korzystają częściej, specjalnie nie narzekają, ale nie z każdego lekarza są zadowolone. Natomiast ja ostatnio często towarzyszę mężowi przy różnych wizytach, bo ma problemy z żołądkiem. On miał wszystkie badania, które wymieniłaś w ramach zwykłego podstawowego ubezpieczenia. Ogólnie to co jakiś czas mówią w tv, że jest za mało pracowników w służbie zdrowia. Dużo lekarzy, pielęgniarek jest z innych krajów. Trudno powiedzieć czy w przypadku Twojej kuzynki zawinił szpital, jeśli tak to można pozwać ich do sądu, chociaz życia nikt nie wróci. Rozumiem Haniu Twoje rozgoryczenie. Pozdrawiam:)
UsuńWszędzie są plusy i minusy i to też chyba zależy od tego, jak kto jest zdeterminowany i kogo w kraju zostawia. Znam osoby, które szybko wróciły, bo nie mogły żyć z dala od rodziny i przyjaciół. Ale wkurzył mnie pewien reportaż, z którego wynikało, że w innym kraju to nawet bezdomnym jest lepiej, niż w Polsce...
OdpowiedzUsuńNa pewno nikomu nie jest łatwo, ale wyrzekać się pochodzenia, to już przesada.
Niektórzy po prostu nie mogą się przyzwyczaić do innego, obcego świata i wtedy tęsknota za bliskimi się potęguje. Znam osoby, które przyjechały z zamiarem na stałe, a wróciły bardzo szybko. Znam tez takie, co przyjechały tylko na rok i co roku to powtarzaja, że jeszcze rok. W rezultacie siedzą 8-10 lat w takim zawieszeniu, a żona w Polsce, to też nic dobrego.
UsuńReportaże zależy kto pisze, pokazuje i dla kogo(dla której opcji politycznej), często są manipulacją. To przykre, ale sa Polacy, którzy od razu po przekroczeniu granicy czują się Anglikami(uderzenie wody sodowej).
Pozdrawiam:)
A mój brat w Szkocji narzeka na służbe zdrowia, tzn. nie na kulturę lecz na to, że na wszystko dają paracetamol, często wizyta odbywa się ... telefonicznie bo lekarz dzwoni i wprawdzie szczegółowo ale jednak przez telefon rozmawia. jak bratu zależy na jakimś konkrecie to w Polsce za pieniądze załatwia (np. badania kontrolne). Ale ze wszystkimi twoimi plusami emigracyjnymi się zgadzam, tzn. też je widze w taki sposób.
OdpowiedzUsuńZ tym paracetamolem to prawda, ale z drugiej strony inne leki przeciwbólowe też sa na bazie paracetamolu. Polacy przyzwyczajeni są do brania dużych ilości leków, także antybiotyków, a tutaj to odwrotnie, stawia się na naturę, antybiotyk dopiero jak jest konieczny. Moje obie córki rodziły tutaj i tu dla rodzącej jest to naprawdę komfort. Każda rodząca ma osobny pokój, mąż może zostać na noc. Ból jest uśmierzany różnymi sposobami
UsuńMoże w Polsce teraz też jest inaczej, ale ja dobrych wspomnień nie mam. Wizyta telefoniczna jest, zgadza się, ale przeważnie wtedy jak ktoś chce bez wcześniejszej rejestracji w przychodni albo na pogotowiu. Lekarz wypytuje szczegóły przez tel. i decyduje czy konieczna jest wizyta osobista czy nie.
Pozdrawiam:)
Nie wiem, czy tęskniłabym za krajem, może bardziej za ludźmi, których pokochałam, nie wiem, trudno powiedzieć. I tak prawdopodobnie nie będę nigdy w takiej sytuacji jak Ty. Prawdopodobnie :-) O tolerancji słyszałam już wcześniej i bardzo mi się to podoba. U nas tego mi brakuje, a szczególnie, oczywiście w małych miejscowościach. W tych większych można zachować większą anonimowość i tylko dzięki temu uniknąć oceniania i porównań. Ale może i w UK jest tak samo? Oglądałam kiedyś brytyjski serial komediowy "Co ludzie powiedzą" i pękałam ze śmiechu na widok chytrych poczynań Hiacynty Bucket, nie wiem, czy znasz... W każdym razie chodzi o taką wścibską starszą panią, pozującą na bogatszą niż w rzeczywistości. Skądś się pomysł na taki scenariusz przecież wziął...
OdpowiedzUsuńNigdy nie mów nigdy;) Ja tęsknię za znanymi mi kątami, za znajomymi osobami, za znaną mową i to nazywam krajem. Jednak będąc w Polsce bardzo brakuje mi uśmiechów na twarzach ludzi, nie mogę się do tego przyzwyczaić przez cały urlop. Ciekawskie osoby na pewno są i tutaj, ale jesli sa to robią to dyskretnie. Przez siedem lat mieszkałam w mieście, ale teraz od dwóch lat mieszkam na wsi i w zasadzie nie zauważyłam. Bez wątpienia mają wady jak każdy naród, ale lżejsze podejście do wszystkiego, sami z siebie śmieją się w różnych sytuacjach. Są bardziej otwarci od nas, bez skrepowania opowiadaja o sobie, śpiewają głośno... Pozdrawiam:)
UsuńMnie wydaje się, że minusów jest więcej. Byłem emigrantem przez jakieś dwa miesiące... Po powrocie ziemię chciałem całować!
OdpowiedzUsuńZnam to uczucie. Pierwszy raz byłam tylko gościnnie i przez dwa tygodnie, ale po powrocie miałam wrażenie, że nie było mnie lata całe. Radość powrotu była ogromna;) Potem to był już świadomy wybór, bo wybory czasem trudne bywają;)
UsuńPodobnie jak użytkownik "boja" zareagowałem po powrocie do Polski. Zawsze narzekałem na nasz kraj, jednak po 3 miesiącach spędzonych w Niemczech moja optyka na ten temat wyraźnie się zmieniła. Nasz kraj jest piekny, będąc za granicą tego niedostrzegałem. Dopadła mnie na emigracji depresja, więcej straciłem niż zyskałem poprzez ten wyjazd. Taka jest smutna rzeczywistość.
OdpowiedzUsuń