Umiejętność
obserwowania
bez oceniania
jest najwyższą formą inteligencji
Jiddu Krishnamurti
Hmm... Czy można widzieć czyjeś wady i nie oceniać ich, nie krytykować? Nie oceniać w żaden sposób ani komentując głośno ani w myślach. Czy to jest w ogóle możliwe, czy tak potrafimy...
Ludzie,
którzy zgłębili głęboką wiedzę, ludzie „przebudzeni duchowo” twierdzą, że
można. I, że dopiero wtedy możemy żyć w pełnym komforcie, bez doznawania złych,
niskich uczuć jak złość, zazdrość, zawiść, które nami targają i robią nam szkodę.
Za taki stan
odpowiedzialne jest nasze ego(nadmiernie rozbudowane), nasz niższy umysł. To
ono gromadzi i przechowuje te odczucia, aby w razie nadażającej się,
sprzyjającej sytuacji szybko je nam
podsunąć. My, utażsamiając się z nimi, np. ze złością, zasilamy tę złość swoją
energią i automatycznie wzmacniamy ją. Ta wzmocniona złość wróci do nas prędzej
czy później, poprzez jakichś ludzi czy sytuacje, bo tak działa prawo przyczyny
i skutku, dla wszystkich jednakowe.
Aby uwolnić
się od tego, trzeba pracę zacząć od siebie. Pobyć tylko ze sobą, wsłuchać się w
siebie, pokochać siebie... Zaakceptować się takim jakim się jest. Nie kochając
siebie, nie możemy być szczęśliwi...
Przebywać
często na łonie natury. Słuchać pięknej muzyki.
Telewizję,
politykę i religię zamknąć i odesłać.
Wtedy
zauważymy, że te czyjeś wady już nas nie irytują, właściwie wcale nas już nie
obchodzą... Będziemy je postrzegać jako obserwator, ale bez emocji, bez oceny,
z wewnętrzną wolnością...
Myślicie, że
to możliwe?
Szczerze? Niemożliwe (to moje zdanie). Niemożliwe, bo większość z nas nie jest w stanie do końca opanować emocje. Zawsze jakieś się pojawiają. Jak nie w momencie obserwacji (tak, to można wyćwiczyć) to później, w różnych momentach. Te emocje mogą wywoływać skojarzenia, związane z dawną obserwacją i pojawiające się w momencie nowej obserwacji. Do tego dochodzą wspomnienia, wywołane dana obserwacja...
OdpowiedzUsuńMiało być emocji w trzecim zdaniu.
UsuńTo trudne, ale chyba nie jest niemożliwe. Wymaga ćwiczeń nad sobą, poznawania siebie, medytacji, ale podobno można się tego nauczyć, osiągając wyższy poziom duchowości - tak mówią eksperci - i to czyni nas szczęśliwymi
UsuńTak mówią eksperci. Owszem, może i należy do tego dążyć, ale człowiek jest tylko człowiekiem. Dla mnie to jest prawdziwe. Nie ta doskonałość. I nie wszystko/wszyscy są godni zapomnienia czy wybaczenia przeze mnie. nie jestem za chrześcijańskim przekazem wybaczania każdemu. Nie każdy na to zasługuje, nie każdy potrafi to docenić, a większość uznaje to za słabość wybaczającego.
UsuńNazwanie czyjegoś zachowania wadą już jest oceną (na minus). Nadal uważam, że kiedy widzę czyjeś wady, to automatycznie je oceniam i nie ma siły, by było inaczej. Mało tego, to jest konieczność, bo przecież z tym człowiekiem mamy jakieś relacje.Muszę ocenić jego zachowanie, choćby ze względu na moje bezpieczeństwo (psychiczne, fizyczne. Ja mogę to zachować dla siebie, ale ocena i tak będzie.
Myślę, że raczej chodzi o wyćwiczenie opanowania reakcji na czyjeś zachowanie ("kamienna twarz"), co da się wyćwiczyć, Natomiast nie zahamuje to automatycznej oceny: "To jest dobre", lub "To jest złe", "Uwaga...".
Nie sadzę, by byłam szczęśliwsza pozbywszy się podstawowych odruchów instynktu.
Przepraszam za literówki.
UsuńTu nie chodzi o chrześcijański przekaz wybaczania, w ogóle nie chodzi o religię. Jesteśmy ludźmi i odczuwamy jak ludzie - prawda. Ale oprócz ciała fizycznego, posiadamy jeszcze ciało mentalne i duchowe, gdzie znajduje się nasze wyższe ja. Na tym poziomie wibrujemy wyżej, nie odczuwamy żadnego cierpienia czy strachu, dlatego więc powinniśmy "podążać" w tym kierunku. Co do wybaczania, to wybaczając komuś, tak naprawdę wybaczamy sobie, może inaczej - uwalniamy się od tego, co nas dręczy, poprzez zrozumienie tego.
UsuńJa wiem, o co Ci chodzi. Uważam, że , mimo wszystko, ciało mentalne przegrywa z fizycznym. Jednak ten podział nie jest dobry. Według mnie ciało mentalne powinno być dzielone na jakieś poziomy- niższe, które jest uwikłane w emocje i wyższe ( o które Tobie chodzi), pozbawione tej całej otoczki uczuciowej. Inaczej mówiąc, to wyższe jest "czyste", doskonałe, wyprane z emocji. I do takiego należy dążyć.
UsuńI ja twierdzę, że nie da się osiągnąć w życiu codziennym tego wyższego "Ja". Zawsze będzie płaszczyzna, na której będą emocje. Jednemu wybaczysz, zapomnisz, pozbędziesz się względem niego złych emocji, a zaraz pojawi się drugi, na którego zareagujesz negatywnie. Ja widzę ciąg takich relacji.
To wyższe "ja", o którym piszesz, to całkowite wybaczanie, to odrzucenie złych emocji, to czyszczenie ciała mentalnego może się odbywać tylko w warunkach izolacji. I tak czynią mnisi buddyjscy.
Zgadzam się, że należy pozbywać się złych emocji we własnym interesie. Jednak, jak napisałam w poprzednich komentarzach, pamięć i skojarzenia nam to utrudniają. Niewątpliwie, już sama świadomość tego, że nasze złe emocje działają na nas źle jest czymś pozytywnym.
Jeżeli Cię nudzę moimi wywodami, to, proszę, napisz wprost:):)Lubię czasem tak popisać, a nie chcę przekroczyć granicy.
Nudzisz? Wprost przeciwnie, to ciekawy temat i dlatego podjęłam go tutaj, licząc na dyskusję. Nie posiadam własnej głębokiej wiedzy, ale interesuję się duchowym rozwojem, bo jak większość ludzi zadaję sobie pytania - kim jesteśmy, co tu robimy i dokąd zmierzamy? Sporo czytam na te tematy i czasem doznaję olśnienia, że niektóre rzeczy już przecież wiedziałam, ale jednak nieświadomie. Masz rację, że jeśli mamy świadomość jak działają na nas złe emocje, to już jest dużo. Być wszystkiego świadomym to jest klucz. Jeśli świadomie przywołujemy dobre emocje, wzniosłe... choćby przez kilka minut dziennie, to następuje w nas zmiana i w naszym życiu - na lepsze oczywiście i to mogę potwierdzić własnym ćwiczeniem.
UsuńNo to jeszcze dopowiem, bo dzisiaj cały czas chodzi mi to po głowie. To, że powinniśmy pozbywać się złych emocji wybaczając, jest dla mnie jasne. To, że można to ćwiczyć- również. Niemniej...W życiu skrzywdziło mnie kilku ludzi. Mocno, tak mocno, że ledwo się pozbierałam. W momencie odczucia krzywdy ludzi tych źle oceniałam, było mi źle, nie lubiłam ich. Nie, nie życzyłam im źle, ale i nie życzyłam im dobrze (ot, taka przewrotność). Ja cały czas mam świadomość, że zło i dobro wraca. To pewien hamulec w skrajnej ocenie ludzi i życzeniu im źle. Ale wcale mi to nie pomagało. Czas mijał. Przerabiałam te sprawy kilkakrotnie. Właśnie- przerabiałam. I jestem teraz na etapie:
Usuń1. Nie zapomnę, bo to część mojego życia. Zapomnieć to tak, jakby wkleić białą plamę w moje życie. Pamięć jednak jest.
2.Nie wiem na czym polega wybaczenie, po prostu nie wiem. Nie powiem tym ludziom- dobra, już w porządku- nie powiem, bo nie jest w porządku. Zrobili mi wielką krzywdę i wygląda na to, że nie wybaczyłam. Mało tego, chyba nie chcę im wybaczyć, bo nie zasługują na to. Jednak nie jest to dla mnie obciążeniem, że jestem taka nieprzejednana. Nie podam tym ludziom ręki, nie powiem "dzień dobry" i tyle.
3. Zmieniły się moje emocje. Nie to, że ich przy wspominaniu nie ma. Są. Czasem mocniejsze, czasem słabsza, ale jest postęp, bo jednak się wyciszają. To dzięki tej świadomości, że nie warto się niszczyć złymi emocjami.
4. Uważam, że nie należy zapominać (narażając się na te złe emocje), bo to jest doświadczenie życiowe, jakaś nauka, a o tym należy pamiętać, by nie wpaść znowu w sidła takich ludzi.
5. Nie należy się dręczyć myślą, że komuś nie wybaczamy lub kogoś źle oceniamy. To my o tym decydujemy i nie ma to nic wspólnego z tym że jesteśmy dobrzy, czy źli. Często złe emocje powstają przy zadręczaniu się poczuciem winy, że nie mamy ochoty wybaczyć draniowi, a przecież powinniśmy, bo jesteśmy dobrymi ludźmi (ewentualnie, co ludzie powiedzą). Ja sobie wtedy mówię: jestem jedzą i trudno. Nie jestem świętą i nie zamierzam nią zostać, ale dobrym człowiekiem ciągle staram się być.
6. Kiedy ktoś mi zrobi krzywdę, dokuczy przywołuję chińskie przysłowie: "Kiedy ktoś ci zrobi krzywdę, siądź spokojnie na progu,nic nie rób a samo dopełni się".
7. W codziennych relacjach z ludźmi nie jesteśmy w stanie opanować złych emocji natychmiast. Ktoś zajedzie mi drogę- nasza reakcja? "jak jedziesz baranie?". ktoś nas ochrzani niesłusznie- nasza reakcja- zdziwienie, oburzenie, gniew, żal... to jest spontaniczne i spontaniczne są nasze złe emocje. Jednak możemy je równoważyć uśmiechem, kulturalnym słowem, pomocą w innych sytuacjach. Ważne, aby tych codziennych spraw nie międlić w sobie długo. I tak właśnie sobie wyobrażam pracę nad złymi emocjami.
Ja tylko żałuję, że mój duchowy rozwój, jak to nazywasz, zderza się z twardą rzeczywistością, ale... staram się:)
Dziękuję Jaskółko za rozszerzenie tematu, piszesz mądrze i z głębi siebie.
UsuńWyobrażam sobie, że dla osób mocno skrzywdzonych nic nie jest łatwe ani proste. I nie jest łatwo doradzać... Mimo wszystko z tego, co piszesz wynika, że jakkolwiek byś się nie ustawiła do tych przykrych wspomnień, nie przynosi to ulgi całkowitej... To jakby potwierdza teorię, że najbardziej uderza to w nas samych, wiążemy się z tym cierpieniem i utożsamiamy. Wybaczyć komuś to w moim rozumieniu - zmierzyć się z tym wydarzeniem i zrozumieć je. Zrozumieć swój ból, poczuć go, a potem podczas spokojnego, głębokiego oddychania, wypuszczać go ze swojej głębi z każdym wydechem (wyobrażając sobie jak odchodzi) Mam na myśli wybaczanie sobie, pogodzenie się z tym, że to się stało i myślenie, że tego już nie ma. Jeśli ciągle myślimy o problemie, to wibrujemy w jego częstotliwości i niemożliwością jest go rozwiązać. Żeby to się udało musimy wznieść się na wyższe wibracje, a wtedy ten problem postrzegamy zupełnie inaczej. Jeszcze przyszło mi do głowy jak Jezus odpowiedział Piotrowi, kiedy ten zapytał czy aż siedem razy ma przebaczyć bratu? Jezus odpowiedział, że nie siedem, ale siedemdziesiąt siedem. Może to chodzi o to, żeby powtarzać to tyle razy aż przestanie boleć, a jeśli nie będzie bólu, to będzie przebaczenie. Jesteś mądrą dziewczyną i cieszę się, że mogę z Tobą podyskutować. Dużo rozumiesz i na pewno jesteś na dobrej drodze. Świadomość wszystkiego co nas otacza to klucz do tego kim jesteśmy. Ja też zderzam się z rzeczywistością raz po raz, ale jestem szczęśliwa, że odkrywam duchowość, wiele spraw zrozumiałam i samo zrozumienie wystarczyło żeby np. wybaczyć. Czuję się wolna;)
Ale mi nasłodziłaś. Ważne jest to, że pracujemy nad sobą i mamy świadomość celu tej pracy.
UsuńMim o tych życiowych niedobrych naleciałości, ja się czuję wolna. Zresztą od urodzenia mam duszę wolna i nie wyobrażam sobie by było inaczej. I masz rację, należy to tak długo przerabiać, aż w pewnym momencie zauważymy, że już to dla nas jest mikre.
Oj tam, trochę lukru nie zaszkodzi;) A poważnie lubię doceniać ludzi - wszystkich:)
UsuńOj Mario, to chyba jestem bardzo niedoskonała, bo mimo najszczerszych chęci nie potrafię tak, staram sie, zwłaszcza gdy dana osoba i jej wady(?)mnie nie dotykają, ale faktycznie mój niższy umysł pracuje po swojemu.
OdpowiedzUsuńJeśli ktoś tak potrafi to chylę czoła:-)
Zgadzam się Jotko, to nie jest łatwe, a niedoskonali jesteśmy prawie wszyscy, bo tych "oświeconych" to jest garstka. Na początku, gdy o tym czytałam, miałam podobne reakcje, jednak jak się zagłębić w temat, to wynika, że jesteśmy "niewolnikami" tych złych emocji i one nam samym szkodzą najbardziej. Z tego powstają zaburzenia w organizmie, a na skutek tego choroby... Pomyślałam - nie zaszkodzi przypatrzeć się temu zjawisku:)
UsuńPodobnie jak Jotka - staram się i muszę powiedzieć że w pierwszej kolejności udało mi się zaakceptować swoje niedoskonałości i wybaczyć sobie błędy tak, by samej z sobą było mi dobrze. Masz racje to jest podstawa wtedy inaczej patrzy się na ludzi, bo każdy w jakiś tam sposób stara robić się to co w danej chwili uważa za najlepsze. Empatia... to chyba dobre słowo. Pozdrawiam jeszcze świątecznie 🌹
OdpowiedzUsuńGabrysiu, zaakceptowanie siebie, wybaczenie sobie i pokochanie siebie to najważniejsze rzeczy, od których trzeba zacząć - tak można wyczytać we wszystkich "mądrych" książkach. Ty więc już jesteś na tej drodze:)
UsuńJa też myślę, że jeśli akceptujemy siebie z wadami, to łatwiej nam wtedy zaakceptować innych takimi jacy są. Pozdrawiam serdecznie:)
Ja podobnie jak Jotka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Marysiu. :) .
Bądźmy wszyscy dla siebie wyrozumiali, a będzie dobrze. Pozdrawiam Tereniu:)
UsuńBędzie to chyba możliwe dopiero po śmierci, życie to przecież nieustający kalejdoskop emocji! Oczywiście należy walczy z tymi, które są destrukcyjne jak na przykład zawiść.
OdpowiedzUsuńCzy śmierć rozwiąże takie sprawy... być może, ale mamy przecież najważniejsze przykazanie - Kochaj bliźniego swego jak siebie samego. I to chyba o to samo chodzi. Gdybyśmy żyli wg tego przykazania, nasz świat byłby piękny:)
UsuńLubię siebie i wiem na co mnie stać. Gdy spotykam na swojej drodze ludzi, z którymi mi nie za bardzo "po drodze"- wycofuję się, czasami po wielu latach znajomości. Bo jednak są pewne granice nieoceniania, wybaczania, akceptowania.
OdpowiedzUsuńMiłego;)
I tu się z Tobą zgadzam, jeśli z kimś nie za bardzo się zgadzamy(delikatnie mówiąc), to każdy może pójść swoją drogą, lepiej się wycofać niż walczyć... Pozdrawiam:)
UsuńMarysiu zawsze siebie spostrzegam pozytywnie.Nawet ,jak coś nie jest idealne, to nie znaczy ze jest złe brzydkie. Ja zawsze mówię ...inni mają jeszcze gorzej : ) Nie przeglądam się za długo w lustrze ha ha ha... lubię siebie toleruje swoje wady,bo je mam..lubię ludzi,Mam swoje zdanie wyrobione na ten temat.Nie z każdym mi po drodze nie muszę z nimi bywać , ale nie być złośliwa ,nie podkladać kłody. Natomiast,potrafię o swoje zadbać bez złośliwości oj ...czasami coś się nie raz wymsknie. ..ale bywa..nikt nie jest idealny...Pozdrawiam Marysiu.
OdpowiedzUsuńDanusia Ty to masz wszystko co trzeba ot tak po prostu. Pamiętam, że nawet we śnie potrafisz latać;) Ja też lubię ludzi i staram się zawsze widzieć w nich dobro, nawet w tych trudnych osobach, ci potrzebują akceptacji jeszcze bardziej niż inni. Pozdrawiam Danusia.
Usuńnie wiem czy da sie nie oceniać...słownie pewnie tak, ale czy można uniknąć potoku myśli...wierzę, że są takie osoby, jednak ja mam wątpliwości
OdpowiedzUsuńTen potok myśli można okiełznać poprzez świadome obserwowanie. Na początku to się słyszy jak jakieś fantazje, ja wiem, ale można nad tym zapanować przynajmniej częściowo. Pozdrawiam:)
UsuńMarysiu, jakie dziwne książki czytasz ;) To nie jest ocena, to spostrzeżenie. Wydaje mi się, że ci "nauczyciele życia" patrzą jednostronnie na ludzi. Przecież obserwacja innych nie polega na krytykowaniu ich. Ja uwielbiam, od dziecka obserwować ludzi. I nie sposób widzieć człowieka i nie mieć żadnych refleksji. Cały czas nasz umysł pracuje. I przecież nie zawsze są to spostrzeżenia negatywna, twierdzę, że o wiele częściej ludzie mnie pozytywnie zadziwiają, zwłaszcza z wiekiem uśmiecham się na widok młodych hożych dziewcząt, dorodnych młodzieńców, dzieci. Oczywiście krytykuję w myślach też, ale nie nazwałabym tego krytyką, tylko opinią na swój własny użytek. Dopisaniem do katalogu ludzkich postaw i zachowań. Staram się walczyć z nieuzasadnioną zazdrością, bo taka faktycznie nam szkodzi. Akceptuję siebie , więc i innym potrafię wybaczyć ich słabości. I mimo otaczającego nas coraz większego chaosu wierzę w ludzi . A całe zło tego świata bierze się z braku miłości, tej pierwszej podstawowej z dzieciństwa. I wszystkich późniejszych, których zabraknie, jeśli w dzieciństwie nie nauczyliśmy się kochać i nas nie kochano.
OdpowiedzUsuńHaniu, dziękuję za spostrzeżenie;) A książki są fajne, pozytywne;) Taka pozytywna obserwacja ludzi, o jakiej piszesz jest jak najbardziej wskazana, ja też tak robię od dzieciństwa. W tym temacie chodzi jednak o złe osądy i krytykę, o przechowywaniu w sobie złych emocji, potęgujących się przez ciągłe myślenie o nich, czasem nawet takich z sprzed lat. Np. mamy wielki żal do kogoś i mówimy - nie wybaczę tego. Ale to my cierpimy ciągle o tym rozmyślając, utożsamiając się z tym żalem. Tak więc to nie wybaczanie szkodzi nam. A całe zło świata bierze się z braku miłości - i tu masz całkowitą rację;)
UsuńOcena tego, co się wokół nas dzieje jest nieunikniona i bardzo wskazana. Trudno nie dostrzegać zagrożeń, bo by się zwyczajnie nie przeżyło, a zagrażający są także (a może przede wszystkim) ludzie. Problem nie w ocenie, a w akceptacji. Decyzja o tym, z czym mam prawo walczyć, krytykować, wykpiwać jest bardzo indywidualna.
OdpowiedzUsuńDla mnie, jeśli ktoś nie szkodzi innym, nie szkodzi i mnie. Ale jeśli szkodzi, nie będę milczeć i mam prawo z nim walczyć (rzecz jasna nie na noże, jak nie trzeba :) )
Nie znoszę, natomiast, organicznie lekkości osądu bliźniego, często krzywdzącej i niesprawiedliwej.
Jest właśnie tak jak napisałaś, bardzo często ludzie osądzają swoich bliźnich z lekkością, nawet nic o nich nie wiedząc. Ale mnie nie o to chodzi... Zastanawiam się czy możemy wznieść się duchowo tak, żeby nie odczuwać tych złych emocji. Walczenie z nimi nie wiele daje. Prawo wyboru ma każdy, ale także każdy odczuje skutek tego wyboru, tylko czy zawsze pozytywny...
UsuńDlaczego, jeśli widzę zło, nie mam odczuwać złych emocji?
UsuńPoza tym nie ma złych emocji. Gniew, złość, nawet agresja mogą służyć dobru. Jeśli widzę tłukącą wściekle swoje mało dziecko matkę, to trudno, żebym nie odczuwała "złych" emocji. I to one doprowadzą do mojej interwencji w tej sytuacji. Jeśli się będę przyglądać temu beznamiętnie albo, co gorsza, z zachwytem, to czarna godzina tego dziecka. Przykład może toporny, ale wyrazisty :)
UsuńSzarabajko, ja myślę, że gniew, złość, agresja to jednak złe emocje. To oczywiste, że każdy z nas je zna(no,może nie agresję), ale warto nad nimi zapanować, rozładować je... Złe emocje nam szkodzą, zaburzają nas i powodują chaos w organizmie. To jest udowodnione naukowo. Jeśli na zło zareagujemy złem, to co dostaniemy w końcowym efekcie? Spotęgowane zło, które zapada w nas i wyniszcza.
UsuńSą sytuacje, w których reagować trzeba, to jasne. Ale nawet w przykładzie przez Ciebie opisanym, jeśli my na agresję matki do dziecka zareagujemy agresją do owej matki, to co uzyskamy? Jeszcze większe przerażenie dziecka, które przecież nie zrozumie, że obca osoba krzykiem próbuje mu pomóc. To błędne koło. Trzeba zareagować, jak? nie ma dobrych rad... Myślę, że ja zapytałabym tą matkę czy zdaje sobie sprawę z tego, że krzywdzi dziecko, że to ona jest przecież dorosła... dlaczego tak się zachowuje, może nie radzi sobie z byciem matką, może potrzebuje pomocy...
Ja wiem, to teoria, jak by było naprawdę w takiej sytuacji...:)
Nie masz racji: nie ma złych emocji, są tylko złe czyny nimi powodowane. Emocje motywują, a rozum wybiera formę reakcji. Dla każdego terapeuty jest to oczywista oczywistość, przy której będę się upierać :)
UsuńTrudno;) Ja już upierać się nie będę, z terapeutami do czynienia nie miałam, a moje przemyślenia opieram na obczytaniu się i na własnej obserwacji. Pisząc ten temat, miałam nadzieję na rozwinięcie dyskusji i udało się. Z chęcią powymieniałam poglądy, dowiedziałam się jak to widać z pozycji kogoś innego, więc zyskałam - wiem więcej;) Dziękuję.
UsuńStaram się Mario - ale chyba to obserwowanie bez oceniania nie bardzo mi wychodzi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To nie tak łatwo przychodzi, ale warto świadomie do tego podejść, sprawdzić dlaczego tak reagujemy... Pozdrawiam:)
UsuńZgadzam się z każdym słowem i myślę, że jest to możliwe do wykonania. Nie twierdzę, że na 100% i przez 100% czasu, bo ludzką rzeczą jest upadać, ale ćwiczenie czyni mistrza ;-) Mnie pomaga myślenie, że z całą pewnością i ja kogoś wkurzam i wydaję się taka czy siaka, a miło jest, kiedy ludzie mnie akceptują taką, jaka jestem, dlatego staram się tak traktować innych, jak sama chcę być traktowana, między innymi nie oceniać.
OdpowiedzUsuńCieszę się Gaju, że masz podobne zdanie na ten temat:) Tak stuprocentowo to wiadomo, że się nie da, ale jeśli przeznaczamy choćby kilka minut dziennie na przyciąganie dobrych, pięknych myśli, to tacy się stajemy. Pozdrawiam:)
UsuńStaram się, ale to trudne bardzo. Czasem po prostu nie mogę się powstrzymać od krytyki, dobrze że najczęściej w myślach. Z drugiej strony - jeśli ktoś zasługuje ewidentnie na krytykę to chyba nie ma się co powstrzymywać. Rzecz w tym, by zrobić to mądrze, bez obrażania tej osoby, konstruktywnie po prostu.
OdpowiedzUsuńTrudne, zgadzam się, ale ćwiczenia czynią mistrza, no może nie tak od razu;)
UsuńNajważniejsze, żeby nie czynić krzywdy drugiemu, nawet tej słownej czy gestykulacyjnej. Czasem ludzie wdają się w pyskówki z byle powodu, a potem te wyrzucane w złości złe słowa, drążą od środka obie strony, bo nikt nie wygrywa w takim pojedynku. Bądźmy dla siebie wyrozumiali;)
Marysiu, nie jest łatwo, bo to poziom dla tych, co nie tylko opowiadają o sobie, ale też słuchają drugiego człowieka. To poziom, że zapominamy o sobie i staramy się zrozumieć kogoś drugiego. Wtedy rozumiemy i nie widzimy wad. Nie jest łatwo wejść na taki poziom psychiczny, bo dominuje zazdrość o wszystko nawet o urodę. Życie nie jest równe i to prowadzi do zdenerwowania i zazdrości, a wtedy występuje poziom taki jaki mamy. Twoj post przeczytalam z dużym zainteresowaniem-bardzo ciekawy i czekam na następny. Miłej niedzieli.
OdpowiedzUsuńJolu, świat materialny ogranicza nas i pochłania zbyt mocno, a w nim rywalizacja o wszystko. Masz rację, każdy ma inny start w życie, stąd biorą się w ludziach różne frustracje, ale tak naprawdę to nie ma znaczenia, wszyscy podążamy w tym samym kierunku. Dziękuję i wzajemnie miłej niedzieli:)
UsuńZaskoczyłaś mnie pozytywnie tymi przemyśleniami. Fantastycznie tak siąść, pomyśleć, co jest w życiu ważne dla każdego. Przede wszystkim dobre relacje z bliskimi, przyjaciółmi. Najczęściej dobre myśli przychodzą, kiedy wychodzimy z domu i jesteśmy wśród natury. Tu znajduje się źródło zdrowia, także tego psychicznego.
OdpowiedzUsuńZasyłam serdeczności
Dziękuję Ultro. Poszukiwanie odpowiedzi jest wspaniałą rzeczą, możliwość dzielenia się, rozmawiania o tym także. Natura to fantastyczne bogactwo, powinniśmy często wsłuchiwać się w nią... my też jesteśmy jej częścią.
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Raczej nie jest to możliwe. Za dużo gorzkich słów usłyszałam ze względu na swoją niepełnosprawność. Ludzie się nie zmieniają i będą zawsze komentować, oceniać i...ranić.
OdpowiedzUsuńKochana A., rozumiem Cię, ale miej na uwadze, że nie wszyscy tak robią, a ci, którzy w brzydki sposób komentują niepełnosprawność, są okaleczeni intelektualnie.
UsuńStaram się jak mogę - nie zawsze mi to wychodzi ale wiem, że oceniając można komuś wyrządzić krzywdę. Ale żmij nie oszczędzam :)
OdpowiedzUsuń